Anna Kossabucka: Mecz z Atomem Trefl Sopot przez większość czasu układał się pod wasze dyktando, jednakże w trzecim secie pozwoliłyście sopociankom prowadzić przez sporą część tej partii. Co się wtedy stało?
Maja Poljak :
Myślę, że straciłyśmy koncentrację. Niestety, za często się nam to przytrafia ostatnio… Miało to już miejsce w poprzednich spotkaniach w lidze tureckiej, czy także w Lidze Mistrzyń. Na szczęście nasze przewagi czasami są na tyle wysokie, że kończymy jako zwyciężczynie daną partię, ale musimy pracować nad tym elementem, bo w niektórych momentach może nam właśnie tych kilku punktów zabraknąć.
Odczuwacie presję, że musicie znaleźć się w Final Four LM?
- Nie ma szczególnej presji, nikt nam w twarz niczego nie powiedział. To jest jednakże klub z wieloletnimi tradycjami, tak więc dobrych wyników się oczekuje. I nikt nie musi o tym głośno mówić. W składzie mamy tyle doświadczonych zawodniczek, tak więc wszystkie jesteśmy przyzwyczajone do grania o wysoki wynik.
A sama czego oczekujesz od tych rozgrywek?
- Mam nadzieję, że uda nam się dojść do Final Four. Na razie prezentujemy się nieźle a w turnieju takim jak ten może wydarzyć się niemal wszystko. To są podstępne rozgrywki, więc wszystko może się tam zdarzyć. Faworyci mogą zawsze przegrać, ktoś może zaskoczyć. Na pewno więc warto tam się znaleźć.
Co może być największą przeszkodą?
- Nasza forma fizyczna. Z tym mamy najwięcej problemów. Ostatnio przytrafiło się nam wiele kontuzji, nie wszystkie jesteśmy w najwyższej formie. A wiadomo - nie zawsze da się grać na tak samo wysokim poziomie i potrzeba nam oddechu. No i musimy grać bardziej jak drużyna, bo jeszcze czasem nam tego brakuje, co widać na boisku. Ale wiąże się to z wieloma dobrymi zawodniczkami na boisku, co czasami trudno opanować i każda próbuję pomóc po swojemu.
Ale ławka chyba jest na tyle silna, że ma kto wam pomóc w razie kontuzji? Mecz w Sopocie w trzecim secie tak naprawdę wygrały rezerwowe...
- Tak, to prawda, że dziewczyny są dużym wsparciem i chwała im za to, że wygrały nam ostatniego seta w Sopocie. Nie ma czego tutaj podważać - to dzięki nim wygrałyśmy trzecią partię i nie musiałyśmy grać dłużej, więc wielkie gratulacje dla nich. Mam nadzieję, że w innych spotkaniach to także będzie nasz atut.
Grałaś przez wiele lat we Włoszech, teraz jesteś już kolejny sezon w Turcji. Co jest wyjątkowego w tych krajach?
- Cóż, we Włoszech grałam chyba w najlepszym okresie dla tej siatkówki, teraz jest zupełnie inaczej. To był piekny okres dla mnie - bardzo wysoki poziom sportowy i organizacyjny, sale były pełne kibiców i aż się chciało wychodzić na boisko …. No, ale niestety nastąpiły zmiany w regulaminach, które zmiejszały liczbę obcokrajowców w zespole, no i obniżało to poziom sukcesywnie. Przyniosło to korzyść dla rodzimej reprezentacji, ale jednakże sama liga traciła na wartości i zawodnicy zaczęli opuszczać Serie A. Potem przyszedł kryzys i wszystko zaczęło się sypać.
Co wyróżnia Turcję?
- Niestety to, za czym tęsknię najbardziej to tłumy kibiców. Wszystko stoi na wysokim poziomie, ale jednak hale świecą pustkami… Czasem słyszysz siebie na boisku i to nie jest motywujące… Dlatego na przykład w Sopocie czułam się znakomicie, bo mogłam usłyszeć w końcu hałas i tumult, którego mi bardzo brakuje. Czułam się o wiele lepiej na boisku przez to.
A jak tureccy kibice reagują na przejście zawodnika z VakifBanku do Eczacibasi? Istnieje jakaś wielka zawiść pomiędzy klubami?
- Nie (śmiech). Oba zespoły nie mają jakiejś szczególnie dużej liczby fanów. A ludzie, którzy pracują w jednym klubie, przychodzą wspierać także i drugi zespół i to są nasi aniołowie stróżowie (śmiech). Jest więc spokojnie i nikt nikogo nie wygwizduje.
W piłce nożnej na pewno ma się to inaczej?
- Oczywiście, że tak. To jest zupełnie inny klimat. No i inne kluby jednak rządzą piłką nożną w Stambule: to przede wszystkim Fenerbahce i Galatasaray. To są symbole miasta, pomiędzy którymi zawsze miało miejsce wiele sporów i tam może być niebezpiecznie i ostro. Ich mecze są zawsze pod specjalnym nadzorem, zawsze tam się coś dzieje, a u nas jest spokojnie.
Do tej pory zajmujecie 4. miejsce w lidze. To jest rozczarowanie dla was?
- Osobiście jestem zawiedziona, bo zawsze mierzę w wysokie cele. Ale z drugiej strony wiem, że to jeszcze bardzo daleko do zakończenia ligi, więc jeszcze się naszą pozycją nie martwię. Wiem, że styczeń to nie czas na bycie w topowej formie, więc muszę przeboleć nasze 4. miejsce (śmiech). Mam jednak nadzieję, że potem będzie lepiej. Jeśli chcemy bić się o złoto, to musimy poprawić naszą pozycję, bo play-offy mogą być skomplikowane jeśli dalej będziemy na 4. pozycji, tak więc nie ma końca świata, ale trzeba z pewnością zacząć grać już tylko lepiej.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
W Sopocie rozmawiała
Anna Kossabucka