W szeregach polskiego zespołu z powodu problemów ze zdrowiem zabrakło trenera Sebastiana Świderskiego oraz aż pięciu zawodników: Pawła Zagumnego, Pawła Zatorskiego, Jurija Gladyra, Łukasza Wiśniewskiego oraz Michała Ruciaka. Z pewnych względów proceduralnych nie mógł także wystąpić Holender Nimir Abdel-Aziz.
Pierwsze fragmenty spotkania ułożyły się zdecydowanie po myśli zawodników Arkasu. Po zaledwie kilku minutach gry, za sprawą udanych akcji w ataku Gavina Schmitta oraz Leonela Marshalla prowadzili oni już 9:3. Zwrot wydarzeń nastąpił jednak nadspodziewanie szybko, a rozpoczął się, kiedy w polu serwisowym stanął Kay van Dijk. Holender popisał się serią mocnych i trudnych zagrywek, które niejednokrotnie wywołały chaos po drugiej stronie siatki. Najczęściej wywoływany do ataku po stronie gospodarzy był wówczas Kevin Tillie, lecz Francuz kompletnie nie radził sobie z obowiązkami ofensywnymi, a konkretnie z blokiem rywali. Między innymi dzięki kilku jego niepowodzeniom ZAKSA wyrównała na 11:11.
[ad=rectangle]
Druga część pierwszego seta ponownie należała już jednak do podopiecznych Glenna Hoaga. Sygnał do rozpoczęcia ucieczki ponownie dał im Schmitt, wrzucając wyższy bieg jeszcze przed drugą przerwą techniczną, na której to turecka drużyna wygrywała 16:12. Kolejnej pogoni kędzierzynianom nie udało się już rozpocząć. Czteropunktowa zaliczka w zupełności wystarczyła siatkarzom Arkasu do kontrolowania dalszych losów partii. Dobrą zmianę za Tilliego dał John Perrin, a miejscowi pewnie zwyciężyli w inauguracyjnej odsłonie 25:20.
Nieudane otwarcie całego spotkania nie załamało zdziesiątkowanej kontuzjami polskiej drużyny. Ekipa prowadzona tego dnia przez Michała Chadałę weszła w drugą partię bez żadnych kompleksów, od początku nawiązując wyrównaną walkę z faworyzowanym rywalem. Znakomicie w grze obronnej oraz polu serwisowym prezentował się Lucas Loh, zaś z czasem początkowy kryzys w grze na siatce zdołali przezwyciężyć Dickowi Kooy'owi oraz Kay'owi van Dijkowi. Wszyscy skrzydłowi doskonale się uzupełniali, co zaowocowało objęciem przez ZAKSĘ prowadzenia 14:10.
Cztery punkty przewagi nie okazały się bezpieczną zaliczką. Kędzierzynianie zaczęli szybko popadać w tarapaty, ponieważ kolejny bardzo wyraźny dołek formy w ataku złapał Van Dijk. Niezłym pomysłem okazało się wprowadzenie na parkiet w końcówce Dominika Witczaka, który znacznie lepiej stawił czoła szalejącemu po przeciwnej stronie siatki Schmittowi. Gracze z Izmiru doprowadzili do zaciętej końcówki i to oni lepiej wytrzymali wojnę nerwów. Ich triumf 27:25, za trzecią piłką setową, przypieczętował ostatecznie nikt inny jak niezawodny kanadyjski atakujący.
Wygrana po zaciętej walce mocno podbudowała miejscowych, którzy od pierwszych chwil trzeciej odsłony przejęli kontrolę nad biegiem boiskowych wypadków. Bardzo korzystnie na środku siatki prezentował się Mustafa Koc, lecz postacią numer jeden wciąż absolutnie pozostawał Schmitt. Z roli armaty wywiązywał się wręcz wzorowo, bez problemu kończąc kolejne wystawy, a także demolując zawodników ZAKSY z pola serwisowego. Kiedy Arkas prowadził już 16:10, stało się praktycznie jasne, że zwycięzcę dwumeczu wyłoni dopiero "złoty set".
Turecka drużyna bez problemu zwyciężyła w regulaminowym czasie 3:0, ponieważ utrzymała bardzo wysoką skuteczność na skrzydłach. Schmitta bardzo mocno wsparł jego rodak, Perrin. Ponadto w udanym stylu na parkiet powrócił Tillie, poważnie dając się kędzierzynianom we znaki swoim kąśliwym serwisem, dzięki czemu Trójkolorowi zakończyli tą partię z dorobkiem zaledwie 16 "oczek".
Przebieg "złotego seta" od inauguracyjnej akcji pokazał, że zawodnicy z Izmiru grali w nim pod zupełnie innym ciśnieniem. Kibice na trybunach jeszcze na dobre nie zdążyli ochłonąć po trzech wygranych partiach przez ich ulubieńców, a ZAKSA już wygrywała 5:2, za sprawą lawiny pomyłek po stronie gospodarzy. Po ich stronie zawiódł nawet dotąd właściwie nieomylny Schmitt. Szybko wypracowana przewaga tchnęła potężny wiatr w żagle kędzierzyńskiego "okrętu". Za jego sterami stanął duet przyjmujących Kooy-Loh. Szybko okazało się, że para holendersko-brazylijska znalazła sposób na regularne oszukiwanie przeciwników. Zarówno jeden, jak i drugi raz po raz kończyli otrzymywane wystawy, a jedno ze zbić reprezentanta Oranje przypieczętowało triumf polskiej ekipy 15:10 i tym samym jej awans do następnej rundy Pucharu CEV.
Arkas Izmir - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:20, 27:25, 25:16), złoty set - 10:15
Arkas: Tillie, Marshall, Capkinoglu, Koc, Gulmezoglu, Schmitt, Yesilbudak (libero) oraz Perrin, Dunge, Gokgoz, Yucel.
ZAKSA: Rejno, Loh, Superlak, Kooy, Van Dijk, Kaźmierczak, Banach (libero) oraz Witczak, Zapłacki.
Awans: ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Liga turecka jest słaba widać to wyrażnie,żeby 7 drużyna z naszej ligi ogrywała turecką z najlepszej 3.