Najważniejszy dla losów trzeciego spotkania okazał się trzeci set pojedynku. Po wyśmienitym początku Impelki wypracowały 9 punktów przewagi i wydawało się, że tylko kataklizm może pozbawić ich zwycięstwa w partii. Okazało się, że nie należy dzielić skóry na niedźwiedziu. Mineralne zerwały się do walki i przy zagrywkach Danicy Radenković odrobiły stratę, by po ataku Karoliny Ciaszkiewicz-Lach wygrać partię 28:26. - Kluczowy był trzeci set. Przegrałyśmy go na własne życzenie. W tie-breaka też okazałyśmy się gorsze przez własne błędy - powiedziała Joanna Kaczor, nawiązując przy okazji do przegranej 14:16 w tie-breaku.
[ad=rectangle]
Przed spotkaniem w zdecydowanie gorszej sytuacji były zawodniczki Impela Wrocław. Ubiegłoroczne wicemistrzynie kraju, by zdobyć brązowy krążek, musiały wygrać dwa mecze u siebie i liczyć na triumf w Muszynie. Nic więc dziwnego, że wrocławiankom w trzecim meczu rywalizacji nie grało się łatwo. - Temu spotkaniu towarzyszyły różne emocje i przyjdzie czas na wyciąganie wniosków. Myślę, że pozostaje niedosyt - skwitowała spotkanie Kaczor.
Rodowita wrocławianka od dwóch lat występuje w stolicy Dolnego Śląska. Nie wiadomo, jak potoczy się dalsza kariera byłej kadrowiczki. - Ciężko powiedzieć, rozmowy będą trwały właściwie po zakończeniu sezonu, czyli w przyszłym tygodniu - zakończyła kapitan Impela.