- Bardzo się cieszymy, że nasza zwycięska seria trwa. Do tej pory straciliśmy tylko jeden punkt, myślę, że to jest niezły wynik. W meczu z Transferem nasza gra się trochę nie układała. To było dla nas ciężkie spotkanie, ale najważniejsze jest to, że udało nam się zwyciężyć - powiedział po wygranej w Bydgoszczy Mateusz Mika.
[ad=rectangle]
Początek meczu nie wskazywał jednak na to, że goście mogą z grodu nad Brdą wywieźć komplet punktów. Pierwszą partię rozpoczęli bowiem fatalnie, przegrywając 0:6. Z biegiem czasu zdołali jednak nawiązać walkę z rywalami, choć na odrobienie strat zabrakło czasu. - Utknęliśmy na dzień dobry w jednym ustawieniu i nie mogliśmy z tego wyjść. Później na szczęście coś ruszyło, udało nam się powalczyć i wrócić do gry. To było bardzo ważne, bo drugiego seta rozpoczęliśmy z trochę innym podejściem, niż gdybyśmy całą inauguracyjną partie zagrali tak, jak jej początek - przyznał przyjmujący Lotosu Trefla Gdańsk.
Złoty medalista Mistrzostw Świata 2014 nie ukrywa, że kluczowe dla losów meczu były dwie kolejne partie, które jego zespół po emocjonujących końcówkach rozstrzygnął na swoją korzyść. - Z pewnością duży wpływ na końcowy wynik miały końcówki drugiego i trzeciego seta. W tych partiach każda piłka była na wagę zwycięstwa, bo kończyły się one na przewagi. Gdybyśmy je przegrali, ten mecz na pewno wyglądałby inaczej - stwierdził wychowanek Hejnała Kęty.
Spotkanie w Bydgoszczy, było kolejnym bardzo udanym występem Mateusza Miki, od czasu zakończenia turnieju mistrzostw świata. Reprezentant Polski w meczu przeciwko Transferowi zapisał na swoim koncie 23 punkty i był jedną z najjaśniejszych postaci w swoim zespole. 23-latek twierdzi jednak, że nie odczuwa na sobie specjalnej presji, związanej z odpowiedzialnością za wynik. - Mamy taki zespół, że każdy może dodać coś od siebie, każdy może przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę tak jak to dziś zrobił Damian Schulz wchodząc z ławki, także ta odpowiedzialność za wynik rozkłada się u nas na wszystkich graczy - stwierdził Mika.