W niedzielnym spotkaniu pomiędzy PGE Skrą Bełchatów a AZS-em Politechniką Warszawską prawdziwe emocje towarzyszyły tylko inauguracyjnej partii. W pewnym momencie wydawało się nawet, że goście muszą tego seta wygrać. Innego zdania był jednak Mariusz Wlazły, który pojawił się w polu zagrywki przy stanie 23:24 i posłał dwa kolejne asy. Taki obrót sprawy mocno odbił się na dalszej grze przyjezdnych, którzy przegrali tę odsłonę 24:26, a dwie kolejne oddali już praktycznie bez walki.
- Jak się stoi w przyjęciu naprzeciwko Mariusza, który zagrywa tak, jak w niedzielę, to mogą ręce opaść. Odechciewa się wtedy pewnie wszystkiego. Mariusz dał nam w pierwszym secie sygnał do walki. Myślę, że od tego momentu zaczęliśmy grać znacznie lepiej i dlatego wygraliśmy 3:0, a z Politechniki troszkę faktycznie mogło zejść powietrze. Ale - tak jak mówię - przy tak dysponowanym Mariuszu na zagrywce ciężko jest cokolwiek zrobić - podkreśla Andrzej Wrona w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl.
Bełchatowianie nieco przespali początek niedzielnego meczu. Gościom do wygrania pierwszego seta zabrakło naprawdę niewiele. - W oba mecze wchodziliśmy troszkę dłużej. Nie wiem dlaczego. Po prostu tak było. Na szczęście w miarę szybko się budziliśmy, wracaliśmy do swojej gry i wyglądało to już potem tak, jak sobie tego życzyliśmy - opowiada środkowy PGE Skry.
Podopieczni Miguela Falaski w rywalizacji do 3 zwycięstw prowadzą z "Inżynierami" już 2:0. Kropkę nad "i" postawić będą mogli jednak dopiero pod koniec miesiąca, gdyż w najbliższych dniach czeka ich walka w turnieju finałowym Pucharu Polski. Zespół z Bełchatowa liczy na zdobycie pierwszego w tym sezonie trofeum. - Puchar Polski jest dla nas bardzo ważny. Mam nadzieję, że w Zielonej Górze zagramy 3 mecze i wrócimy do domu z główną nagrodą. Jesteśmy głodni tego sukcesu, a po odpadnięciu z Pucharu CEV nasz apetyt jest jeszcze większy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że będzie bardzo ciężko, bo wszystkie drużyny, które wybierają się na ten turniej, jadą po zwycięstwo. My na pewno jesteśmy pozytywnie nastawieni i bardzo zmobilizowani - przyznaje nasz rozmówca.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!