Nieudane przywitanie z gąską - relacja z meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów

Podopieczni Sebastiana Świderskiego prowadzili w trzecim meczu półfinałowym już 2:0. Przyparci do muru rzeszowianie przezwyciężyli jednak kryzysową sytuację, doprowadzając do spotkania numer cztery.

W początkowej fazie spotkania najwięcej do powiedzenia mieli obaj rozgrywający. Zarówno Paweł Zagumny, jak i Lukas Tichacek skrzętnie wykorzystywali przyzwoite przyjęcie, często uruchamiając, z pozytywnym skutkiem, swoich środkowych (7:5). Tuż po pierwszej przerwie technicznej dwoma udanymi uderzaniami popisał się Dominik Witczak, powiększając tym samym prowadzenie ZAKSY do trzech "oczek" (11:8).

Chwilę później wzrosło ono już do stanu 17:12, między innymi dzięki asowi Michała Ruciaka oraz efektownemu blokowi na Dawidzie Konarskim. Po rzeszowskiej stronie na niewiele zdawały się starania chwilowo skutecznego w grze ofensywnej Petera Veresa. Goście stopniowo pogrążali się w marazmie, do samego końca seta popełniając kolejne błędy własne bądź odbijając się od rąk blokujących rywali (25:16).

Rozbici w poprzedniej partii goście zdołali na początku drugiej odsłony opanować nerwy. Najwydatniej pomógł im w tym posyłający bomby z pola serwisowego Konarski, posławszy na stronę przeciwników trzy kolejne trudne zagrywki (5:6). Radość przyjezdnych nie trwała długo, ponieważ ich atakujący wkrótce przyciął się w grze na siatce, a dodatkowo, tuż po wejściu za bezproduktywnego Paula Lotmana, pomylił się Nikołaj Penczew (11:8)

Boiskowa sytuacja ponownie odmieniła się dzięki zagrywce. Dokładnie dzięki szybującym serwisom, bowiem kędzierzynianom bardzo dużo problemów sprawiły floaty wykonane przez Penczewa, Łukasza Perłowskiego oraz Piotra Nowakowskiego. Ponadto, dwukrotnie sporym sprytem na siatce wykazał się dobrze wyglądający Tichacek (17:19).

ZAKSA szybko doprowadziła do wyrównania (19:19), a potem walka cios za cios toczyła się już do ostatniego gwizdka sędziego. Grę Resovii napędzał skuteczny Konarski, do którego wędrowały niemal wszystkie piłki z rąk czeskiego rozgrywającego. Siatkówka proponowana przez Zagumnego była bardziej zróżnicowana, co okazało się ostatecznie korzystniejszą opcją. Bombardierowi z Rzeszowa w najważniejszych momentach zadrżała bowiem ręka, co poskutkowało wyrzuceniem dwóch ataków w aut i wygraną gospodarzy 27:25.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Bardzo mocno przyparci do muru mistrzowie Polski zdołali złapać oddech tuż po dziesięciominutowej przerwie. Świetnie w boiskową wojnę wszedł Penczew, popisując się trzeba udanymi zbiciami na lewym skrzydle (4:7). Sielanka podopiecznych Andrzeja Kowala skończyła się, gdy miejsce Bułgara po lewej stronie siatki zajął Veres. Węgier otrzymał aż trzy "czapy" z rzędu, a w międzyczasie, pozostali jego koledzy kiepsko radzili sobie z odbiorem zagrywek Marcina Możdżonka (11:8).

Znajdująca się w coraz mniej ciekawym położeniu Resovia raz jeszcze ocknęła się dzięki zrywowi Konarskiego (12:12), któremu jednak ani na krok nie ustępował jego vis a vis Witczak (18:17). Zażarta bitwa o każdy centymetr boiska ponownie trwała aż do samego finiszu. Najważniejsze ciosy blokiem zadali jednak rzeszowianie, zatrzymując najpierw Witczaka, a następnie Możdżonka. Niepośrednią rolę w sukcesie gości odegrał Perłowski, jak również autor dwóch znakomitych obron Krzysztof Ignaczak (21:24). ZAKSA obroniła dwa setbole, ale za trzecim razem nie pomylił się Konarski (23:25).

Minimalna przegrana w trzeciej odsłonie mocno rozdrażniła miejscowych, ale zdecydowanie najmocniej pobudziła niezawodnego Witczaka. Jeszcze przed osiągnięciem dziesiątego punktu w czwartej partii, "Pinio" urządził rywalom prawdziwą "jesień średniowiecza", w pojedynkę zdobywając ponad połowę punktów dla swojego zespołu (9:5). Przykład z kolegi bardzo szybko postanowił wziąć Kooy, którego dwie skuteczne próby jeszcze powiększyły przewagę kędzierzynian (11:6).

Zmuszeni do wszczęcia pogoni gracze z Podkarpacia podjęli większy ryzyko w zagrywce, ale owa polityka nie przyniosła im zamierzonych efektów. Sporo gry na swoje barki, zresztą z całkiem niezłym skutkiem, brał Penczew, ale wraz z kolegami cały czas zmagał się z niemożliwym do powstrzymania Witczakiem (16:12).

Blok Resovii zaczął jednak doskonale funkcjonować tuż po drugiej przerwie technicznej. Goście ostudzili nim nieco zapał atakującego ZAKSY, jego potencjał poznał także Kooy (17:16). Festiwal "czap" rozkręcał się z każdą minutą, gdyż po zatrzymaniu Wiśniewskiego zrobiło się 19:19. Najważniejsze piłki czwartego seta lepiej rozegrali nakręceni rzeszowianie. Przewagę wypracował im Konarski, powiększył dwoma "gwoździami" z krótkiej Nowakowski, a zabawę zakończył Kooy, przejściem linii trzeciego metra.

Pierwsze mini przełamanie na korzyść jednej ze stron w tie-breaku nastąpiło w jego połowie, kiedy to najpiękniejszą akcję w meczu, pełną spektakularnych obron, skutecznie wykończył przyjmujący Resovii Penczew (6:8).

Doskonałą zmianę dali również Fabian Drzyzga z Grzegorzem Kosokiem. Akcje tego duetu siały sporo zamieszania po kędzierzyńskiej stronie i pozwalały przyjezdnym na utrzymywanie inicjatywy (9:12). Co więcej, dwukrotnie zablokowali oni wyraźnie zmęczonego Witczaka, który pomylił się także przy pierwszej piłce meczowej dla Resovii (10:15).

Mecz numer cztery rozpocznie się w sobotę o godzinie 14:45.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (25:16, 27:25, 23:25, 22:25, 10:15)

ZAKSA: Witczak, Zagumny, Wiśniewski, Kooy, Ruciak, Możdżonek, Gacek (libero) oraz Pilarz, Ferens, Bociek

Resovia: Konarski, Lotman, Nowakowski, Tichacek, Perłowski, Veres, Ignaczak (libero) oraz Kosok, Filip, Schoeps, Drzyzga, Penczew

MVP: Piotr Nowakowski (Resovia)

Sędziowie: Piotr Król (I), Waldemar Niemczura (II)

Źródło artykułu: