Marzenia się spełniają - rozmowa z atakującym Trefla Gdańsk, Dawidem Suskim

O marzeniach, stresie i zainteresowaniach portal SportoweFakty.pl rozmawiał z Dawidem Suskim, atakującym Trefla Gdańsk. Dawid Suski jest wychowankiem Juranda Malbork, z Treflem Gdańsk podpisał trzyletni kontrakt. Suski w Plus Lidze zadebiutował 31 października w spotkaniu z ZAKSĄ Kędzierzyn Koźle.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Minda: Zacznę od tradycyjnego: jak to się zaczęło?

Dawid Suski: Moja zabawa z siatkówką zaczęła się w Malborku, kiedy zostałem przyjęty do I klasy liceum. Uczęszczałem tam do klasy o specjalizacji siatkarskiej. Rzemiosła siatkarskiego uczyli mnie wspaniali trenerzy, trener Świst i trener Stopow. Bardzo dużo im zawdzięczam.

Co sprawiło, że pokochałeś siatkówkę?

- Interesuję się i kocham sport w każdej postaci, wybrałem jednak siatkówkę! Gra ta jest bardzo widowiskowa, ciekawa, dynamiczna i szybka. Ja to właśnie lubię (śmiech). To także wielkie emocje, które towarzyszą tej dyscyplinie sportu. Jestem szczęśliwy, że moja pasja jest równocześnie sposobem na życie i zawodem, który daje mi wiele satysfakcji.

Gdyby nie siatkówka, co byś robił?

- Tak, jak mówiłem wcześniej, nie wyobrażam sobie życia bez sportu, dlatego też myślę, że gdybym nie grał w siatkówkę, próbowałbym swoich sił w innym sporcie. W każdym bądź razie, od zawsze chciałem być zawodowym sportowcem.

Jak przyjęli Cię koledzy z drużyny?

- Koledzy z drużyny przyjęli mnie bardzo dobrze, mogę liczyć na nich w każdej sytuacji. Są niezwykle pomocni i przyjacielscy. Atmosfera w drużynie jest nienaganna, nie ma żadnych konfliktów, ciężko pracujemy na treningach i razem cieszymy się z odniesionych sukcesów.

Co się czuje, gdy gra się u boku Kadziewicza, Janicia czy Samardzicia?

- Są to światowej klasy zawodnicy, udzielają wielu ważnych wskazówek, które są mi bardzo pomocne. Tak doświadczeni i ograni na arenie międzynarodowej zawodnicy, dodają mi pewności siebie i zdecydowania w zagraniach, które wykonuję. Gra z tak znakomitymi siatkarzami sprawia mi wiele radości i satysfakcji.

Jak radzisz obie z presją podczas meczów?

- Staram się nie myśleć o meczowej otoczce, czyli widowni, kamerach i rywalach po drugiej stronie siatki. Próbuję się wyłączyć i skupić się na mojej grze i wykonywaniu obowiązków, które do mnie należą. Koledzy z drużyny dają mi także wiele otuchy.

Czy nie stresują Cię także nazwiska po drugiej stronie siatki?

- Jeszcze nie tak dawno temu takich zawodników jak Wlazły czy Szymański widziałem tylko podczas meczów na ekranie telewizora. Teraz mam szanse gry przeciwko nim. To ekscytujące i mobilizujące! Każdego przeciwnika zawsze szanuję i czuję respekt, ale nie na tyle, by się kogokolwiek obawiać.

Na co stać Trefl w tym sezonie?

- Trefl w tym roku jest beniaminkiem Plus Ligi, myślę jednak że mamy duży potencjał. Cały czas są jeszcze rotacje w składzie, co utrudnia nam zgrywanie się ze sobą. Jednak, kiedy to się stanie, a wszyscy zawodnicy wrócą do pełni sił, możemy być groźnym przeciwnikiem dla każdego.

Kiedy przełamiecie złą passę, po raz ostatni wygraliście 22 listopada, było to w meczu z Jadarem?

- Niestety, kilku podstawowych graczy trapią kontuzje, co nie ułatwia nam zadania. Mam nadzieje, że już niedługo nadejdzie nasz czas, czas Trefla Gdańsk i w końcu zaczniemy wygrywać.

Dlaczego tak się dzieje?

- Trudno mi cokolwiek powiedzieć. Na treningach wszystko wygląda bardzo dobrze. Gdy przychodzi czas rozegrania meczu, uchodzi z nas powietrze, ta gra się nie układa.

Czytasz w internecie opinie na swój temat?

- Jak będą to przeczytam (śmiech). A tak na poważnie to nie, nie czytam opinii na swój temat. Oglądam jedynie retransmisje meczów, w których grałem.

Jak spędzasz wolny czas?

- Nie mam, tego czasu wolnego zbyt wiele, gdyż godzę grę w Treflu ze studiowaniem na AWF. Gdy uda mi się wygospodarować, trochę wolnego czasu spędzam go z dziewczyną. Jeżeli mam kilka dni wolnego jadę w odwiedziny do rodziców i braci.

Jaki jesteś poza boiskiem?

- Poza boiskiem jestem uśmiechniętym, szczerym chłopakiem, lubiącym dobrą zabawę w miłym towarzystwie. Dlatego takich ludzi lubię najbardziej. Jestem trochę zwariowanym, szalonym człowiekiem, a po za tym nie robię nic szczególnego. Dawid Suski to normalny dwudziestolatek, może to potwierdzić, każdy kto mnie zna.

Jakie jest Twoje największe marzenie?

- Nie powiem nic nadzwyczajnego. Moim największym marzeniem jest gra w Reprezentacji Polski. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś dostąpię zaszczytu występowania z "orzełkiem na piersi".

Czy uważasz, że warto spełniać marzenia?

- Oczywiście, że tak! W marzenia zawsze warto wierzyć i dążyć do ich spełnienia. Jak to mówią: "marzenia się spełniają".

Jakich rad mógłbyś udzielić osobom, które tak jak Ty chcą osiągnąć swój własny sukces?

- Praca, praca i jeszcze raz ciężka praca. Nie można się zniechęcać, jeśli coś się nie uda, należy wytrwale dążyć do zamierzonych celów. Trzeba przeć do przodu, nie oglądać się za siebie, nie bać się wielkich wyzwań, stawać sobie ambitne postanowienia.

Malbork nie jest dużą miejscowością, dlatego czy łatwo było się stąd wybić, zaistnieć?

- Wszystko co udało mi się, osiągnąć do tej pory zawdzięczam moim trenerom, którzy polecili mnie gdańskiemu zespołowi. Pojechałem z nimi na obóz, ktoś uznał, że warto we mnie zainwestować i podpisać kontrakt.

Zakończę także tradycyjnym, czego Ci życzyć?

- Odpowiem również tradycyjnie, czyli zdrowia.

Komentarze (0)