Statystyk kadry Finlandii i ZAKSY Kędzierzyn-Koźle był naocznym świadkiem historycznego dla całej polskiej siatkówki wydarzenia, czyli wielkiego finału mistrzostw świata Polska-Brazylia, który zakończył się wynikiem 3:1 na korzyść biało-czerwonych. - Byłem na tym meczu i moim zdaniem był on bardzo trudny dla chłopaków. Brazylijczycy bardzo dobrze pokazali się w pierwszym secie, a gdy oni zaczynają grać swoim rytmem, to bardzo trudno ich z niego wybić. Pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie to, jak Polacy nadrobili wszelkie braki w drugim secie i zaczęli górować nad Brazylijczykami. Canarinhos zaczęli grać coraz słabiej i nasi zawodnicy już nie pozwolili im się do siebie zbliżyć. Było to na pewno wielkie wydarzenie i historyczne dla każdego kibica siatkówki. Myślę, że nikt, kto tamtej nocy był w Spodku nie zapomni atmosfery i tego co się działo. Co do mnie samego, uważam że jest to jedne z największych osiągnięć w polskim sporcie i naprawdę powinniśmy o tym "trąbić" na prawo i lewo, bo niewiele mamy sportów zespołowych, gdzie zdobywamy medale na tej rangi imprezach. Powinniśmy być dumni z drużyny, która nas reprezentuje. Ja jestem! - uznał Kamil Sołoducha.
[ad=rectangle]
Co bardziej przysłużyło się Polakom w osiągnięciu mistrzostwa świata: indywidualności, jak MVP mundialu Mariusz Wlazły i bohater finału Mateusz Mika, czy siła kolektywu pod wodza Stephane Antiga? - Siatkówka jest sportem zespołowym i tylko tworząc z grupy świetnych zawodników, można stworzyć zespół godny złotego medalu. Jestem przekonany, że bez obecności Mariusza Wlazłego tej drużynie o wiele trudniej byłoby dojść do finału. Mateusz Mika był do tego sezonu zawodnikiem, któremu w naszej lidze się nie wiodło i to był jego "turniej życia". Mateusz jest młody, więc mam nadzieję, że takich turniejów zagra jeszcze kilka w swojej karierze. Mam nadzieję, że teraz dopiero rozwinie skrzydła i będzie tak grał jak na Mistrzostwach - ocenił nasz rozmówca.
Współpracownik Daniela Castellaniego za czasów jego kadencji w kadrze Finlandii przyznał szczerze, że z początku nie należał do entuzjastów pomysłu zatrudniania trenerskiego nowicjusza na stanowisku selekcjonera polskiej kadry. - Nie wierzyłem w to, że nowy, niedoświadczony trener, z drużyną obarczoną problemami kadrowymi i mocno przybitą ostatnimi imprezami tyle osiągnie. Nie boję się przyznać do błędnej oceny, wręcz jestem szczęśliwy, że się myliłem. Tym większy jest mój szacunek do Stephana Antigi za to, co osiągnął. Moment, kiedy uwierzyłem w medal nadszedł, gdy już zobaczyłem mecze Polaków w trzeciej rundzie, gdy Finlandia już odpadła. Wtedy przypadły mecze z Brazylijczykami i Rosjanami. Wtedy uwierzyłem. Stephanowi i całej reprezentacji będzie teraz bardzo ciężko osiągnąć coś więcej, bo większe są tylko Igrzyska Olimpijskie. Jednak z całego serca życzę im i tego oraz utrzymania poziomu. Niech złota nam przybywa - podsumował statystyk drużyny dowodzonej przez Tuomasa Sammelvuo.
Złota drużyna rozpadła się z dnia na dzień tuż po zakończeniu historycznych mistrzostw: koniec kariery reprezentacyjnej ogłosili Michał Winiarski, Mariusz Wlazły, Krzysztof Ignaczak i Paweł Zagumny. Czy znajdą się następcy? - Będzie bardzo ciężko utrzymać ten poziom, jednak liczę na to, że będzie tak, jak w tym sezonie. Stephan pokazał, że potrafi poukładać drużynę, żeby była to faktycznie drużyna przez duże D. Uważam, że Bartosz Kurek, Zbigniew Bartman i kilku innych zawodników będzie mile widzianych w kadrze, jednak muszą udowodnić na boisku, że coś wniosą do tej drużyny. Teraz mamy czas na to, żeby się cieszyć tym medalem, a czas i mecze tegorocznej PlusLigi pokażą, kto zasłuży na bycie w kadrze, a kto nie. Mam nadzieję, że pojawi się kilka talentów, z których Stephan będzie mógł mieć korzyść w naszej drużynie narodowej – stwierdził Sołoducha.
Którzy kibice są lepsi: polscy czy fińscy? Polak związany od dwóch lat z drużyną Suomi przyznawał w rozmowie z naszym portalem, że tysiące kibiców z Finlandii, które na żywo dopingowały swoich ulubieńców podczas pierwszego tygodnia mistrzostw w katowickim Spodku, zasługują na wiele słów uznania. - Polskich kibiców bardzo ciężko jest przebić, więc odpowiem bardzo dyplomatycznie: polscy kibice mogli poczuć oddech rywali na plecach, bo fińscy kibice są chyba największą niespodzianką tego turnieju - ocenił statystyk ZAKSY.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)