Siatkarze PGE Skry Bełchatów wyszli na trzecie spotkanie o awans do finału PlusLigi z ogromną determinacją. Mimo, iż gospodarzem tej potyczki byli podopieczni Lorenzo Bernardiego, goście z Bełchatowa nie pozostawili złudzeń, kto jest lepszy. Wygrali trzeci mecz i powalczą o mistrzostwo Polski. Byli bardzo pewni w swoich działaniach, jakby w ogóle nie brali pod uwagę przegranej, a tym samym noclegu na Śląsku i kolejnego pojedynku.
- Kiedyś była taka historia, że przy prowadzeniu 2:0 po spotkaniach u siebie, ktoś nie zabrał szczoteczki do zębów na spotkania wyjazdowe i później był problem. Ja do Jastrzębia zabrałem i szczoteczkę, i drugi strój. Byliśmy gotowi na kolejny mecz - zapewnia Karol Kłos, środkowy PGE Skry Bełchatów i reprezentacji Polski. - Wygraliśmy 3:0, w sposób bardzo zdecydowany, ale to nie był łatwy mecz. Walczyliśmy o każdą piłkę nawet przy wyraźnym prowadzeniu, które mieliśmy w każdym secie. Wtedy jest jednak najtrudniej utrzymać odpowiednią koncentrację. Nie chcieliśmy popełnić błędu z Pucharu Polski - dodaje zawodnik wielokrotnego mistrza Polski.
Przed rozpoczęciem półfinałowego boju pomiędzy tymi ekipami, wielu fanów siatkówki w naszym kraju ostrzyło sobie apetyt na ogromne emocji. Tych jednak zabrakło, bo jastrzębianie po prostu zawiedli.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
- Jastrzębski Węgiel zrobił już w tym sezonie kawał dobrej roboty. Bardzo miło oglądało ich się w rywalizacji w Lidze Mistrzów, w której medal zdobyli zasłużenie. My też chcieliśmy w tym roku "wyszarpać" coś dla siebie i to się udało. Rywalom może zabrakło już trochę sił, ale osiągnięty przez nich sukces nie może nie odbić się na kondycji - zauważa środkowy Skry.
Zespół z Bełchatowa w poprzednim sezonie nie zdobył żadnego medalu, co na przekroju ostatnich lat można było uznać za ogromną sensację. Teraz Konrad Piechocki i spółka wracają na właściwe dla siebie tory.
- Zajęliśmy przed rokiem piąte miejsce i był duży smutek, nie ma co ukrywać. W tych, którzy tego doświadczyli, pewnie urodziła się taka sportowa złość. Natomiast każdy sezon jest inny i w chwili obecnej tworzymy młody i bardzo dobrze rozumiejący się zespół. Wspieramy się nie tylko na parkiecie, ale również poza nim. Pomogło nam to w dotarciu do finału i mam nadzieję, że nie inaczej będzie w walce o główne trofeum - przyznaje zawodnik Skry.
W czwartek wieczorem dowiemy się, kto będzie przeciwnikiem Skry w walce o mistrzostwo Polski. Po czterech meczach pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów i ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle jest remis 2:2.
- W drugiej parze trwa walka na noże. Piąty mecz w Rzeszowie. Z pewnością zobaczymy w telewizji. Nie stawiam na nikogo. Poziom jest bardzo wyrównany i z każdym rywalem będzie ciężki bój o złoto - przyznaje Karol Kłos.