Czy to jest kryzys mistrzów Polski? Ktoś im wbija niezłą szpilę!

Już dwa spotkania w siatkarskiej PlusLidze przegrali podopieczni Daniela Castellaniego. W Lidze Mistrzów na inaugurację ulegli VfB Friedrichshafen, ale potem wyszli z opresji, ogrywając Panathinaikos. Ich sytuacja na arenie krajowej i międzynarodowej nie wygląda jednak najlepiej. Czyżby nadchodził jeden z najgorszych sezonów w ostatnich latach dla PGE Skry?

Letnie wzmocnienia bełchatowskich działaczy pozwalały bardzo entuzjastycznie spoglądać w przyszłość. Piotr Gacek, Marcin Możdżonek, Dawid Murek, Jakub Jarosz czy Bartosz Kurek - takie nazwiska miały być gwarancją kolejnych sukcesów. Prawdziwą gwiazdą, która dołączyła do zespołu mistrzów Polski, jest jednak Miguel Angel Falasca.

Mistrz Europy poniżej oczekiwań

Jeden z najlepszych rozgrywających Europy miał wnieść do naszej ligi zupełnie nową jakość. Hiszpan zamiast w znakomity sposób kreować akcję PGE Skry, co chwilę ściąga na siebie masę krytyki. Przede wszystkim prezentuje zupełnie inny styl gry, niż jego partnerzy. I tym sposobem zagrywa choćby szybkie piłki do lubiącego atakować z dużej wysokości Mariusza Wlazłego. Nic więc dziwnego, że partnerzy z zespołu narzekają na brak zrozumienia z 35-latkiem. - Musimy popracować na treningach nad zgraniem. Nie wygląda ono bowiem tak, jakbyśmy sobie tego wszyscy życzyli. Miguel też musi dopasować się do każdego z zawodników - mówi w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Murek.

Nie da się ukryć, że nad Falascą ciąży wielka presja. Każdy oczekiwał od niego, iż z dnia na dzień stanie się gwiazdą PlusLigi, tymczasem nie wywyższa się ponad ligową przeciętność. - Oczekiwania pewnych osób wobec niego rzeczywiście są duże. Do Bełchatowa przyszedł przecież po to, aby prowadzić grę drużyny. Wymagamy jednak od niego tyle samo, co od każdego innego gracza - przyznaje Murek.

Ktoś im wbija szpilkę

Po wymienieniu większości zawodników, podopieczni Castellaniego mają problemy ze zrozumieniem się na boisku, o czym świadczy wspomniany wyżej przykład Falasci. Sporo zastrzeżeń jest także do przyjęcia i skuteczności w ataku. Pytanie tylko, jaka w tym "zasługa" umiejętności siatkarskich zawodników, a jaka... złośliwości losu.

Stephane Antiga, który w zeszłym sezonie słynął właśnie ze znakomitego przyjęcia, od pewnego czasu jest kontuzjowany. Prawdopodobnie wróci na spotkanie z Iskrą Odintsovo, ale nie wiadomo, czy będzie w odpowiedniej dyspozycji, aby grać. Niezdolni do gry są również: Paweł Maciejewicz, Janne Heikkinen, Marcin Możdżonek, Jakub Jarosz i Dawid Murek (dwaj ostatni nabawili się urazów w ostatnim meczu z ZAKSĄ). - Żartobliwie można powiedzieć, że ktoś nam wbija niezłą szpilę. Trochę tych urazów nam się nazbierało... Nie da się ukryć, jest to pewien problem. Musimy się teraz borykać z tymi problemami, choć mam nadzieję, że nie okażą się one aż tak poważne - twierdzi ten ostatni.

Niewątpliwie największym osłabieniem Skry jest brak Mariusza Wlazłego. - Mamy tak szeroką kadrę, że z takich sytuacji musimy jakoś wychodzić - mówił przed meczem z kędzierzynianami Jacek Nawrocki, drugi trener bełchatowian. Ale potem na parkiecie wyszło, ile 25-latek znaczy dla swojej drużyny. Czy jego nieobecność mogła spowodować, że mistrzowie Polski przegrali z zespołem Krzysztofa Stelmacha? - Nie wydaje mi się. Zadecydowała nie najlepsza gra i błędy, których się dopuściliśmy. Trzeba też przyznać, że rywale rozegrali bardzo dobre zawody - tłumaczy Murek.

Stawiają na Ligę Mistrzów

Zdaniem Ryszarda Boska, bełchatowianom ewidentnie brakuje Wlazłego i Antigi. - Ten pierwszy jest ważnym elementem drużyny, potrafi przesądzić o losach meczu. Z kolei ten drugi znakomicie spisuje się na przyjęciu. Na pewno przez te urazy trener Castellani ma mniejsze pole manewru, nie może stawiać na najlepiej dysponowanych zawodników i dokonywać zmian, jakich by chciał - mówi serwisowi SportoweFakty.pl mistrz olimpijski z Montrealu 1976.

Nie ulega wątpliwości, iż obecna forma ekipy Castelaniego jest daleka od ideału. Zdecydowanie odbiega także od przedsezonowych oczekiwań kibiców. Naszpikowana gwiazdami Skra w tym sezonie będzie miała wielkie problemy - i na krajowym podwórku, i na arenie międzynarodowej. Warto przecież pamiętać, że coraz więcej zespołów ma chrapkę na zwycięstwo w PlusLidze, a grupa Skry w Lidze Mistrzów jest zdecydowanie najsilniejsza. Bełchatowianie zapewne mieliby szansę wyjść z opresji, gdyby nie urazy kluczowych zawodników... - To właśnie kontuzje są ich największym problemem. Chociaż proszę też nie zapominać, że Skra jest głównie nastawiona na Ligę Mistrzów. Na pewno porażka z Friedrichshafen mocno ich zmobilizowała. Kto wie, jak radziliby sobie teraz w lidze, gdyby nie te urazy - twierdzi Bosek.

Źródło artykułu: