Dowodzony przez Plamena Konstantinowa zespół zniszczył marzenia siatkarzy PGE Skry o zdobyciu w tym sezonie europejskiego trofeum. Półfinał Pucharu CEV okazał się kresem kontynentalnej wędrówki bełchatowian. Do szczęścia brakowało niewiele, jednak dwukrotnie w tie-breaku lepsi okazali się zawodnicy Guberniji Niżny Nowogród.
- Jesteśmy szczęśliwi, ponieważ udało nam się wygrać i awansować do finału. Czujemy zmęczenie, bo mamy za sobą bardzo ciężki mecz na naprawdę wysokim poziomie. W końcu rozegraliśmy pięć setów z niezwykle mocnym przeciwnikiem. Zresztą już w Nowogrodzie prowadziliśmy 2:0, i potem wystarczyło, że dopadło nas lekkie zmęczenie i Skra zaczęła grać lepiej, doprowadzając do remisu, a następnie tie-breaka. W Bełchatowie scenariusz był trochę inny, ale potwierdziło się, że oba zespoły przez cały czas były blisko siebie - przyznaje znakomity rosyjski atakujący Nikołaj Pawłow.
Najlepiej punktujący zawodnik zwycięskiej drużyny przyznaje, że w trakcie meczu był pod wrażeniem atmosfery w hali i tego, jak gorąco swój zespół dopingowała miejscowa publiczność. Takie wsparcia musiało mieć przełożenie na dobrą grę gospodarzy. - W niedzielę w Bełchatowie panowała znakomita atmosfera i czuć było wsparcie fanów dla siatkarzy Skry. Nie od dziś wiadomo, że wasz kraj to znakomite miejsce dla siatkówki - numer jeden na świecie - podkreśla reprezentant Rosji, który w minionym roku był jedną z gwiazd polsko-duńskich mistrzostw Europy, więc żywiołowy doping Polaków to nie jest dla niego nowość.
Co według 31-letniego atakującego było kluczem do pokonania Skry? - Rozegraliśmy wyjątkowo trudne spotkanie. Na pewno bardzo chcieliśmy awansować do finału. Nasze zwycięstwo zawdzięczamy mniejszej liczbie błędów w decydujących momentach. Zazwyczaj to, co straciliśmy, udawało nam się odrabiać. Tak było przede wszystkim w najważniejszej partii, czyli tie-breaku. Przytrafiły nam się nieporozumienia, ale wygraliśmy dwie ostatnie piłki meczu i to jest najważniejsze - zaznacza w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Pawłow.
Siatkarze Guberniji mogą powoli skupiać się już na finałowej rywalizacji z zespołem Paris Volley, który w drugiej parze dokonał tego, czego nie była w stanie zrobić Skra, czyli odrobić straty z pierwszego spotkania i wygrać decydującego o wszystkim złotego seta. Francuski zespół wyeliminował w ten sposób Tomis Constanta i teraz spróbuje sprzątnąć trofeum sprzed nosa rosyjskiego faworyta. - Myślę, że Paris Volley to również ciężki przeciwnik. Trudno mi w tej chwili powiedzieć, czy silniejszy od Skry. Mam nadzieję, że uda nam się go pokonać i zdobyć puchar, ale ostatnie szczeble rozgrywek zawsze są trudne - czy to finał, czy półfinał - dlatego przed decydującymi spotkaniami musimy być gotowi na wszystko. Wierzymy jednak, że Puchar CEV może być nasz - kończy zdobywca 45 punktów w rywalizacji ze Skrą.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!