Puchar CEV: Inauguracja w rytmie Zorby - zapowiedź spotkania Olympiakos Pireus - Jastrzębski Węgiel

Piątego listopada, przed gorącą publicznością Jastrzębski Węgiel rozpocznie rywalizację w Pucharze CEV, której celem, stawianym przez zarząd klubu jest Final Four. Jeśli uda się pokonać pierwszego, niezwykle wymagającego rywala - Olympiakos Pireus, to później powinny być już tylko lepiej - twierdzą zgodnie siatkarze z Jastrzębia.

Ilona Kobus
Ilona Kobus

Przez ostatni tydzień trener Roberto Santilli rozpracowywał rywali - oglądał mecze na video, analizował statystyki i szykował taktykę na Greków, której głównym celem będzie powstrzymanie jednego z najlepszym atakujących na świecie Ivana Miljkovića. - To najważniejsze ogniwo Olympiakosu. Posiada szeroki wachlarz zbić, opartych na obijaniu bloku i zmienny kąśliwy serwis. Jeżeli uda nam się przejąć kontrolę nad poczynaniami Serba, będzie to połowa sukcesu - mówi włoski szkoleniowiec. Dlatego też jastrzębianie w ostatnich dniach skupiali się głównie na pracy z maszyną do serwowania, ustawioną pod kątem specyficznej zagrywki atakującego rywali.

Jastrzębski Węgiel i Olympiakos Pireus to zespoły o podobnym potencjale i możliwościach. Zdaniem siatkarzy z Szerokiej, o wyniku rywalizacji z greckim klubem zdecyduje przede wszystkim dyspozycja dnia oraz nastawienie mentalne. - Najważniejsze byśmy uwierzyli, że możemy wygrać z każdym przeciwnikiem - popiera tezę swoich podopiecznych trener Santilli podkreślając, że każdy mecz zespół gra po to, by zwyciężyć, niezależnie jak nazywa się przeciwnik po drugiej stronie siatki. - Nazwa zespołu nie zdobywa punktów, a gwiazdy swoją wielkość muszą udowodnić na boisku - dodaje Włoch, przypominając poprzedni sezon, w którym ówczesny wicemistrz Polski pokonał słynny Sisley Treviso na wyjeździe, a u siebie przegrał dopiero w tie breaku - Olympiakos, choć ma Ivana Miljkovića, nie jest Sisleyem Treviso i myślę, że mamy szansę awansować dalej.

Dla kilku siatkarzy z Jastrzębia pojedynek z greckim klubem będzie okazją do odnowienia kontaktów ze starymi, dobrymi znajomymi. Benjamin Hardy i Nico Freriks już cieszą się na spotkanie z byłym klubowym kolegą Ivanem Marquezem Sanchezem, a Peweł Rusek z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy w Jastrzębiu grał Jose Manuel Rivera. - Jose grając w Jastrzębskim Węglu był niedocenianym zawodnikiem i nie miał tutaj najlepszego sezonu. W poprzednich rozgrywkach grał w Iraklisie Saloniki i razem z Plamenem Konstantinowem zdobył złoty medal. To leworęczny zawodnik, który dysponuje ogromną siłą ataku - przypomina śląski libero ciesząc się na rywalizację w Atenach.

- Ivan Marquez może być, obok Ivana Miljkovića najważniejszym ogniwem greckiej drużyny. Jeśli jednak będziemy zagrywać tak, jak w dwóch ostatnich setach meczu z Politechniką, to Grecy nie mają szans na środku siatki - mówi z kolei Nico Freriks, przestrzegając też przed swoim greckim vis a bis Vassilisem Kournetasem. - Pamiętam go z reprezentacji i muszę powiedzieć, że potrafi być nieprzewidywalny.

Zawodnicy Jastrzębskiego Węgla wyjeżdżają do stolicy Grecji w dobrych nastrojach i z przekonaniem, że zwycięstwo leży w zasięgu ręki. Siłą jastrzębian jest kolektyw, spore doświadczenie, lepsza z każdym meczem gra defensywna i cierpliwość w zdobywaniu punktów, nawet jeśli w skutek złego obrotu zdarzeń na boisku, pali im się grunt pod nogami. - Trzeba tylko wyjść na boisko, pokazać wszystko to, co mamy najlepszego i wtedy nie musimy się obawiać o wynik - kwituje Paweł Rusek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×