W pierwszych dwóch spotkaniach ligowych podopieczni trenera Jakuba Bednaruka mieli problemy z wejściem w mecz. Zarówno w Bydgoszczy, jak i w Warszawie, przegrali pierwsze sety w kiepskim stylu, właściwie bez walki, dopiero później odzyskiwali pełnię swych umiejętności i ostatecznie wygrywali w piątym secie. W meczu z AZS Częstochowa było inaczej, już od pierwszego gwizdka młodzi zawodnicy AZS Politechniki Warszawskiej wykazywali dużą determinację i chęć zmiecenie rywala z boiska. - Przez ostatnie trzy dni powtarzaliśmy sobie na każdym treningu, że tym razem musimy lepiej zacząć mecz. Znacznie bardziej skoncentrowani byliśmy przy każdej akcji. Przycisnęliśmy przeciwnika od razu bardzo mocno i wreszcie wygraliśmy pierwszego seta. A dalej już poszło - cieszył się Michał Filip. - Rywal dziś popełniał bardzo dużo błędów własnych, zwłaszcza na zagrywce, i to na pewno nam pomagało. Ale to się zaczęło od naszego dobrego przyjęcia, bo trzeba było naprawdę trudnych serwisów, żeby to miało wpływ na naszą grę. Dlatego oni musieli bardzo ryzykować w polu serwisowym, a wtedy zawsze jest więcej pomyłek - oceniał.
[ad=rectangle]
Młody zawodnik dotychczas grał na przyjęciu, do występów na pozycji atakującego zmusiła go sytuacja kadrowa w warszawskim zespole. Poważnej kontuzji barku doznał Paweł Mikołajczak, a drugi atakujący też nie jest jeszcze w pełni formy, więc trzeba było znaleźć inne wyjście. - Trochę się obawiałem na początku gry na pozycji atakującego, ale czuję się zaskakująco dobrze, muszę przyznać. Jak zacząłem trenować na tej pozycji, to miałem spore problemy z linią trzeciego metra, robiłem błąd przejścia za błędem. Dużo pracowałem nad tym, żeby to wyeliminować i teraz już nawet o tym nie myślę. Bardzo się cieszę, że trener mi zaufał i staram się mu odpłacić jak najlepszą grą. Ciężko pracujemy na treningach z Piotrkiem (Lipińskim - przyp. red.), żeby się zgrać i czuję, że robię postępy - mówił zdobywca drugiej już w tym sezonie statuetki MVP.
Dwudziestolatek w lecie został powołany do reprezentacji Polski na Ligę Europejską, gdzie dostał znacznie więcej możliwości grania niż w sezonie klubowym w Asseco Resovii. - Doświadczenie z Ligi Europejskiej zdecydowanie mi teraz pomaga, na przykład nie mam już tak zwanej presji telewizyjnej. Nauczyłem się właśnie w lecie, jak sobie radzić w takiej sytuacji, nie stresuję się już. I oczywiście sportowo to było bardzo istotne, to były rozgrywki na zdecydowanie wyższym poziomie, niż miałem do tej pory. Dla takich młodych zawodników jak większość reprezentacji Polski to było bezcenne doświadczenie. Na pewno dzięki temu rozwinąłem się jako siatkarz. Sztab szkoleniowy wiele czasu poświęcił na uczenie nas rozwiązań ataku z piłek sytuacyjnych i to bardzo teraz procentuje. Teraz na treningach w Warszawie też dużo ćwiczymy, żeby nie psuć takich sytuacji, podejmować ryzyko, ale na rozsądnym poziomie. To są najważniejsze piłki, kto wygrywa na wysokiej piłce, ten wygrywa mecz - stwierdził atakujący.
Zwycięstwo z AZS Częstochowa było trzecim z rzędu i jest to historyczny wyczyn Inżynierów, bo tak dobrego otwarcia sezonu nie było jeszcze nigdy w stołecznym klubie. - Nie wiedziałem, że przechodzimy do historii, ale bardzo się cieszę, że to się stało ze mną w składzie. Trzy zwycięstwa to na pewno dobry początek, a mam nadzieję, że z czasem będzie jeszcze lepiej - zakończył zadowolony siatkarz, który w stolicy jest na rocznym wypożyczeniu z Rzeszowa.
Oby nam rósł z formą na w pełni ukształtowanego zawodnika - i to niech będzie podst Czytaj całość