Mauro Berruto zmienił bieg mojej kariery - rozmowa z Mikko Esko, rozgrywającym reprezentacji Finlandii

Doświadczony, 36-letni zawodnik Suomi opowiedział o wpływie, jaki wywarła na jego przyszłość współpraca z włoskim trenerem. Wspomniał też, że w głowie nie przewija mu się myśl o zakończeniu kariery.

Wiktor Gumiński: Podczas Mistrzostw Świata 2014 występowałeś w wyjściowym składzie na zmianę z Eemim Tervaporttim. Wasza rywalizacja na treningach była tak bardzo wyrównana?

Mikko Esko: Rozpocząłem w "szóstce" pierwszy mecz turnieju przeciwko Kubie, ale Eemi zmienił mnie w pierwszym secie i pozostał na boisku już do końca. Z Koreą Południową rozegrałem całe spotkanie, a później graliśmy już w parach: Tervaportti z Ollim-Pekką Ojansivu, ja z Urpo Sivulą. Pierwszy raz w czasie mojej kariery doświadczyłem takiej ilości zmian w składzie, ale nasz trener wiedział, że turniej jest długi i roszady personalne wyjdą nam na dobre.
[ad=rectangle]
Przywiązanie rozgrywającego do konkretnego atakującego to obecnie żelazna zasada w fińskiej drużynie?

- Grałem już z Ojansivu, nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. Czasami ćwiczyliśmy też takie ustawienie przed mundialem, nadal od czasu do czasu testujemy je na treningach. Tervaportti i Ojansivu znają się już jednak od wielu lat. Kiedy ja byłem podstawowym rozgrywającym, oni zawsze grali ze sobą na treningach, po drugiej stronie siatki, dzięki czemu wypracowali wzajemną nić porozumienia. Trener wstawia ich do składu, kiedy trzeba przyspieszyć, bądź zmienić, grę na linii rozgrywający-atakujący.

Występujesz w zespole narodowym już od wielu lat. Pamiętasz największy sukces fińskiej siatkówki, jakim było zajęcie 4. miejsca na Mistrzostwach Europy 2007 w Rosji. Trenował was wówczas Mauro Berruto. Jak wspominasz współpracę z włoskim szkoleniowcem?

- Kiedy Mauro przejął naszą reprezentację w 2005 roku, występowałem w niej już od około dwóch lat. Po przyjściu do Finlandii wprowadził naprawdę wiele modyfikacji. Chciał zmienić praktycznie wszystko, dzięki czemu szybko staliśmy się większymi profesjonalistami. Nauczył nas innego podejścia mentalnego. Zawsze chciał widzieć zawodników walczących przeciwko najsilniejszym zespołom, takim jak Brazylia czy Rosja. Nie satysfakcjonowało go wywalczenie jednego seta, ciągle pragnął więcej i więcej. Mnie osobiście pomógł przenieść się do Serie A, do zespołu z Padwy, w którym był wówczas trenerem. Dzięki temu, przez cały rok miałem szansę rywalizować na wysokim poziomie, ponieważ to właśnie za czasów Berruto dołączyliśmy także do rozgrywek Ligi Światowej. A grając cały czas przeciwko najlepszym można mieć pewność czynienia postępów. Włoch odegrał naprawdę istotną rolę podczas mojej kariery.

Berruto należy do grona ludzi ekspresywnych. Wasz obecny trener, Tuomas Sammelvuo, również od zawsze był dość żywiołowy. Fińscy siatkarze potrzebują tego typu szkoleniowców?

- Nasi gracze na pewno są bardziej spokojni niż impulsywni. Możliwe, że to dobrze, iż mamy trenerów pulsujących emocjami, ale w sumie nie wiem, czy to konieczny warunek. Ważne jest, by szkoleniowiec potrafił zachować chłodną głowę, kiedy jest taka potrzeba. Berruto był impulsywny podczas toczącej się gry, ale na czasach, gdy przemawiał, cały czas był niezmiernie skoncentrowany. Nie pamiętam, by kiedykolwiek, przy zawodnikach, stracił kontrolę nad sobą.

Skąd w Polsce wzięło się tylu fińskich kibiców? Siatkówka nie jest chyba w waszym kraju zbyt popularnym sportem.

- Nie jest, lecz nasza drużyna wzięła udział w mistrzostwach świata po raz pierwszy od 32 lat. Fani podążają za nami od momentu wywalczenia 4. pozycji na mistrzostwach Europy w 2007 roku. To niesamowite, jak wielu naszych sympatyków przyjechało do Wrocławia i Katowic. Mam już 36 lat, więc przez całą karierę miałem okazję obserwować, jak rozwijał się nasz ruch kibicowski. Świadomość, że samemu się do tego również przyczyniłem, jest fantastycznym uczuciem. Zapamiętam na całe życie scenę, jak podczas jednego ze spotkań, kibice, specjalnie dla mnie, odśpiewali piosenkę urodzinową. To było coś specjalnego.

Czy zatem siatkówka w Finlandii ma kiedykolwiek szansę na uzyskanie zbliżonej popularności do hokeja?

- (śmiech) Nie sądzę. Hokej jest u nas tak popularny, że w najbliższym czasie jest to niemożliwe. Ale na chwilę obecną, jesteśmy już w Finlandii całkiem rozpoznawalni. Siatkówka może być sportem numer 2 lub 3.

A ty myślałeś kiedyś o zostaniu hokeistą?

- Tak, za młodu rozegrałem jeden sezon w drużynie hokejowej. Potem uświadomiłem sobie jednak, że szczególnie mnie to nie kręci. Możliwe, że nie byłem wystarczająco dobry. Lepiej mi szło w siatkówce, dlatego wybrałem tą drogę. Hokeja bardzo lubi mój syn, który w grudniu skończy 4 lata. Ale na razie interesuje go w sumie każdy sport.

Jak długo będziemy cię jeszcze oglądać na siatkarskich parkietach? Myślisz o powrocie do ligi fińskiej?

- Nie wiem, ile lat jeszcze pogram. Na chwilę obecną czuję się bardzo dobrze fizycznie, ale ciągle pozostaję bez klubu. Chciałbym uprawiać siatkówkę, dopóki będę w stanie reprezentować barwy dobrych drużyn, dopóki będę otrzymywał ciekawe oferty. Możliwe, że zagram również w lidze fińskiej, ale nie uważam tego za konieczne. Nadal mam motywację do gry na wyższym poziomie.

Źródło artykułu: