Przed rozpoczęciem rozgrywek PlusLigi częstochowianie po cichu mówili o tym, że ich celem jest zakończenie fazy zasadniczej w czołowej ósemce. Początek sezonu w wykonaniu AZS-u Częstochowa nie był najgorszy. Akademicy co prawda w trzech setach i kiepskich stylu ulegli ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle i AZS Politechnice Warszawskiej, ale zdobyli punkt w potyczce z Jastrzębski Węgiel i pokonali 3:0 Cerrad Czarnych Radom oraz Effector Kielce.
[ad=rectangle]
I to był w zasadzie koniec dobrej gry częstochowian. Od wygranego wyjazdowego meczu z kielczanami, AZS zanotował dziewięć porażek i tylko raz pokonał rywali. Wyższość Akademików musiał uznać BBTS Bielsko-Biała. Od wygranej z bielszczanami zespół z Częstochowy zanotował sześć kolejnych porażek, wygrał w nich tylko jednego seta (z Cuprum Lubin). W dodatku po wyjazdowej przegranej z MKS-em Banimexem Będzin wybuchł konflikt pomiędzy drużyną i najzagorzalszymi kibicami, przez co atmosfera na meczach AZS-u jest wręcz grobowa.
Siatkarze AZS-u przed każdym meczem zapewniają, że chcą przerwać złą passę, lecz ich największą bolączką jest gra w końcówkach seta. O ile do dwudziestego punktu Akademicy potrafią nawiązać wyrównaną walkę z najmocniejszymi drużynami PlusLigi. Podobnie było w ostatnim meczu przeciwko Jastrzębskiemu Węglowi. - Znów wróciliśmy do tej gry, nie wiem czy jest to spowodowane kryzysem albo tym, że mamy trochę problemów zdrowotnych. Gramy dobrze do dwudziestego punktu i od tego stanu przeciwnicy nam odskakują w dużych seriach. Później odchodzi wiara, następnego seta zaczynamy serią złych przyjęć, a w tym elemencie mamy trochę kłopotów. Musimy to jak najszybciej wyeliminować, ale na to trzeba czasu. Nie mamy za dużo zmian i to obciążenie na tych zawodników jest duże - powiedział trener Akademików, Marek Kardos.
Szkoleniowiec biało-zielonych zwraca również uwagę na inne problemy częstochowskiego klubu. - Nawet jak się przegrywa, to trzeba naciskać rywala, a my robimy bardzo dużo błędów zarówno na zagrywce, jak i piłkach, które nie są idealne ale można z nich zrobić punkty. Tutaj się palimy, to jest PlusLiga i trzeba szanować piłkę, by bronić ją na potrójnym bloku i skonsolidować się w obronie. Jeżeli będziemy pozbywali się szybko piłki, to ona nam będzie szybko wracać. Czy to jest Masny, Drzyzga, czy Zagumny, to oni takimi piłkami się bedą bawić. Na podwójnym i potrójnym bloku dobrze blokujemy - ocenił Kardos.
Podobny pogląd na obecną formę prezentowaną przez częstochowski AZS ma Ryszard Bosek. Zdaniem dyrektora sportowego tego klubu, siatkarze dobrze prezentują się na treningach, lecz mają problemy, by potwierdzić to podczas meczów ligowych. - Nie potrafimy opanować emocji. Konfrontuję sobie naszą grę z treningami i widzę na co ten zespół stać i jak potrafi się sprzedać. To jest dla nas kłopot, jeżeli uda nam się opanować emocje, to wtedy będziemy tym zespołem z początku rozgrywek ligi - stwierdził Bosek.
Receptą na polepszenie wyników mają być wzmocnienia. Do kadry AZS-u Częstochowa dołączyli Paweł Pietkiewicz oraz Guillaume Samica. Francuz w ekipie prowadzonej przez Kardosa będzie najbardziej doświadczonym zawodnikiem i ma być mentalnym liderem Akademików, który w trudnych momentach będzie potrafił poderwać zespół do walki. Pod Jasną Górą nie ukrywają, że kolejny sezon z rzędu walki o uniknięcie ostatniego miejsca w tabeli to za dużo jak na utytułowany klub, jakim jest AZS Częstochowa.