Vital Heynen i sztuka gry w... bilard

Trener Transferu Bydgoszcz był jednym z nieoczekiwanych gości rozgrywanego w hali "Centrum" spotkania między Tauronem Banimexem MKS Dąbrowa Górnicza i Pałacem Bydgoszcz.

Trudno się dziwić, że Vital Heynen jest przez niektórych uważany za człowieka uzależnionego od siatkówki. Belg wraz ze swoim Transferem Bydgoszcz przyjechał do Sosnowca na sobotni mecz z MKS-em Banimeksem Będzin, a dzień wcześniej znalazł czas na to, by mimo nawału pracy obejrzeć w Dąbrowie Górniczej mecz z udziałem innej drużyny znad Brdy, Pałacu Bydgoszcz. - Od razu zaznaczam, że tak naprawdę nie wiem nic o obu drużynach... Przecież ja na dobrą sprawę nic nie wiem o siatkówce kobiet! - podkreślał z uśmiechem podczas rozmowy z naszym portalem Belg, który najwidoczniej postanowił nadrobić zaległości w tej dyscyplinie sportu: po spotkaniu rozmawiał on długo z przedstawicielami Pałacu, a najdłużej z... libero Anną Korabiec, z którą dogłębnie analizował cały przebieg spotkania z Tauronem Banimexem MKS Dąbrowa Górnicza.
[ad=rectangle]

- Co jest najważniejsze w siatkówce? Część ludzi uważa, że punkty, ale właściwa odpowiedź jest inna: błędy. Ta gra nie polega tak naprawdę na zdobywaniu punktów, tylko na ich oddawaniu rywalowi. Zespół z Bydgoszczy po prostu oddał ich w tym meczu za dużo. Nie mam wglądu w statystyki spotkania, ale każdy wyraźnie widział, jak wiele pomyłek popełniał Pałac w ataku i jak często nie radził sobie w grze na siatce. Dzięki temu drużyna przeciwna mogła spokojnie i łatwo zwyciężyć. Do tego doszły tak oczywiste przypadki prostego oddania punktów jak niedokładne przyjęcia. I to jest w tym sporcie normalne, po tym poznaje się drużyny gorsze i lepsze - tak Heynen ocenił przebieg spotkania w hali "Centrum".

Czy przyczyn tak wyraźnej dominacji rywalek nad Pałacankami należy upatrywać w niskiej średniej wieku bydgoskiej ekipy? - Nie jestem trenerem siatkarek z Bydgoszczy i broń Boże nie zamierzam wchodzić w kompetencje pani trener, ale gdybym nim był, nigdy nie użyłbym średniej wieku jako tłumaczenia porażki. Każdy siatkarz musi sporo się uczyć w trakcie swojej kariery, niezależnie od tego, ile ma lat. Każdy potrafi zaserwować dziesięć razy z rzędu nad siatką i w pole, z tym że nie zawsze będzie to zagranie trudne dla przeciwnicza. Sztuką jest podjąć ryzyko nawet za cenę błędu. Doświadczenie pomaga, ale przede wszystkim należy wymagać równowagi między ryzykiem a grą nastawioną na brak błędu, a poza tym kluczowe są umiejętności - wyjaśnił selekcjoner kadry Niemiec.

fot. Fotoszer
fot. Fotoszer

Na pytanie o różnice między siatkówką kobiet i mężczyzn szkoleniowiec Transferu odpowiedział... w swoim stylu. - Mam doświadczenie w pracy z siatkarkami plażowymi, ale to nie oznacza, że mam inny system gry. Ten jest wciąż taki sam: unikać błędów! Tak jest w każdym sporcie, piłce nożnej, snookerze... Albo bilardzie! Wie pan, czemu ludzie nienawidzą grać ze mną w bilard? Bo nie gram tak, by wbić bilę do łuzy, ale tak, by utrudnić wszystkim innym dobre wbicia i nie popełnić przy tym błędu. I to samo nastawienie chcę przekazać swoim podopiecznym - wytłumaczył Heynen.

Sam mecz, choć był krótki i jednostronny, bardzo spodobał się byłemu rozgrywającemu Noliko Maaseik. Na tyle, by ten całkiem poważnie zadeklarował: - Może pewnego dnia spróbuję trenowania kobiecego zespołu, kto wie? Powiem więcej: kiedyś na pewno to zrobię! Bardzo mi się podoba ten sport, a jeżeli ktoś sądzi, że jest to tylko gorsza i mniej ciekawa odmiana męskiej siatkówki, jest w błędzie. To zupełnie inna dyscyplina, ale ile w niej jest gry obronnej, a ja tak uwielbiam obronę! Czekam na dzień, w którym zacznę pracę z zespołem siatkarek, może być ciekawie - uznał z uśmiechem trener Transfery Bydgoszcz.

Źródło artykułu: