Pallavolo Modena- Mlekpol AZS Olsztyn 3:1 (25:20, 20:25, 29:27, 25:21)
Pallavolo Modena: Sartoretti, Ricardo, Dennis, Tencati, Heller, Endres, Rinaldi (libero) oraz Nascimento, Pagini.
Mlekpol AZS Olsztyn: Wojciech Grzyb, Paweł Zagumny, Marcin Możdżonek, Sinan Tanik, Grzegorz Szymański, Bjorn Andrae, Richard Lambourne (libero) oraz Michał Ruciak.
Nie udała się akademikom wyprawa do jaskini lwa, jak śmiało można nazwać ponad pięciotysięczną halę w Modenie, która należy do jednego z najbardziej utytułowanych włoskich klubów. Mecz w ćwierćfinale europejskiego Pucharu Challenge dla wielu olsztyńskich siatkarzy był jedyną okazją, by zagrać na włoskim parkiecie, gdzie na co dzień rozgrywane są mecze najsilniejszej ligi na świecie.
Niestety, zespół Pallavalo mający w swoim składzie aż czterech reprezentantów Brazylii (aktualnych mistrzów świata) nie pozostawił złudzeń, kto jest lepszy. Na wyjeździe trener Ireneusz Mazur nie mógł skorzystać z usług przeziębionego Marcina Lubiejewskiego, w Polsce został także Paweł Siezieniewski, który w obecnym sezonie do europejskich rozgrywek został zgłoszony przez swój poprzedni zespół, Jastrzębski Węgiel.
Gospodarze już w pierwszym secie zademonstrowali grę na najwyższym poziomie, w pewnym momencie uzyskując nawet siedmiopunktową przewagę (16:9). Nic w tym dziwnego, skoro olsztynianie nie radzili sobie w przyjęciu, a ich ataki pozostawiały wiele do życzenia. Przegrana 20:25 nie wróżyła dobrze dla kolejnych partii.
Nieoczekiwanie w drugim secie to brązowi medaliści mistrzostw Polski przejęli inicjatywę na boisku. W ataku szalał Turek Sinan Tanik, nie gorzej spisywali się Grzegorz Szymański i Niemiec Bjoern Andrae. I choć w końcówce olsztynianie zaczęli popełniać proste błędy, to wygranej nie pozwolili sobie wydrzeć (25:20).
Dla losów meczu decydujące znaczenie miała niezwykle wyrównana trzecia partia. W barwach Modeny najjaśniej błyszczał atakujący Andrea Sartoretti, który mimo 37 lat nic sobie nie robił z blokujących Mlekpolu. To jednak akademicy dzięki zaangażowaniu i waleczności mieli pierwszą piłkę setową przy stanie 24:22, więc wydawałoby się komfortowa sytuacja. Jak się okazało, niekoniecznie... piłkę w kluczowych momentach w aut posłał najpierw dwukrotnie Andrae, następnie Szymański, a rywale bezlitośnie wykorzystywali takie błędy, zwyciężając 29:27. Czwarty set dla dobrze dysponowanych Włochów był już tylko formalnością (25:21).
Taki rezultat oznacza, że olsztynianie, by awansować do półfinału Challenge Cup, w rewanżu (20 lutego w Uranii) muszą wygrać nie tylko mecz, ale i dodatkowy tzw. złoty set.