Reprezentacja Holandii wygrała zmagania w rozgrywanym w Lublinie Final Four II dywizji World Grand Prix i w pełni zasłużenie awansowała do elity żeńskiego odpowiednika Ligi Światowej. Tuż po finale serwis SportoweFakty.pl miał okazję porozmawiać z Laurą Dijkemą, rozgrywającą Oranje, którą poprowadziła swój zespół do dwóch pewnych zwycięstw 3:0 w lubelskiej hali Globus.
[ad=rectangle]
Marcin Olczyk: Jak podsumuje pani turniej w Lublinie? Holenderki kompletnie zdominowały rywalizację w Final Four.
Laura Dijkema: Jestem dumna z mojego zespołu przede wszystkim dlatego, że grałyśmy bardzo stabilnie, równo. Dysponowałyśmy szerokim wachlarzem rozwiązań. Poza tym dobrze radziłyśmy sobie w przyjęciu, dzięki czemu ja, jako rozgrywająca, miałam duże pole manewru. Bardzo mnie to cieszy.
Czy ten turniej, po zmianie trenera i nieudanym starcie w Igrzyskach Europejskich w Baku, może być początkiem nowego życia dla holenderskiej kadry?
- Dla powstającego na nowo zespołu to oczywiście znakomity rezultat, zwłaszcza że przed rokiem przegrałyśmy finał II dywizji World Grand Prix w Koszalinie, czyli również w Polsce. W Lublinie zrobiłyśmy duży krok wprzód. Ten wynik na pewno daje nadzieję na udane starty w kolejnych turniejach.
Co w takim razie zadecydowało o waszym tak przekonującym zwycięstwie w starciu z Polską?
- Na pewno dobrze radziłyśmy sobie w ataku. Znakomicie funkcjonowała też relacja blok-obrona. W ostatnim secie grająca po przekątnej zawodniczka z numerem 8 (Katarzyna Zaroślińska - przyp. red.) zdobyła więcej punktów, ale wcześniej bardzo dobrze sobie z nią radziłyśmy i właśnie ta dobra gra na siatce i w defensywie zrobiły w finale różnicę.
Czy po spędzonym wspólnie czasie w Szczyrku możecie powiedzieć, że przed decydującym spotkaniem wiedziałyście o reprezentacji Polski wszystko?
- Niewątpliwie było to dla nas korzystne i dało nam sporo cennych informacji, ale nie da się porównać prawdziwego meczu ze sparingiem. Gra o stawkę rządzi się swoimi prawami, a wszystko i tak weryfikuje boisko.
Wróćmy w takim razie do nowej reprezentacji Holandii. Jak pracuje się pani z włoskim selekcjonerem Giovannim Guidettim?
- To dla mnie prawdziwa przyjemność. Trener jest znakomitym specjalistą od taktyki i techniki. Sporo się już od niego nauczyłyśmy. Co ważne, jest to niezwykle doświadczony szkoleniowiec. Ma na swoim koncie wiele spotkań o najwyższą stawkę. Daje nam to naprawdę wiele, zarówno na treningach, jak i już podczas meczów.
Kolejny ważny turniej reprezentacyjny rozegracie na swoim terenie. Jakie macie oczekiwania względem startu w tegorocznych mistrzostwach Europy?
- Czeka na ciężka przeprawa już w fazie grupowej, ale jestem pewna, że jak dalej będziemy pracować tak, jak dotychczas, możemy z optymizmem spoglądać w przyszłość i liczyć na dobry występ przed własną publicznością.
Oprócz Włoch i Słowenii w pierwszej fazie mistrzostw Europy spotkanie się również z... Polską.
- To prawda. Wkrótce znów się zmierzymy. Trudno przewidzieć, jaki to będzie mecz. Dużo zależy od tego, w jakim składzie przyjadą na ten turniej Biało-Czerwone. Na pewno Polki będą żądne rewanżu za ten lubelski finał, więc mecz z nimi może być trudny. Zresztą każde spotkanie w siatkówce jest zupełnie inne i rządzi się swoimi prawami. Musimy być jednak dobrej myśli.
Czy czujecie, że pomimo "chudych" kilku lat (ostatni raz na podium EURO Holenderki stanęły w 2009 roku w Polsce, gdzie zajęły drugie miejsce - przyp. red.), teraz, w nowym kształcie i na własnym terenie możecie pokusić się o medal mistrzostw Europy?
- Na pewno liczymy na to, że naszym atutem będzie liczna publiczność, która będzie wspierać nas na żywo. Widać było chociażby w Lublinie, po polskich fanach, że pełne trybuny mogą być siódmy zawodnikiem zespołu. Mam nadzieję, że u nas spotkamy się z podobnym entuzjazmem i żywiołowością holenderskiej publiczności. To może dać nam dużą przewagę konkurencyjną podczas mistrzostw.
Rozumiem w takim razie, że atmosfera w hali Globus przypadła pani do gustu?
- Bardzo podobało mi się w Lublinie. Granie tutaj to znakomite przeżycie i niezwykle przyjemne doświadczenie. U nas pod tym względem jest trochę inaczej, dlatego zawsze fajnie jest przyjechać do Polski i grać przy pełnych trybunach. Atmosfera jest w waszym kraju zawsze przyjacielska, dlatego chętnie tu wracamy.
Czyli w związku z tym polscy kibice mogą liczyć na to, że zagra pani kiedyś w Orlen Lidze?
- Możliwe (uśmiech). Kiedyś na pewno chciałabym spróbować.
W Lublinie rozmawiał Marcin Olczyk