Zapowiadano walkę o wejście do najlepszej ósemki PlusLigi, a skończyło się na przedostatnim miejscu. Zawodnicy, którzy mieli zapewnić zespołowi z Podbeskidzia stabilizację i służyć doświadczeniem, nie zagrali na miarę pokładanych w nich nadziei. Po ostatnim spotkaniu w ich szeregach słychać było ogromny zawód, bowiem ani sami siatkarze ani sztab szkoleniowy nie przypuszczali, iż dwie porażki będą miały w tym sezonie kluczowe znaczenie.
[ad=rectangle]
Przed sezonem
Bilans bielskiej drużyny w ich pierwszym sezonie po powrocie do PlusLigi można było nazwać fatalnym, dlatego włodarze od razu wzięli się do pracy, kompletując nie tylko skład, ale również sztab szkoleniowy. Zespół miał na koncie trzy zwycięstwa i tylko dziesięć punktów, dlatego radykalne zmiany były nieuniknione.
Po pierwsze, kluczowym posunięciem miało być poszukanie nowego trenera, który poprowadziłby drużynę w sezonie 2014/2015. Pomysł z Januszem Bułkowskim, który świetnie prowadził drużynę w pierwszoligowych rozgrywkach, nie sprawdził się w PlusLidze. Bielszczanie przegrywali mecz za meczem, pokazując walkę w zaledwie kilku pojedynkach. Dopiero pod koniec sezonu postanowiono rozwiązać kontrakt ze szkoleniowcem, a jego miejsce zająć miał związany od lat z bielską siatkówką 71-letni Wiktor Krebok.
Jednak nawet tak znakomity fachowiec, były szkoleniowiec reprezentacji Polski nie był w stanie wykrzesać z zawodników nic więcej. Od początku wiadomo było, iż Krebok poprowadzi zespół jedynie do końca sezonu, dlatego włodarze ponownie byli zmuszeni do szukania jego następcy. Plotek o tym, kto rozpocznie sezon na ławce trenerskiej BBTS-u Bielsko-Biała było bardzo wiele. Ostatecznie zdecydowano się na Piotra Gruszkę, kończącego właśnie swoją karierę i chcącego rozpocząć nowy etap w swoim siatkarskim życiu.
Kolejnym ważnym aspektem, było skompletowanie składu na miarę rozgrywek PlusLigi. Doświadczeni zawodnicy mieli zapewnić drużynie komfort grania, bowiem wspomnienia poprzedniego sezonu nadal nie napawały optymizmem. Nazwisko Piotra Gruszki również miało przyciągnąć siatkarzy, którzy będą chcieli uczyć się od utytułowanego kolegi. - Chciałbym przekazać innym swoją wiedzę. Jeżeli mi się uda, to nie wykluczam, że z rolą szkoleniowca chciałbym związać moją przyszłość. Nie jestem osobą, która mówi, że we wszystkim musi być najlepsza. Chciałbym przede wszystkim przekonać się, czy potrafię nauczyć innych tego, co sam potrafię. W najbliższym czasie zobaczymy, co z tego wyjdzie - mówił w przedsezonowej rozmowie z portalem SportoweFakty.pl nowy trener.
Rewolucja kadrowa nie ominęła więc bielskiego zespołu, a wynik lepszy niż w poprzednich rozgrywkach mieli zapewnić między innymi Wojciech Ferens, Łukasz Polański, Wojciech Sobala, Serhiy Kapelus, a także lider BBTS w poprzednim sezonie - Jose Luis Gonzalez. Potencjał - to słowo przewijało się niemal we wszystkich przedsezonowych wypowiedziach zawodników oraz trenerów ekipy z Podbeskidzia.
Siatkarze BBTS-u Bielsko-Biała rozegrali szereg przedsezonowych sparingów, w których spisywali się bardzo dobrze. Podopieczni Gruszki wygrali turnieje w Kętach oraz Ostrawie, a także pokonali między innymi ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Wyniki napawały optymizmem, dlatego drużyna postawiła przed sobą ambitny cel na sezon 2014/2015 w PlusLidze.
- Moim celem jest awans do play-off. Myślę, że jest to realne, ale jednocześnie bardzo trudne. Chciałbym, aby każdy z zawodników miał w głowie ten cel. Na pewno nie powiem, że chcemy zająć miejsce wyższe niż w poprzednim sezonie, bo to kompletna bzdura. Uważam, że gra wśród najlepszych drużyn po sezonie zasadniczym będzie dla nas fajnym wynikiem. Nie będzie jednak o to łatwo, bowiem kilka innych drużyn marzy o tym samym. Mogę zapewnić, że będziemy walczyć - podkreślał trener Piotr Gruszka.
Wzloty i upadki
Plany trzeba było szybko zweryfikować, bowiem trzy porażki na początek sezonu wyraźnie podcięły zawodnikom skrzydła. Zespół nie prezentował się już tak, jak podczas sparingów, a w trakcie rozgrywanych spotkań wyszło na jaw sporo niedokładności. Mankamenty w grze bielszczan pojawiały się przez większą część sezonu. Podopieczni Gruszki przeplatali dobre spotkania z tymi bardzo słabymi, a pomimo posiadania w składzie doświadczonych środkowych, był jedną z najsłabszych ekip w elemencie bloku.
W fazie zasadniczej zespół z Bielska-Białej potrafił walczyć z faworyzowanymi przeciwnikami, pokonując między innymi Lotos Trefl Gdańsk. Dobre spotkania siatkarze rozegrali również z Jastrzębskim Węglem, Asseco Resovią Rzeszów oraz PGE Skrą Bełchatów. - Szkoda straconej szansy na jakikolwiek punkt w starciu z PGE Skrą Bełchatów. Nie wykorzystaliśmy błędów po stronie rywali oraz tego, że wyjściowym składzie znalazł się Aleksa Brdjović. Serb jest bardziej czytelny od Nicolasa Uriarte. Walczymy dalej, bo mamy szansę, aby utrzymać dziesiąte miejsce - mówił wtedy szkoleniowiec BBTS-u.
Ostatecznie nie udało się utrzymać dziesiątej lokaty, dlatego w pierwszej rundzie play-off drużyna z Podbeskidzia musiała zmierzyć się z ostatnim w tabeli MKS-em Banimeksem Będzin. Zdecydowanym faworytem rywalizacji byli właśnie bielszczanie, którzy potrafili pokonać przeciwników bez straty seta, pokazując swoją wyższość w każdym elemencie. Wtedy jednak nastąpił głęboki kryzys. Ekipa spod Klimczoka przegrała w wyjazdowym pojedynku 2:3, co wszyscy uznali jeszcze za wypadek przy pracy. Niestety rewanż w hali pod Dębowcem miał jednostronny przebieg. Będzinianie robili z rywalami, co chcieli, a bielszczanie opuszczali boisko z poczuciem bezradności oraz wstydu.
- Przegraliśmy najważniejszy mecz w sezonie i myślę, że każdy zdaje sobie z tego sprawę. Samego stylu porażki nawet nie chcę komentować, ponieważ z naszej strony wyglądało to bardzo źle. Nie tyle przegraliśmy ten mecz umiejętnościami, ale bardziej w głowach. Niestety, dzisiaj czegoś nam zabrakło, nie byliśmy w stanie wyeliminować błędów, które od początku spotkania były po naszej stronie. Nic już z tym nie zrobimy - podsumował kapitan, Grzegorz Pilarz.
Na pewno walka o trzynastą pozycję oraz szybkie odpadnięcie z Pucharu Polski nie było szczytem marzeń siatkarzy oraz sztabu szkoleniowego. Potencjał drużyny, o którym tak wiele mówiono przed rozpoczęciem rozgrywek PlusLigi nie został w pełni wykorzystany. Rywalizacja z AZS-em Częstochowa po raz kolejny miała być formalnością, jednak okazała się kolejną drogą przez mękę. Bielszczanie zwyciężyli ostatecznie w złotym secie, kończąc sezon z ogromnym niedosytem.
[nextpage]
Analiza
Zespół miał wiele okazji do zgrywania się, bowiem rozegrał szereg sparingów, w których dyspozycja wyglądała dobrze. Przez cały okres przygotowawczy, bielszczanie trenowali w niemal pełnym składzie. Brakowało jedynie Jose Luisa Gonzaleza, który wraz reprezentacją Argentyny rywalizował w mistrzostwach świata oraz Bartosza Bućko, grającego w polskiej kadrze juniorów.
Od początku sezonu wykrystalizowała się wyjściową szóstkę, w której dokonywano jedynie kosmetycznych zmian. Szkoleniowiec Piotr Gruszka postawił na doświadczonych zawodników, występujących w PlusLidze już kolejny sezon. Newralgiczna okazała się pozycja rozgrywającego. Na zmianę na parkiecie prezentowali się Grzegorz Pilarz oraz Bartłomiej Neroj. Styl gry obydwu siatkarzy jest zupełnie inny, dlatego wraz z roszadą na rozegraniu, zmianie ulegało niemal wszystko.
Mankamentów w grze bielszczan było sporo. Głównym zarzutem w kierunku bielskich środkowych był fakt, że pomimo swojego ogrania na ekstraklasowych parkietach, mieli spore problemy z zablokowaniem przeciwników. Wojciech Sobala, Łukasz Polański oraz Bartosz Buniak punktowali blokiem zaledwie dwieście trzydzieści siedem razy, co daje ostatni wynik w stawce wszystkich czternastu zespołów. W trakcie sezonu wydawało się, że BBTS Bielsko-Biała przełamał swoją niemoc, jednak był to zaledwie chwilowy zryw. - W ostatnim czasie sporo czasu na treningach poświęcany udoskonalaniu naszego bloku - wyjaśniał w trakcie sezonu Polański.
Poniżej pokładanych w nim oczekiwań spisał się również Jose Luis Gonzalez. Argentyńczyk, podobnie jak w jego debiutanckim sezonie, miał być liderem zespołu, jednak częściej prezentował się słabiej. Alternatywą dla tego siatkarza miał być młody Bartosz Bućko, jednak w końcówce sezonu nabawił się kontuzji palca, która wyeliminowała go z gry. Na kłopoty ze zdrowiem narzekał również Kamil Kwasowski. Wobec takich problemów, zmiennikiem Gonzaleza w niektórych spotkaniach został nominalny przyjmujący Wojciech Ferens.
Ważne słowa
Po porażkach, trener Piotr Gruszka nie szczędził słów, komentując grę swoich podopiecznych. W większości pojedynków, zespół wypuszczał z rąk swoje szanse na zdobycie punktów. - Po raz pierwszy jestem rozczarowany grą swojego zespołu. Ostatni okres oraz spotkania z drużynami z Warszawy oraz Radomia pozostawiają wiele do życzenia i trzeba zadać sobie kilka ważnych pytań, na które wszyscy powinni znaleźć odpowiedź. Nie lubię tego robić, ale osobiście jest mi wstyd za to, co pokazał mój zespół - podkreślał po meczu z Cerrad Czarnymi Radom, przegranym 0:3.
Z kolei zawodnicy bronili się, że potrafią grać lepiej, jednak swoje dobre występy przeplatali z tymi bardzo słabymi. W jednym tygodniu potrafili postawić trudne warunki PGE Skrze Bełchatów, by w kolejnym zdecydowanie ulec mniej faworyzowanym przeciwnikom. - Muszę powiedzieć, że nadal czegoś nie rozumiem. Ciężko trenowaliśmy, niektóre mecze rozgrywaliśmy na naprawdę dobrym poziomie, a następnie przychodził kryzys i prezentowaliśmy się katastrofalnie. Jeszcze nie do końca potrafię poukładać sobie w głowie, dlaczego tak się działo. Można powiedzieć tak nie tylko o ostatnim meczu z częstochowianami, ale w przekroju całego sezonu, bardzo często falowaliśmy formą - tłumaczył po sezonie przyjmujący, Serhiy Kapelus.
Bielszczanie nie zamierzali nawet ukrywać, iż trzynasta lokata nie jest dla nich satysfakcjonująca. Ekipa, która była zdecydowanie silniejsza od poprzedniej i została stworzona do tego, aby walczyć o co najmniej dziesiąte miejsce, zupełnie sobie nie poradziła. Kluczowy okazał się dwumecz z MKS-em Banimeksem Będzin, który brutalnie podciął zespołowi z Podbeskidzia skrzydła oraz pozbawił możliwości gry o coś więcej niż przedostatnia lokata.
- Biorąc pod uwagę nasz potencjał oraz przekrój gry do meczu z Będzinem, możemy traktować to miejsce w kategoriach porażki. Zresztą bardzo bolesnej. Tegoroczny system mógł wynieść nas na wyżyny, ale sprowadził dość brutalnie do parteru. Poszliśmy w zupełnie przeciwnym kierunku, niż zakładaliśmy przed startem sezonu. Trzynasta lokata na pewno nie jest zaszczytem, ale wywalczenie jej było dla nas sprawą honorową. Nie oszukujmy się, ale nasze ambicje zostały zniszczone - podsumował sezon kolejny z przyjmujących, Wojciech Ferens.
Co dalej?
Aktualnie tylko jeden zawodnik BBTS-u Bielsko-Biała ma ważny kontrakt na sezon 2015/2016. Jest nim rozgrywający Grzegorz Pilarz, który przychodząc do drużyny przed poprzednimi rozgrywkami, parafował dwuletni kontrakt. Pozostałym siatkarzom kończą się umowy i nie jest jeszcze pewne, czy zostaną one przedłużone.
Na koniec kwietnia zaplanowane było podsumowanie sezonu przez sztab szkoleniowy oraz włodarzy klubu. Na ruchy transferowe w najbliższym czasie nie ma chyba jeszcze co liczyć. Najważniejszym elementem będzie ułożenie budżetu na kolejny sezon oraz pozyskanie nowych sponsorów, którzy będą chcieli finansować drużynę. Wiadomo, że przez wyniki zespołu w ostatnich sezonach, ten manewr nie będzie jednak taki łatwy.
Kolejnym z priorytetów powinno być potwierdzenie informacji, kto w następnym sezonie prowadzić będzie bielszczan w PlusLidze. W trakcie rozgrywek, Piotr Gruszka dosyć enigmatycznie wypowiadał się w sprawie swojej przyszłości, a bez sztabu szkoleniowego nie da się budować zespołu. - Nie oszukujmy się, ale dla niego też to był ciężki rok. Wielka odpowiedzialność, głęboka woda, chociaż miał pod swoimi skrzydłami grupę chłopaków, patrzących w niego jak w obrazek. Jednak uważam, że taka trudna droga przydała się zarówno nam, jak i trenerowi, bo można wynieść z niego wiele wniosków. Trzeba dać czas nam wszystkim, bo w siatkówce nic nie dzieje się na już - oceniał po sezonie Ferens.
Nieoficjalnie mówi się, że z drużyną pożegnają się Łukasz Polański oraz Wojciech Ferens. Środkowy trafił do Bielska-Białej przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu, jednak nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Z kolei przyjmujący został wypożyczony na okres jednego sezonu z ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Nie jest pewne również, czy trzeci sezon w BBTS-ie spędzi Jose Luis Gonzalez, który w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl otwarcie mówił, że nikt się z nim nie kontaktował. Chęć pozostania na Podbeskidziu wyraził za to Serhiy Kapelus.
Pomimo tego, iż skład bielskiej ekipy ulegnie zmianie, trzon powinien zostać utrzymany. Kluczowe może okazać się pozyskanie młodych zawodników, którzy wprowadziliby nieco świeżości w szeregi BBTS-u Bielsko-Biała. Nie wiadomo jednak, co przyniosą najbliższe tygodnie i którzy siatkarze powalczą w kolejnych rozgrywkach o lepszą lokatę.
Trochę liczb
Najstarszy i najmłodszy zawodnik: Grzegorz Pilarz (35 lat) i Bartosz Bućko (20 lat)
Najwięcej rozegranych setów: Wojciech Ferens (111)
Najwięcej zdobytych punktów: Wojciech Ferens (358)
Najwięcej asów serwisowych: Wojciech Ferens (31)
Najwięcej punktów zdobytych blokiem: Wojciech Sobala (53)
Najwięcej przyjętych piłek: Wojciech Ferens (692)
Średnia frekwencja na trybunach: 1296 widzów
Najdłuższa passa wygranych meczów: 3