Joker Rodło Piła - AZS UAM Poznań 3:0 (25:21, 25:21, 25:19)
Joker Rodło Piła: Chwastyniak, Polański, Iglewski, Jurkojć, Kaczorowski, Zbierski, Krajewski (libero) oraz Warda, Ożarski
AZS UAM Poznań: Kaczmarczyk, Grabowski, Szczurek, Lisiecki, Walendzik, Małka, Śmietana (libero) oraz Pikulski, Skrok
Siatkarze z grodu Staszica po piątkowym zwycięstwie za trzy punkty powrócili na pierwsze miejsce w tabeli. Na jak długo? Być może na szczycie utrzymają się jedynie kilkanaście godzin, bo pozostałe drużyny swoje spotkania rozgrywają w sobotę. Oba zespoły do meczu przystąpiły w nieco okrojonym składzie. W ekipie gospodarzy zabrakło Łukasza Kaczorowskiego, który cały czas leczy skręconą kostkę, a w obozie poznańskim nie wystąpił Bartosz Mischke, który wspomagał kolegów jedynie dopingiem.
Z przekroju całego spotkania najbardziej emocjonujący przebieg miał pierwszy set. Siatkarze ze stolicy Wielkopolski z każdą akcją udowadniali, że do Piły nie przyjechali na wycieczkę. Oba zespoły nie ustrzegły się prostych błędów w zagrywce i ataku, a na tablicy utrzymywał się wynik zbliżony do remisu. Na pierwszą przerwę miejscowi zeszli z punktowym prowadzeniem (8:7). Kolejne akcje na swoją korzyść rozstrzygnęli reprezentanci Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Skutecznie grał lider poznańskiej drużyny Damian Lisiecki. Gospodarzy natomiast dopadła dziwna niemoc. W pilskim zespole niezłą partię rozgrywał Radosław Zbierski, ale nie miał on wsparcia w kolegach, bo piłki w pomarańczowy prostokąt nie mogli skierować skrzydłowi Paweł Kaczorowski i Marcin Iglewski. Przez dłuższy czas utrzymywało się kilkupunktowe prowadzenie poznaniaków 13:10, 17:15. Pilscy kibice zaczęli się obawiać o to, że może powtórzyć się scenariusz z meczu w Sulechowie. Jednak tak się nie stało. Kolejne trzy akcje na swoją korzyść rozstrzygnęli miejscowi i wyszli na prowadzenie. Grający trener poznaniaków Damian Lisiecki poprosił o czas, ale na niewiele on się zdał. jokerowcy odjeżdżali swojemu rywalowi w kolejnych akcjach i zwyciężyli do 21.
W drugiej odsłonie ekipa z grodu Staszica poszła za ciosem. Już na samym początku objęła bardzo wysokie, ośmiopunktowe prowadzenie 10:2. Pilanie grali bardzo cierpliwie. Czego nie udało się im się skończyć w pierwszej akcji, kończyli w następnych. Dobrze w obronie spisywał się Dariusz Krajewski, a do tego przyjezdni zaczęli się mylić. W zespole znad Warty pojawiły się problemy z przyjęciem. Przewaga Jokera urosła do jedenastu punktów (14:3). Wydawało się, że nic złego już nie może spotkać gospodarzy, ale nic bardziej mylnego. Gospodarze nie potrafili utrzymać wysokiej jakości gry, a kolejne akcje były wodą na młyn dla przyjezdnych. Ofiarność w obronie Szymona Śmietany opłaciła się. Poznaniacy zaczęli bardzo szybko łapać drugi oddech i gonić rywala. W ataku dobrze spisywali się Damian Lisiecki i Łukasz Grabowski. Przewaga Jokera topniała w ekspresowym tempie. Po skutecznym bloku na tablicy pojawił się wynik 17:15 dla Jokera, ale wtedy z pomocą pilanom przyszedł sędzia, który wyłapał błąd ustawienia siatkarzy ze stolicy Wielkopolski i zamiast 17:15, było 18:14. Gospodarze utrzymali tę przewagę do końca, a seta zakończył kapitan pilskiego zespołu Witold Chwastyniak.
W trzeciej partii walka trwała jedynie w pierwszej części. Przyjezdni nie zamierzali się poddawać i nadal mieli nadzieję, że uda im się urwać co najmniej seta wyżej notowanym rywalom. W tej fazie seta bardzo często na tablicy świecił się wynik remisowy 6:6, 8:8. Później gospodarze wrzucili wyższy bieg. Bardzo skutecznie grał Paweł Kaczorowski, do którego pilski rozgrywający Łukasz Jurkojć kierował wiele piłek. Na drugą przerwę techniczną gospodarze zeszli z sześciopunktowym prowadzeniem (16:10). Poznaniacy nie zdołali się ponownie poderwać do gry, jak miało to miejsce w drugim secie. W końcówce przyjezdni obronili jednego meczbola, ale w kolejnej akcji nie do zatrzymania okazał się atakujący ze środka Witold Chwastyniak.
Po meczu powiedzieli:
Tomasz Walendzik rozgrywający AZS UAM Poznań:
- Kiedy wszystko układało się po naszej myśli, to graliśmy dobrze. Niestety później wkradło się kilka niepotrzebnych błędów. Można powiedzieć, że juniorskich. Błąd ustawienia, niedokładne dogrania. Nie był to nasz dzień. Nie przyjeżdżaliśmy tutaj przegrać 3:0. Chcieliśmy walczyć i wierzyliśmy w to mocno. Najbardziej bolesny okazał się błąd ustawienia. Przed tym wykonaliśmy dwa punktowe bloki na przeciwniku i byliśmy już bardzo blisko. To spotkanie mogło się odwrócić. Nasz zespół na razie się buduje. Razem gramy od czterech miesięcy. Teraz nam zabrakło nieco doświadczenia i cwaniactwa boiskowego. Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach będzie lepiej. Przed sezonem cele mamy ambitne. Chcemy wejść do czwórki i później bić się z innymi o wyjście z grupy. Moim zdaniem nie ma sensu stawiać sobie innych celów niż wygrana.
Marcin Iglewski atakujący Jokera Rodło Piła:
- Chcieliśmy naprawić błąd z poprzedniego spotkania i mam nadzieję, że w pewnym stopniu nam się to udało. Troszeczkę brakuje nam jeszcze koncentracji. To było widać na boisku w drugim i trzecim secie. W Sulechowie zagraliśmy bardzo słabo. W żadnym elemencie nam nie szło. Nie można powiedzieć, że to na przykład ja przegrałem mecz czy któryś z kolegów. Wyszło sześciu zawodników na boisko i zagraliśmy słabe spotkanie. Dodatkowo nie mieliśmy zmienników, bo bracia Kaczorowscy byli kontuzjowani. Może i dobrze się stało. Teraz wiemy, że zawsze musimy wyjść maksymalnie skoncentrowani. Gdy przed sezonem graliśmy mecze sparingowe z zespołami z pierwszej ligi, to wychodziliśmy maksymalnie zmotywowani i wtedy nam szło. Chcieliśmy im pokazać, że nie jesteśmy gorsi. W Sulechowie tego nie było, a mecz sam się nie wygrał. Gdy wygrywa się ośmioma punktami, to czasami brakuje konsekwencji. Jak się nie skończy na przykład trzech ataków, to się myśli trudno, a to tak nie jest do końca, bo już uciekają trzy punkty w jednym ustawieniu i popełnia się serię błędów. Musimy jeszcze nad tym popracować.