Spotkanie starych znajomych

- Zagramy przeciwko naszemu niedawnemu trenerowi, lecz na parkiecie nie ma sentymentów - mówił przed meczem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z Jadarem Radom, Wojciech Kaźmierczak. Jego niedawny trener Mirosław Zawieracz za faworyta uznaje drużynę gospodarzy, ale nie traci humoru.

Choć rozgrywki PlusLigi trwają już ponad miesiąc, kibice ZAKSY Kędzierzyn-Koźle dopiero raz mogli dopingować swoich ulubieńców we własnej hali. I to w najsłabszym, na szczęście wygranym meczu. Serię trzech kolejnych zwycięstw mogli za to oglądać w telewizji. Najbliższy, piątkowy mecz też będzie transmitowany przez Polsat Sport. - Jesteśmy już przyzwyczajeni i relacje telewizyjne nie robią na nas większego wrażenia. Po prostu gramy swoje - twierdzi Wojciech Kaźmierczak, bohater ostatniej potyczki z Treflem Gdańsk. Tym razem popularnego "Kangura" i resztę kędzierzyńskiej ekipy czeka rywalizacja z Jadarem Radom.

- Można powiedzieć, że będzie to mecz dobrych znajomych - zapowiada zawodnik, który w Azotach spotka się ze swoim niedawnym trenerem, Mirosławem Zawieraczem i libero, Adrianem Stańczakiem, z którym jeszcze w ubiegłym sezonie grał w sosnowieckim Płomieniu. - Żadnych sentymentów nie będzie - obiecuje Kaźmierczak, a przytakuje mu Michał Masny, który również grał w Płomieniu.

Jadar nie wygrał w tym sezonie żadnego meczu, ani nawet seta. - Ale to nie znaczy, że zawodnicy od razu położą się na parkiecie - śmieje się drugi trener ZAKSY, Andrzej Kubacki. W zespole gości zagrają już na pewno dwaj Kubańczycy, którzy nie dawno pojawili się w Radomiu. - Czy nas wzmocnili? Na pewno, chociaż trzeba im jeszcze czasu na wpasowanie się do zespołu – twierdzi Mirosław Zawieracz, który jak zawsze, opracował bardzo szczegółową taktykę na piątkowe spotkanie.

- Na ZAKSĘ jest tylko jedna metoda. Zaskoczyć ich zagrywką. Doskonale znam Michała Masnego i wiem, że jeśli tylko dostanie dobrą piłkę, to przy sile ofensywnej gospodarzy, będzie mógł wybierać parę wariantów rozegrania. spróbujemy więc serwować bardzo agresywnie i mocno - planuje Zawieracz. - Jest tylko jeden szkopuł. Oni w tym roku bardzo poprawili przyjęcie. Mają nawet dwie maszyny do trenowania tego elementu. My jesteśmy za biedni, ale za to moi zawodnicy trenują jak… maszyny - nie tracił humoru trener radomian, tuż po ostatnim treningu w kędzierzyńskiej hali. Jego zawodnicy nie mają zresztą nic do stracenia.

- Wystarczy porównać miejsca w tabeli, budżety, czy możliwości poszczególnych graczy i od razu widać kto tu jest faworytem. Na szczęście w siatkówce, tak jak w całym sporcie, wszystko jest możliwe, a obie drużyny rozpoczną mecz od stanu 0:0 - mówił z nadzieją były szkoleniowiec Płomienia Sosnowiec.

Co na to trener Krzysztof Stelmach? Ostatnio był bardzo zadowolony z postawy swoich graczy. - Zagraliśmy doskonale taktycznie - twierdził po sukcesie w Gdańsku. Teraz trzeba tylko zagrać na podobnym poziomie.

A w hali "Azoty" wcale nie musi być szybko, łatwo i przyjemnie, jak sadzą hura optymiści. ZAKSA nie jest przez nikogo lekceważona, a nawet przeciwnie. Każdy chce przerwać doskonałą passę kędzierzynian. Nawet "czerwona latarnia" ligowej tabeli.

- Kiedyś na pewno przegramy, bo taki jest sport, ale chcemy by stało się to jak najpóźniej. Najbliższe mecze z Jadrem i warszawską Politechniką, traktujemy szalenie poważnie i na pewno nie zlekceważymy rywali - deklarują zawodnicy z Kędzierzyna i chyba nie dopuszczają myśli o innym rozstrzygnięciu niż wysokie zwycięstwo.

Czy jednak nie przetłoczy ich rola faworyta? W meczu z Delectą męczyli się okrutnie, ale udowodnili, że potrafią się przełamać nawet wtedy, gry im nie idzie. Radomski Jadar też marzy o pierwszych punktach i na pewno gospodarzom zadania nie ułatwi. Zapowiada się kolejny bardzo interesujący mecz, którego bohaterami mogą stać się byli gracze sosnowieckiego Płomienia. I to po obu stronach siatki.

Komentarze (0)