Piotr Dobrowolski: Piątkowe spotkanie z Effectorem dostarczyło wielu emocji...
Dirk Westphal: Zgadza się, to był dramatyczny mecz. Obie drużyny zagrały nerwowo, zwłaszcza my. Popełniliśmy w tym spotkaniu sporo błędów, zwłaszcza w pierwszym secie, w którym prowadziliśmy już wysoko i mogliśmy rozstrzygnąć go na swoją korzyść. Przytrafiła nam się jednak seria kilku straconych punktów z rzędu i przegraliśmy go na przewagi. Ostatecznie zwyciężyliśmy w całym meczu i zajęliśmy siódme miejsce, z czego trzeba się cieszyć. [ad=rectangle]
To ekipa z Kielc zagrała lepiej, czy wy słabiej?
-W porównaniu z pierwszym meczem czy w ogóle całym sezonem?
Z pierwszym meczem.
- Rywale rozpoczęli z Piotrem Lipińskim na rozegraniu, a we wcześniejszym pojedynku w pierwszej "szóstce" wyszedł inny zawodnik na tej pozycji (Nikodem Wolański-przyp. P.D.). To było więc dla nas pewne utrudnienie. Mieliśmy problemy w przyjęciu, ponadto nie potrafiliśmy skończyć tak wielu piłek, jak we wcześniejszych meczach. W czwartym secie uspokoiliśmy jednak naszą grę, co pozwoliło nam kontrolować przebieg wydarzeń na boisku. Dobrą postawę kontynuowaliśmy również w tie-breaku.
Rewanżowe starcie rozpoczęliście z Michałem Kędzierskim w wyjściowym zestawieniu. Tydzień wcześniej ten zawodnik rozpoczął mecz w kwadracie dla rezerwowych, ale zakończył ze statuetką MVP. Jak porównałbyś grę jego i Bartłomieja Neroja?
- Można teraz zadawać sobie pytanie, jak spisalibyśmy się z Michałem na rozegraniu, gdyby wystąpił we wcześniejszych spotkaniach, przede wszystkim tych przegranych. Myślę, że Michał rozgrywa szybciej, pozwala sobie na odrobinę fantazji na boisku, czasami posyła ryzykowne piłki. Bartek jest oczywiście bardziej doświadczony, bardziej dokładny. Jakość rozegrania tych dwóch zawodników jest podobna.
Wypożyczenie młodego rozgrywającego to była słuszna decyzja?
- Sądzę, że tak, na pewno. Miał zbierać doświadczenie. Pomógł nam w wielu trudnych momentach, czy to krótkimi, zadaniowymi zmianami na zagrywkę, czy dłuższymi występami, tak jak w piątek czy w Kielcach. Jest to na pewno bardzo utalentowany siatkarz, na którego warto stawiać i który może w przyszłości stać się bardzo dobrym zawodnikiem.
Siódma lokata cię satysfakcjonuje?
- Jeśli weźmiemy pod uwagę cały sezon i osiągnięty na jego koniec wynik, mogę powiedzieć, że tak. Dla nowej drużyny w ekstraklasie, jaką byliśmy, normalne jest to, że notuje wahania formy, wzloty i upadki. Mogliśmy w kilku meczach zagrać bardziej konsekwentnie i z większą koncentracją, co być może pozwoliłoby uniknąć gorszych występów.
Początek rozgrywek mieliście jednak świetny...
- O tak. Pierwsza runda sezonu zasadniczego była niezwykle udana w naszym wykonaniu. Byliśmy nieznanym zespołem, wobec czego łatwiej było nam zaskoczyć rywali, nawet tych z najwyższej półki, ale trzeba też powiedzieć, że oni trochę nas zlekceważyli.
Finisz zmagań to równia pochyła...
- Później było już trudniej, wszyscy przekonali się o naszej sile, wiedzieli dużo więcej na temat tego, jak gramy. Przyszedł wyraźny spadek formy, kilka przegranych z rzędu, gładkie porażki z Jastrzębskim Węglem w pierwszej rundzie play-off. To jednak normalny proces w przypadku beniaminka. Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski z tego sezonu i zebrane doświadczenie zaprocentuje w przyszłości.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
[nextpage]
Wiele osób twierdzi, że mogliście ugrać więcej. Zgodzisz się z tym stwierdzeniem?
- Każdy sportowiec chce zawsze wygrywać, to oczywiste. Musimy być jednak realistami. Według mnie szóste miejsce było w naszym zasięgu, ale jeśli spojrzelibyśmy na tabelę przed rozpoczęciem rozgrywek, równie dobrze moglibyśmy je skończyć na jedenastej pozycji. W końcowym rozrachunku awansowaliśmy do fazy play-off, co jest dużym sukcesem dla naszego klubu. Mogliśmy pokusić się o zwycięstwo w drugim spotkaniu z Politechniką Warszawską, byliśmy bardzo blisko, i kto wie, być może to my walczylibyśmy teraz o piąte miejsce. Po zakończeniu rewanżowego starcia z Effectorem możemy jednak śmiało powiedzieć, że wykonaliśmy to, co do nas należało, i z podniesioną głową udać się na odpoczynek. [ad=rectangle]
W ostatnich latach po zakończeniu każdego sezonu zmieniałeś klub. Jak, z persektywy tych kilku miesięcy, ocenisz swój pobyt w Radomiu?
- Dobrze, jestem zadowolony z tego, że zdecydowałem się na grę w Czarnych. Jeśli chodzi o życie prywatne, o sam pobyt, to jest oczywiście kilka małych rzeczy, które można zmienić. Przybyłem do Polski z ligi zagranicznej (a konkretnie z Belgii-przyp. P.D.), więc wielu rzeczy musiałem się nauczyć. Niczego mi nie brakowało, myślę, że byliśmy dobrze zarządzani i zorganizowani na tle innych klubów PlusLigi i absolutnie nie mamy się czego wstydzić.
A jakie wrażenia masz na temat samego miasta?
- Radom nie jest jednym z najładniejszych miast w Polsce (uśmiech), ale jest w porządku. Wydaje mi się, że miasto się rozwija, powstają nowe budynki, czuć w nim więcej "życia".
Zaskoczyło cię coś w mentalności ludzi ze wschodniej Europy?
- Moja narzeczona pochodzi z Rosji, więc znam już trochę mentalnosć ludzi z tej części kontynentu, to, w jaki sposób podchodzą do życia.
Coś cię rozczarowało?
- Jestem trochę rozczarowany słabą znajomością języka angielskiego wśród moich polskojęzycznych kolegów z drużyny. Nie mogę jednak powiedzieć złego słowa na temat naszych kontaktów. Każdy był miły, pozytywnie nastawiony. Oczywiście trochę czasu zajęło nam to, aby się zaprzyjaźnić, ponieważ byłem nowym zawodnikiem w zespole, lecz bardzo doceniam nasze relacje.
Z którym z zawodników spędzałeś najwięcej czasu, z którym najlepiej się zakumplowałeś?
- Po czasie trochę żałuję, że najwięcej czasu spędzałem z Wytze i Adamem. To świetni goście, ale mogłem więcej czasu poświęcić pozostałym zawodnikom. Oczywiście to również kwestia znajomości języka angielskiego, o której mówiłem wcześniej. Komunikacja z polskimi graczami sprawiała problemy. Ja nie mówię w waszym języku, więc to był spory kłopot. Oczywiście staram się jak najwięcej zrozumieć, jednak nie potrafię za dużo powiedzieć.
Wiesz już, gdzie zagrasz w najbliższym sezonie? A może zostaniesz w Radomiu?
- Jeszcze nie. Zarząd klubu poinformował mnie, że przygotuje dla mnie ofertę. Nie wiadomo jeszcze do końca, ile będzie wynosił budżet na przyszły sezon. Myślę jednak, że w najbliższym czasie wyjaśni się moja przyszłość. Nie mogę powiedzieć, że na pewno zostanę w Radomiu. Według mnie szanse wynoszą 50 na 50.
Przed rozpoczęciem rozgrywek jeden ze sponsorów, właściciel salonu samochodowego, sprawił trenerowi Pryglowi i kilku zawodnikom, w tym tobie, prezent w postaci auta. Jak się sprawuje?
- Samochód jest świetny. Duży, spokojnie mieści się w nim moja rodzina (narzeczona i synek-przyp. P.D.), jeździ się nim bardzo fajnie. Możemy załadować dużo bagaży, a to dla nas jedna z najważniejszych kwestii.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!