Do niedzielnego spotkania siatkarze Effectora podchodzili z optymizmem, lecz po ostatniej akcji nastroje już nikomu nie dopisywały. - Radom zagrał naprawdę bardzo dobre zawody, grał bardzo konsekwentnie, błędy im się specjalnie nie zdarzały, było ich trochę więcej tylko w tym trzecim secie - ocenił Dariusz Daszkiewicz.
[ad=rectangle]
- Zaczęliśmy bardzo słabo, było widać, że byliśmy wystraszeni - kontynuował trener kielczan. Gospodarze, co prawda zostawili na parkiecie bardzo dużo zdrowia, ale nie przełożyło się to na ugranie choćby jednego seta. - Z upływem meczu graliśmy trochę lepiej, ale nie potrafiliśmy dobrze zacząć żadnego seta. W każdym zespól z Radomia nam uciekał, dwa razy prowadził 8:4 na pierwszej przerwie technicznie i punkt po punkcie próbowaliśmy odrabiać, ale bardzo ciężko nam to szło.
Najwięcej emocji dostarczyła trzecia partia, w której ekipa ze świętokrzyskiego była blisko odrobienia strat. - Mieliśmy punkt straty i dwa razy piłkę w górze, żeby doprowadzić do remisu. Niestety po długiej akcji nie udało nam się to - mówił niepocieszony. W opinii 46-latka różnica w ataku była kluczowa. - Radom miał zdecydowaną przewagę na siatce. Ich siła ognia była zdecydowanie większa. Ponad 20 proc. różnicy w skuteczności ataku to naprawdę bardzo dużo.
Szkoleniowiec mimo falstartu nie miał pretensji do swoich zawodników. - Nie będę mówił, że ktoś zawiódł na całej linii, to pierwszy mecz. Grzegorz Pająk debiutował w roli pierwszego rozgrywającego, Mateusz Bieniek w roli pierwszoplanowego środkowego, wiec na pewno tym chłopakom potrzeba trochę czasu, żeby okrzepli - zaznaczył.
Wśród wielu popełnionych błędów znalazł się również jeden, bardzo istotny pozytyw, który ma być fundamentem przyszłych zwycięstw. - Chcę pochwalić zespół za walkę do końca. Mam nadzieję, że tego nam nigdy nie zabraknie i będzie to naszym atutem, na tyle, że w końcu ten set odwrócimy i pozwoli nam to wygrać spotkanie, mam nadzieję, że będzie to jak najszybciej - zakończył Daszkiewicz.