Kędzierzynianie w pojedynku z AZS-em Częstochowa wystąpili bez kontuzjowanych Jurija Gladyra, Łukasza Wiśniewskiego oraz Grzegorza Boćka, który choć pojawił się w Częstochowie, to nie znalazł się w meczowym protokole i poczynania kolegów oglądał z perspektywy trybun. Przypomnijmy, że o 23-letniego atakującego w dalszym ciągu toczy się konflikt pomiędzy oboma klubami, który zatacza coraz szersze kręgi. Sytuacja zmienia się, jak w kalejdoskopie i dosłownie, co kilka dni pojawiają się odmienne komunikaty w sprawie reprezentanta Polski. Żadna ze stron nie zamierza odpuszczać, ale faktem jest, że Boćka zabrakło w składzie ZAKSY i tym samym Sebastian Świderski miał znacznie zmniejszone pole manewru. Kędzierzynianie na przekór wszelkim problemom stanęli jednak na wysokości zadania i spod Jasnej Góry wyjechali z kompletem punktów, choć Akademicy byli bliscy do doprowadzenia do tie-breaka.
- Częstochowianie nabrali wiatru w żagle w drugim secie, a w trzecim pogrążyli nas serwisem. Kilka zagrywek nie przyjęliśmy, kilka powędrowało na stronę przeciwnika i to w jakiś sposób odzwierciedliło końcowy wynik tej partii. Fajnie, że wróciliśmy do gry w czwartym secie. Widać, że gdy pozwoli się AZS-owi grać, to potrafią to robić. Cieszą te trzy punkty, bo dla nas końcowa faza rundy zasadniczej jest bardzo ważna. Ustawienie w play-offach będzie dla nas kluczowe. Gdybyśmy musieli grać tie-breaka, to być może tego punktu mogłoby nam zabraknąć. Czekają nas kolejne ciężkie mecze z wymagającymi przeciwnikami i złapanie pewności siebie po naprawdę ciężkim meczu jest korzystne - podkreślał w rozmowie ze SportoweFakty.pl przyjmujący ZAKSY, Wojciech Ferens.
Ferens zauważa, że zwycięstwo w Częstochowie jest tym cenniejsze dla ekipy Sebastiana Świderskiego, biorąc pod uwagę sytuację kadrową, w jakiej znalazł się zespół. - Nie oszukujmy się, ale dopadają nas trochę kuriozalne sytuacje, szczególnie biorąc pod uwagę sytuacje Grześka. Problemy zdrowotne Łukasza i Jurka też nie pomagają, bo to są podstawowi gracze, zwłaszcza w ofensywie. Fajnie jednak, że te dziury potrafimy łatać. Miejmy nadzieję, że w play-offach właśnie zespołowością będziemy wygrywać, bo takie mamy cele na ten sezon i chcemy osiągnąć jak najlepszy wynik w takim, a nie innym składzie - podkreśla przyjmujący, który na Opolszczyznę trafił przed tym sezonem z Indykpolu AZS Olsztyn.
22-latek podkreśla, że nikt nie musiał specjalnie motywować kędzierzynian na spotkanie w Częstochowie i wszyscy mieli z tyłu głowy wojenkę, której przedmiotem jest Grzegorz Bociek. Ferens podkreśla, że cała sytuacja budzi wśród kędzierzynian politowanie i wręcz irytację. - Na pewno każdy miał to w głowie, bo to nie jest przyjemna sytuacja. Każdy spotyka się z tym pierwszy raz i każdego w jakiś sposób to bawi, irytuje i zaskakuje, bo na co dzień nie widuje się takich spraw. A teraz jesteśmy w miejscu, gdzie cała sytuacja ma swój początek. Chcieliśmy pokazać, że to my jesteśmy silniejszą drużyną. Szkoda, że bez Grześka, bo nie mógł zagrać, ale liczą się trzy punkty. Gramy, jako zespół i jesteśmy zadowoleni - dodaje Wojciech Ferens.
Czasu na odpoczynek i naładowanie akumulatorów gracze ZAKSY nie będą mieli zbyt wiele. Karuzela PlusLigi nie zwalnia tempa i już w środę kędzierzynianie podejmą urzędującego mistrza Polski, Asseco Resovię Rzeszów. - Wracamy szybko do Kędzierzyna, małe odetchnięcie i wracamy do pracy. Czeka nas teraz jeden z najważniejszych meczów w sezonie, szczególnie w tej drugiej fazie z Asseco Resovią. Jesteśmy dobrej myśli. Teraz chcemy wziąć rewanż na zespole z Rzeszowa - zapowiada przyjmujący kędzierzyńskiego zespołu.
Wygląda na to, że ZAKSA powoli wychodzi na prostą po ostatnich problemach. Niedawna sensacyjna przegrana w Kielcach bardzo rozsierdziła trenera Sebastiana Świderskiego, który na pomeczowej konferencji prasowej nie przebierał w słowach i dosadnie ocenił grę swoich podopiecznych. Ostatnie zwycięstwa mogą jednak napawać optymizmem kibiców w Kędzierzynie, choć sam Wojciech Ferens zauważa, że zespół czeka jeszcze ogrom pracy. - Falujemy z tą grą i ona nie wygląda tak, jakbyśmy chcieli. Cieszy nas fakt, że od poprzedniego meczu, który wygraliśmy utrzymujemy pewien poziom gry i niech on taki zostanie do końca rundy, bo to jest bardzo ważne. Jeszcze niekiedy nie potrafimy grać równo, zwłaszcza w przyjęciu, gdy przeciwnik mocniej zagrywa. Miejmy nadzieję jednak, że na treningach nad tym popracujemy i w meczu z Rzeszowem pokażemy na co nas tak naprawdę stać - puentuje Wojciech Ferens.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!