Wytze Kooistra zszokowany wydarzeniami w Pireusie

Wytze Kooistra po swoim przyjeździe do Pireusu szybko był świadkiem skandalicznych wybryków greckich chuliganów. - Byli to kibice piłkarscy, ale mimo wszystko nie powinno się to wydarzyć - twierdzi.

W tym artykule dowiesz się o:

Przypomnijmy, że podczas spotkania Olympiakosu z PAOK Saloniki dali o sobie znać fanatycy klubu z Pireusu. Po dwóch przegranych przez ich zespół setach zaczęli rzucać w rywali plastikowymi butelkami. - Wszystko zaczęło się od Javiera Jimeneza, który sprowokował całe zamieszanie. Po jednej z udanych akcji dość ekspresyjnie zaczął okazywać swoją radość, ale nie tyłem do siatki, a w naszym kierunku - relacjonuje Wytze Kooistra.
[ad=rectangle]
Zachowanie chuliganów spowodowało dłuższą przerwę, zawodnicy obu drużyn musieli udać się do szatni. - Mecz przerwano na około pół godziny. Spiker i policja próbowali uspokoić sytuację, ale gdy w tie-breaku przegraliśmy 25:27, kibice ponownie oszaleli. Całe zamieszanie przeniosło się później na zewnątrz i cała okolica wyglądała jak krajobraz po bitwie - dodaje Holender. - Trzeba podkreślić, że to byli "kibice" piłkarscy, ale mimo wszystko to było złe. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Owszem, przeciwnik nas prowokował, jednak nic nie usprawiedliwia takiego zachowania. Teraz przytrafiło się to rywalowi, następnym razem może spotkać nas. Co by się stało, gdyby któryś z zawodników został kontuzjowany - zastanawia się zawodnik.

Nic więc dziwnego, że po chuligańskich wybrykach w Pireusie siatkarze odradzają swoim rodzinom kibicowanie w hali. - Moja żona już zapowiedziała, że na pewno nie przyjdzie na mecz z naszymi dziećmi. Zobaczymy, jak sytuacja będzie wyglądała później - komentuje Wytze Kooistra.

Komentarze (0)