Przemeblowana Resovia pokonuje Trefl (relacja)

Asseco Resovia Rzeszów pokonała 3:1 Trefl Gdańsk w meczu, który był ostatnim dla obu drużyn w pierwszej rundzie. Przed spotkaniem murowanym faworytem spotkania byli gospodarze. Z tego tez względu trener rzeszowian Ljubo Travica wpuścił na boisko rezerwowych. Zmiany te sprawiły, że goście zwietrzyli swoją szanse i napsuli sporo krwi miejscowym.

Resovia Rzeszów - Trefl Gdańsk 3:1 (28:26, 25:20, 19:25, 25:21)

Resovia Rzeszów: Paweł Woicki, Mikko Oivanen, Tomasz Kusior, Łukasz Perłowski, Piotr Łuka, Aleksander Mitrović, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Paweł Papke, Krzysztof Gierczyński, Marcin Wika

Trefl Gdańsk: Wojciech Winnik, Wojciech Serafin, Jakub Bednaruk, Łukasz Kadziewicz, Jarosław Stancelewski, Krzysztof Kocik, Marko Samardziś (libero) oraz Dmitryj Skoryj, Dariusz Szulik, Waldemar Świrydowicz, Łukasz Kruk

MVP: Piotr Łuka

Sędziowie: Tomasz Janik (sędzia pierwszy), Marcin Herbik (sędzia drugi)

Widzów: ok. 4000

Pierwsze minuty spotkania w Rzeszowie należały do gospodarzy, którzy przy zagrywce Perłowskiego odskoczyli Treflowi na trzy punkty (5:2). Riposta gości była jednak natychmiastowa. Gdańszczanie wykorzystując niepewną grę na rozegraniu Woickiego doprowadzili do remisu. Nie trwał on jednak długo. Resovia dzięki niezłemu serwisowi wyszła na czteropunktowe prowadzenie (15:11). Miejscowi nie potrafili utrzymać wypracowanej przewagi i po chwili ponownie był remis. Skutecznością w ataku "nie grzeszył" Oivanen, którego ataki były często podbijane przez rywali. Nie do zatrzymania przez Resovię był Winnik, kończący najtrudniejsze piłki. Od stanu 17:17 szala zwycięstwa przechylała się na stronę rzeszowian. Przy zagrywce Mitrovica gospodarze odskoczyli Treflowi, który nie radził sobie z przyjęciem serwisu Serba. Na dodatek Samardzić musiał przedwcześnie opuścić boisko, gdyż nabawił się urazu. - Marko podczas środowego treningu naciągnął sobie mięsień uda. Udało się sprawić, że dzisiaj zagrał, ale przy jednej z interwencji kontuzja się odnowiła - mówił po meczu trener gości Wojciech Kasza Kiedy wydawało się, że wygrana Resovii jest niemal przesądzona goście jeszcze raz przycisnęli miejscowych, co zaowocowało kolejnym remisem w spotkaniu (23:23). W dramatycznej końcówce więcej szczęścia mieli rzeszowianie, którzy wygrali pierwsza partię 28:26.

Od początku drugiego seta trwała wyrównana walka, a prawdziwą lekcję gry środkowym z Rzeszowa dawał Kadziewicz, który kończył wszystkie swoje ataki. Nie da się jednak wygrać, grając jedynie przez środek. Niestety dla gdańszczan, skrzydła Trefla nie były już tak perfekcyjne. Wykorzystali to gospodarze, którzy osiągnęli kilkupunktową przewagę (9:5). Minimalne prowadzenie utrzymywało się przez kolejne minuty spotkania. W ataku rzeszowian pierwsze skrzypce grał Mitorvić. Nie był on jednak pewny punktem w przyjęciu. W końcowej fazie seta, przy zagrywce Woickiego, Resovia powiększyła przewagę i wygrała 25:20.

Trefl po dwóch przegranych setach nie zamierzał jednak się poddawać. Goście na pierwszej przerwie technicznej prowadzili z Resovią 8:5. Gospodarze mieli problemy z przyjęciem zagrywki Serafina, co sprawiało, że mieli problemy ze skutecznym atakiem. Rzeszowianie odrobili straty i doprowadzili do remisu 11:11. Trefl ponownie wyszedł na prowadzenie, a kluczem do skutecznej gry stała się zagrywka. Celem serwów gości stał się Mitrović, który nie radził sobie najlepiej w przyjęciu. Dzięki temu gdańszczanie odskoczyli Resovii na cztery punkty (14:18). Trener Ljubo Travica za Serba posłał do boju Gierczyńskiego. Nie okazał się on jednak zbawieniem miejscowych, którzy przegrali trzecią partię 19:25.

Aby zgarnąć pełną pule w sobotnim meczu Asseco Resovia Rzeszów musiała wygrać czwartego seta. Początek partii nie był jednak pomyślny dla gospodarzy. Wyraźnie uskrzydleni wygranym trzecim setem zawodnicy Trefla z animuszem rozpoczęli kolejną partię, prowadząc na pierwszej przerwie technicznej 8:6. Resovia wydawała się być zaskoczona takim obrotem spraw i nie bardzo miała pomysł na zneutralizowanie rywali. Z marazmu wyciągnął rzeszowian najmłodszy w drużynie Kusior, przy którego serwisie miejscowi odrobili straty i wyszli na minimalne prowadzenie (9:8). Przez kolejne minuty rzeszowianom udało się jeszcze powiększyć przewagę (18:14). Gospodarze, wracając myślami do pierwszego, dosyć dramatycznego w końcówce, seta nie pozwolili gościom na rozwinięcie skrzydeł. Pod koniec seta na zagrywkę ponownie wszedł Kusior i to on wypracował wysoką przewagę swojej drużyny, która wystarczyła do wygrania czwartej partii i całego meczu. - Nie ma co robić ze mnie jakiegoś bohatera. Muszę się jeszcze sporo uczyć, aby grać na wyższym poziomie. Najważniejsze, że pomimo pozmienianego składu potrafiliśmy wygrać - mówił po mecz Kusior.

Komentarze (0)