Jakub Bednaruk: Jak ktoś powie, że odpuściliśmy mecz, to dam mu w twarz

Siatkarze Politechniki Warszawskiej w środowy wieczór niespodziewanie ulegli drużynie z Siedlec. - Zostaliśmy rozbici zagrywką - tłumaczył po spotkaniu Jakub Bednaruk.

Od początku środowej potyczki inicjatywę przejęli gospodarze. KPS Siedlce, który na co dzień występuje w I lidze, bez kompleksów zdobywał kolejne punkty. Podopieczni trenera Sławomira Gerymskiego byli lepsi od rywali prawie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Zawodnicy z Warszawy byli w wielu momentach gry kompletnie bezradni.

- Chciałem pogratulować drużynie z Siedlec dobrego spotkania. Zdecydowaliśmy się na przegląd kadr. Dla mnie taki mecz jest wielką informacją co do rezerwowych zawodników. Nie jesteśmy wielkim klubem, ale wielu I-ligowych graczy chciałoby u nas grać. Sprawdziłem jak Paweł Kaczorowski, Przemek Smoliński i Maciej Stępień poradzą sobie w tym meczu. Nie mam pretensji o ich zaangażowanie, bo zostawili całe serce na boisku. Zabrakło tylko umiejętności - przyznał Jakub Bednaruk, opiekun AZS Politechniki Warszawskiej.

Głównym atutem KPS-u była niewątpliwie zagrywka. Siatkarze z PlusLigi mieli ogromne problemy z dokładnym przyjęciem. - Przypominam sobie mecz z zeszłego sezonu, kiedy w Kędzierzynie-Koźlu przegraliśmy 0:3 i dostaliśmy 15 asów. W tym pojedynku przeciwnik zrobił ich aż 21, na dodatek 6 razy oddaliśmy piłkę na stronę rywali. Oczywiście możemy się tłumaczyć innymi piłkami czy niską salą. Piłka wielokrotnie trafiła w sufit, jednak jest to niedopuszczalne, żeby w spotkaniu dostać 21 asów. Nie jest to dla nas powód do dumy - analizuje szkoleniowiec AZS.

- Nie spodziewałem się, że aż tak rywale odpalą w zagrywce. Analizowaliśmy dokładnie zespół z Siedlec i wiedzieliśmy o jego mocnych stronach. Jeżeli dostajemy jednak tyle asów, to nie ma mowy o żadnych niuansach taktycznych. Mamy problem również z drugim rozgrywającym, który jest młody i potrzebuje jeszcze ogrania. On nie wie jak to jest grać pod presją. Jak czasami kibice krzyknęli, to nie wiedział, gdzie jest - kontynuuje.

- Nie spodziewałem się, że rywale aż tak odpalą w zagrywce - mówi Bednaruk
- Nie spodziewałem się, że rywale aż tak odpalą w zagrywce - mówi Bednaruk

Wynik pucharowej potyczki był z pewnością wielkim zaskoczeniem. Wielu kibiców zaczęło się nawet zastanawiać, czy siatkarze z Warszawy podeszli do spotkania z KPS na 100 procent swoich możliwości. - Jeżeli ktoś zarzuci mi, że odpuściliśmy ten mecz, to mogę być nieprzyjemny i niemiły. Oczywiście w piątek gramy bardzo ważny mecz. Musiałem zostawić w domu zawodnika, który ma 38 lat, gdyż nie mogę go aż tak eksploatować. Wyszliśmy w składzie trochę rezerwowym, ale na pewno chcieliśmy wygrać spotkanie. Jak ktoś nam powie, że nie włożyliśmy serca w ten mecz, to dostanie w twarz - mówi pewny siebie Bednaruk.

Po porażce drużyny z PlusLigi, ponownie odżyła dyskusja na temat różnicy jaka dzieli zespoły z ekstraklasy od tych z I ligi. - Wiele aspektów trzeba wziąć pod uwagę. Prawda jest taka, że nie wiadomo jak zespół z Siedlec wyglądałby w Ergo Arenie, gdzie różnica hali jest znacząca dla zawodników. Nie wiadomo jak przy kilku tysiącach widzów reaguje dany siatkarz. Wielu zawodników, którzy wybijają się w I lidze trafiają do PlusLigi. W organizacji jest bardzo wielu różnic. Jeśli chodzi o poziom sportowy to różnica miedzy ligami jest duża. Każda hala jest inna i jest to naprawdę problem dla graczy. Ciężko to jednak sprawdzić i zweryfikować - kończy opiekun Inżynierów.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Źródło artykułu: