Młodzi polscy siatkarze mają za sobą całkiem udany weekend. Co prawda w sobotę z Rumunią w Płocku przegrali, ale ulegli rywalowi dopiero po tie-breaku, a dzień później zgarnęli już komplet punktów. Tym sposobem pierwszy raz w Lidze Europejskiej zdobyli w dwumeczu więcej punktów od rywala, co jest o tyle istotne, że pokonali wicelidera grupy. Ekipa Danuta Pascu prezentuje się w tych rozgrywkach naprawdę dobrze, czego potwierdzeniem może być organie liderującej stawce Czarnogóry. [ad=rectangle]
Wcześniejsze mecze biało-czerwonych w LE nie napawały optymizmem. Dwie porażki przed własną publicznością z zespołem z Bałkanów i kontynuacja negatywnej serii w Grecji, nie wystawiały zespołowi dobrego świadectwa. W Larissie pojawiły się jednak pierwsze powody do optymizmu. 48 godzin po pierwszym meczu, Polacy byli w stanie odpowiedzieć gospodarzom i w swoim czwartym meczu w Lidze Europejskiej, zanotować pierwsze zwycięstwo. Potem przyszły wspomniane dwa spotkania z Rumunią i przed ostatnią serią gier nasi zawodnicy wciąż mają szansę na awans do półfinału rozgrywek.
Pomimo tego, że w grze podopiecznych Andrzeja Kowala widać postęp, sam szkoleniowiec regularnie pada ofiarą zmasowanej krytyki kibiców, którzy chcieliby, żeby Polska na każdym froncie i w każdym składzie gromiła kolejnych rywali. Na szczęście dwukrotny mistrz Polski z Asseco Resovią, podobnie jak na co dzień w Rzeszowie, robi swoje i nie traci czasu na zaprzątanie sobie głowy nieprzychylnymi komentarzami.
Warto przypomnieć w tym miejscu, że dla kadry B kluczową imprezą są przyszłoroczne mistrzostwa świata do lat 23. I to właśnie odpowiedniemu przygotowaniu do mundialu służą mecze Ligi Europejskiej. Wie o tym doskonale Kowal i zdają sobie z tego sprawę sami zawodnicy. Podkreślają zresztą w każdej swojej wypowiedzi, że trener przypomina im o tym na każdym kroku i całą swoją uwagę poświęca zgrywaniu zespołu i podnoszeniu umiejętności jego członków, a nie konkretnym wynikom. - Najważniejsza jest nasza gra. Każdy to powtarza, bo i trener też nie stawia nam żadnych celów, tylko skupia się na takich sprawach, jak polepszanie naszej gry i stworzenie jednego monolitu - przyznał w Płocku Jakub Wachnik. Wtórował mu każdy zapytany o wyniki LE kolega.
Po rezultatach kolejnych meczów widać zresztą, że zespół krzepnie i potrafi z dnia na dzień wyciągać wnioski. Zarówno w Larissie, jak i później w Płocku, drużyna odpowiednio zareagowała na porażkę i w rewanżu była już od rywala wyraźnie lepsza. Należy przy tym pamiętać, że większość zawodników tej kadry urodziła się po 1991 roku i spora część ma za sobą dopiero jeden sezon gry na najwyższym szczeblu ligowym w kraju, i to głównie w roli zawodników rezerwowych. W sporcie tym najważniejsza jest powtarzalność, a najlepsze nawet umiejętności nie będą w stanie na dłuższą metę zniwelować braku doświadczenia. Już sam fakt, że ci zawodnicy, mając za sobą niewiele wspólnych jednostek treningowych i raptem kilka meczów, a mimo to są w stanie wygrywać na arenie międzynarodowej z seniorskimi reprezentacjami innych krajów (mimo że rywale to europejska druga liga), świadczy o nich dobrze.
[b][url=https://www.facebook.com/Siatkowka.SportoweFakty?fref=ts]
[/url][/b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!
- Myślę, że zabrakło nam trzech rzeczy: doświadczenia, doświadczenia i doświadczenia - powiedział po sobotniej porażce z Rumunią Michał Żurek. W tym jednym, jakże prostym i oczywistym zdaniu, tkwi cała prawda o drużynie Kowala. Czas jest dla tych zawodników sprzymierzeńcem. Niewątpliwie robią oni co w ich mocy, bo mają świadomość, że z kadry B do pierwszej drużyny narodowej jest naprawdę niedaleko. Trzeba jednak pamiętać, że co nagle, to po diable. Jeśli poświęcą odpowiednio dużo czasu i energii, powinni w najbliższych latach rozwinąć piękne biało-czerwone skrzydła, dzięki którym dzielący ich od kadry A dystans pokonają w mgnieniu oka...
[b]Marcin Olczyk
[/b]
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)