Sobotni mecz w Dąbrowie Górniczej był ciekawym widowiskiem. Każdy z setów rozstrzygał się po zaciętej i emocjonującej końcówce, a żadna z drużyn, mimo posiadania kilku "oczek" przewagi, nie mogła być pewna końcowego triumfu. Ostatecznie lepsze okazały się dąbrowianki, które lepiej wytrzymały wojnę nerwów.
[ad=rectangle]
Zagłębianki dobrze spisały się zwłaszcza w decydujących fragmentach czwartego seta. Mimo że przegrywały 13:20, to zdołały odwrócić losy tej partii i wygrać ją 25:23. Po zakończeniu meczu zespół gości nie ukrywał rozczarowania przegraną, zwłaszcza że zdobyty punkt mógł być kluczowy w kontekście miejsca w fazie play-off. - Oczywiście, że szkoda. Niestety w czwartym secie trochę siadłam w ataku. Fakt faktem, jestem trochę zmęczona, grałam w środę mecz, w piątek dwa, w sobotę jeden, w niedzielę też i trochę tego jest, ręka już nie za bardzo funkcjonowała dobrze. Jestem strasznie zła, ale mam tylko nadzieję, że Impel zrobi swoje, wygra za trzy punkty i będziemy w play-offach - powiedziała Malwina Smarzek, która z dorobkiem 33 punktów była liderką swojej drużyny.
Słabsza gra w końcówkach setów to w tym sezonie największa bolączka legionowskiego zespołu. - Nam właśnie często to się zdarza, że w końcówkach "siadamy". Walczymy, walczymy, walczymy i na końcu coś nie gra, niezależnie od tego czy gonimy, czy mamy przewagę. Dochodzi do końcówki i tracimy przewagę - oceniła nadzieja polskiej siatkówki.
Obecny sezon dla 19-letniej atakującej jest debiutanckim w rozgrywkach Orlen Ligi. Radzi sobie ona rewelacyjnie, jest najlepiej punktującą zawodniczką SK bank Legionovii, a także wysoko plasuje się w ligowych statystykach. - Rewelacyjnie? Jest tylko 42 procent skuteczności, punkty są punktami, ale mecz jest przegrany. Liczy się drużyna, a nie to kto ile ma punktów. Mogłabym mieć dwa punkty, jeżeli mecz byłby wygrany byłabym szczęśliwa. To, że w statystykach mam 33 punkty nie ma żadnego znaczenia - skromnie przyznała Smarzek.