Karolina Biesik: PGE Skra Bełchatów, AZS Częstochowa, MKS Banimex Będzin - tak wygląda lista klubów w jakich miałeś okazję dotychczas występować na parkietach Plus Ligi. Kolejnym krokiem w twojej karierze będzie gra w barwach Lotosu Trefla Gdańsk. Czym skusiła cię oferta złożona przez klub znad morza?
Miłosz Hebda: Dlaczego Lotos Trefl? Odpowiedź jest bardzo prosta: gdański klub aktualnie znajduje się na ligowym topie. W poprzednim sezonie w wielkim stylu wdarli się do krajowej czołówki i gdy pojawiła się propozycja przenosin nad morze, nie zastanawiałem się zbyt długo. Postanowiłem zaryzykować i zrobić kolejny krok naprzód w mojej karierze. Chcę się sprawdzić na wyższym poziomie, a gra w ekipie wicemistrzów Polski to umożliwia. Dodatkowo przemówiła do mnie wizja prezentowana przez klub, który stawia nie tylko na sukces typowo sportowy, ale również dąży do polepszania całej tej siatkarskiej otoczki. [ad=rectangle]
Wspomniałeś o podejmowaniu ryzyka. Twoje przejście do Lotosu Trefla Gdańsk zdaniem wielu osób wiąże się z dość sporym ryzykiem, mając na uwadze fakt, iż trener Andrea Anastasi przyzwyczaił nas wszystkich do gry żelazną szóstką.
- Moje zdanie jest takie, że bez ryzyka nie ma szans na rozwój. Trzy lata spędziłem grając w podstawowym składzie, jednak nie ma co ukrywać były to drużyny z dolnej części tabeli. Oczywiście mógłbym w dalszym ciągu pozostać w tym samym miejscu, ale nie tak wyobrażam sobie przebieg mojej kariery. Każdy kto ma ambicje szuka sposobu na pójście o level wyżej. W pewnym momencie podjęcie ryzyka jest po prostu nieuniknione. Wierzę, że przy trenerze Anastasim, podpatrując grę Mateusza Miki czy Sebastiana Schwarza wiele się nauczę. Będę starał się czerpać garściami z każdego treningu i zapewniam, że będę się bił o miejsce w "szóstce".
Należy pamiętać, że nie będzie to twój pierwszy występ w zespole z krajowej czołówki. Swój debiut na poziomie ekstraklasy zanotowałeś w PGE Skrze Bełchatów, czyli ówczesnym mistrzu Polski.
- Zgadza się, ale to była kompletnie inna sytuacja. W Skrze występowałem jeszcze jako junior dochodzący do drużyny w związku z problemami zdrowotnymi pierwszego zespołu. Nie odgrywałem zbyt znaczącej roli. Zastępowałem Mariusza Wlazłego, ale właśnie to było wyłącznie chwilowe zastępstwo. Nie zmienia to faktu, że cieszę się z szansy jaką otrzymałem wówczas od Jacka Nawrockiego. Mogłem w wieku 17 lat stawiać pierwsze kroki w seniorskiej siatkówce, pokazałem się szerszemu gronu odbiorców i to w dużym stopniu pomogło mi w dalszej kolejności na podpisanie kontraktu w Częstochowie.
W AZS-sie Częstochowa dość długo zagrzałeś miejsce. Dopiero przed startem poprzednich rozgrywek zdecydowałeś się na zmianę otoczenia. W jaki sposób rok spędzony w zespole MKS-u Banimex Będzin wpłynął na twój rozwój?
- Pod względem czysto sportowym trudno ocenić. Mogę przyznać jednak, że ten miniony sezon poukładał mi troszkę w głowie (śmiech). Nauczyłem się, iż warto na wytyczonej przez siebie ścieżce kariery ruszyć dalej. Po czterech latach spędzonych w jednym klubie czułem, że potrzebuję odmiany i decyzji o zmianie barw klubowych w żaden sposób nie żałuję. Być może dzięki zeszłorocznej decyzji jestem teraz w tym miejscu gdzie jestem, czyli w Gdańsku i rozpoczynam kolejny etap.
Trener Andrea Anastasi przyznaje, że pokłada w tobie duże nadzieje. Co ciekawe miałeś już okazję trenować pod jego okiem kilka sezonów temu w Spale. Jak zapamiętałeś styl pracy włoskiego szkoleniowca?
- Dla mnie to wielka nobilitacja, że tak znakomita siatkarska postać zdecydowała się po mnie sięgnąć i widzi we mnie gracza, który jest w stanie wzmocnić ekipę wicemistrzów kraju i zarazem zdobywców Pucharu Polski. Faktycznie miałem okazję poznać metody trenera Anastasiego i wspominam tamten okres w samych superlatywach. Wyglądało to tak, że po sezonie ligowym 2012/2013 część zawodników pierwszej reprezentacji dostało kilka dni urlopu na regenerację sił. Wówczas trener dokoptował do drużyny kilku młodszych zawodników, wśród których znalazłem się również ja. Około trzech tygodni pracowaliśmy pod jego czujnym okiem. Można ponarzekać, że były to tylko trzy tygodnie, ale uważam, że nawet z tak krótkiego czasu można wynieść pozytywne rzeczy. Cieszę się, że znowu na siebie trafiamy i tym razem potrwa to troszkę dłużej (śmiech).
W minionych rozgrywkach PlusLigi dwukrotnie stanąłeś naprzeciw drużyny, której barw będziesz bronił w nadchodzącym sezonie. Co w grze Lotosu Trefla Gdańsk sprawiało największe wrażenie?
- Przede wszystkim ogromny spokój pary przyjmujących. Zrobienie im krzywdy zagrywką było niezwykle trudnym zadaniem, a to przekładało się na dalszy rozwój poszczególnych akcji. Kolejną cechą charakteryzującą gdańszczan była mała liczba błędów własnych. Trzeba było się nieźle namęczyć, aby wbić piłkę po ich stronie boiska. Nie można również pominąć osoby Murphy'ego Troya, który niszczy na prawym skrzydle (śmiech). Amerykanin rozegrał niesamowity sezon, co pokazywały statystyki po każdym meczu. Przyznam, że wcześniej nie widziałem jego gry, ale myślę, że w Lotosie Treflu rozegrał sezon życia. Zresztą w drużynie z Gdańska wypaliło naprawdę wszystko i liczę na powtórkę w najbliższych rozgrywkach (śmiech).
Lotos Trefl Gdańsk z ubiegłego sezonu to nie tylko rewelacyjna postawa na boisku, ale również niezwykły team spirit, który był zauważalny na każdym kroku. Domyślam się, że z aklimatyzacją w zespole nie powinno być żadnych problemów?
- Mogę tylko i wyłącznie potwierdzić te wszystkie słowa o atmosferze w drużynie! Tak naprawdę jestem jedynym nowym zawodnikiem, który dołączył do zespołu, bo pozostała dwójka wywodzi się z grup młodzieżowych Lotosu Trefla. Przed rozpoczęciem treningów odbyliśmy spotkanie z pracownikami klubu. Był to miły akcent rozpoczynający współpracę. Od pierwszych dni czuję się w zespole swobodnie i bez żadnych obaw rozpoczynam nowy etap kariery.
Bez obaw, a w takim razie z jakim celem rozpoczynasz swoją przygodę w ekipie wicemistrzów kraju?
- Pierwsza myśl to na pewno dobro drużyny. Chciałbym, abyśmy podtrzymali ten sam poziom co rok temu, albo wykonali jeszcze jeden krok, co w przypadku Lotosu Trefla Gdańsk oznaczałoby złoty medal (śmiech). Natomiast jeśli chodzi o mój osobisty cel na nadchodzące rozgrywki to liczę na jak największy postęp. Mam zamiar popracować z zaangażowaniem nad każdym elementem siatkarskim. Jestem przekonany, że przy takim sztabie szkoleniowym i niezwykle doświadczonych zawodnikach stanę się graczem dojrzalszym, stabilniejszym, który swoją postawą przyczyni się w dużym stopniu do kolejnych sukcesów klubu.