Dla pozbawionej największych gwiazd reprezentacji Kuby początek tegorocznej Ligi Światowej był istnym koszmarem. W trzech spotkaniach główni zainteresowani nie tylko nie zdobyli żadnego meczowego punktu, ale i nie wygrali nawet seta. Jak się jednak przełamywać, to warto robić to z przytupem. Do takiego wniosku doszli najprawdopodobniej Kubańczycy. W nocy z soboty na niedzielę czasu polskiego od razu wygrali trzy sety, co dało im zwycięstwo nad Argentyńczykami.
[ad=rectangle]
Po pierwszym rozstrzygnięciu pomiędzy obiema drużynami trudno było się spodziewać fajerwerków ze strony reprezentantów Kuby. Dzień wcześniej podopieczni Rodolfo Sancheza w trzech partiach zdobyli zaledwie 54 oczka. Ku niezadowoleniu miejscowych kibiców Kubańczycy potrafili jednak zapomnieć o tym spotkaniu i w drugim starciu zaprezentowali się już ze znacznie lepszej strony.
Niedzielne spotkanie także odbyło się w argentyńskiej Mendozie. Co stało się z gospodarzami, że dzień po rozbiciu Kubańczyków sami schodzili z parkietu pokonani? Odpowiedź na to pytanie próbował znaleźć ich szkoleniowiec Julio Velasco. - Serwis rywali był kluczem do niedzielnej wiktorii. Potrafili zagrywać bardzo mocno tylko z kilkoma błędami, co było przeciwieństwem ich postawy w pierwszym pojedynku - stwierdził utytułowany trener.
Słowa Argentyńczyka dobitnie mają swoje odzwierciedlenie w statystykach. Kubańczycy posłali na drugą stronę siatki siedem punktowych zagrywek, podczas gdy ich przeciwnikom ta sztuka - w pięciosetowym starciu - nie udała się ani razu! Indywidualnie najlepiej, cztery asy serwisowe, spisał się Rolando Cepeda. Atakujący był z resztą zdecydowanym liderem swojej drużyny.
- Po pierwszym przegranym secie potrafiliśmy odnaleźć ducha drużyny i osiągnąć korzystny rezultat dla nas - cieszył się bohater Kubańczyków. Rzeczywiście premierowa partia nie wskazywała, że końcowy rezultat będzie korzystny dla gości. Albicelestes grali tak jak w pierwszym spotkaniu i inauguracyjną odsłonę meczu pewnie rozstrzygnęli na swoją korzyść. Potem do głosu doszli jednak rywale. Samo spotkanie nie było jednak porywającym widowiskiem. Przede wszystkim zabrakło wyrównanej walki. Każdy z setów kończył się wysokim triumfem jednych albo drugich.
Dzięki dwóm punktom Kubańczycy, przynajmniej do niedzielnego popołudnia, opuścili ostatnie miejsce w tabeli grupy C.
Argentyna - Kuba 2:3 (25:17, 17:25, 21:25, 25:16, 9:15)
Argentyna:
Bruno, Ramos, Crer, Gonzalez, Poglajen, Gonzalez, Closter (libero) oraz Martina, Zornetta, Villalba, Chirivino.
Kuba: Cepeda, Mestre, Jimenez, Rodriguez, Miranda, Manzano, Alvarez (libero) oraz Sanchez, Nicolas.
Tabela grupy C:
Miejsce | Drużyna | Punkty | Sety |
---|---|---|---|
1 | Kanada | 9 | 9-1 |
2 | Argentyna | 4 | 5-3 |
3 | Kuba | 2 | 3-11 |
4 | Bułgaria | 0 | 1-3 |