Siatkarskie Euro: zostawmy Niemców w spokoju! Sami mamy sporo za uszami

Zupełnie nie rozumiem ogólnonarodowej tyrady przeciw tym "złym" siatkarzom zza naszej zachodniej granicy. "Jak oni mogli?". "Obrzydliwe". "Skandal" - grzmią eksperci.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Niemcy specjalnie przegrali w fazie grupowej z Holendrami, aby uniknąć w fazie ćwierćfinałowej Biało-Czerwonych. W sieci zawrzało. Naczytałem się na forach, Facebooku, Twitterze setki wpisów oburzonych kibiców, dziennikarzy, nawet trenerów i byłych siatkarzy. Gdybym właśnie się urodził, doszedłbym do wniosku, że za takie zachowanie należałoby wyrzucić z mistrzostw, zawiesić na kilka następnych lat, a może nawet wykluczyć z europejskich struktur. Tylko, że żyję już trochę lat na tym świecie.

Pamiętam, jak w ostatnich latach to my - Polacy - kombinowaliśmy na potęgę i śmialiśmy się całemu światu prosto w twarz. Osobiście widziałem, jak w finale Ligi Światowej 2011 sędziowie ciągnęli nas za uszy, abyśmy znaleźli się w pierwszej czwórce. Byłem również świadkiem meczu Słowacja-Polska w ramach mistrzostw Europy 2013. Przegraliśmy wtedy specjalnie, aby ominąć najtrudniejszych rywali w fazie play-off i ćwierćfinale. Całą sytuację dokładnie opisała dzisiaj Natalia Bugiel. Zapraszam do odświeżenia sobie pamięci.

Sytuacja praktycznie analogiczna do tej, którą mamy teraz w Bułgarii. Tylko, że to Niemcy wykorzystali ułomny regulamin mistrzostw, a nie my, a właściwie Andrea Anastasi.

Kombinowanie mamy we krwi. Przecież już ponad 10 lat temu Andrzej Niemczyk w ostatnim meczu grupowym turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich specjalnie przegrał z Azerbejdżanem. Co prawda ostatecznie nic mu to nie dało, ale podjął próbą ustawienia turnieju pod siebie. Zresztą, były trener "Złotek" jest jednym z niewielu, który mówi prosto w oczy, że wykorzystywanie dziur w regulaminie jest wręcz obowiązkiem selekcjonera.

- Na światowym poziomie nie ma miejsca na harcerstwo. Wokół reprezentacji są sponsorzy, kasa, oczekiwania. Należy zrobić wszystko, na co pozwala prawo oczywiście, aby wygrać. A selekcjoner, jako szef, jest odpowiedzialny za wynik - powiedział.

Takimi "harcerzykami" okazaliśmy się podczas mistrzostw świata 2010 we Włoszech. Mogliśmy "ustawić" sobie drabinkę w ostatnim meczu grupowym. Zagraliśmy fair. W efekcie szybko pożegnaliśmy się z turniejem. Kibice wieszali psy na Biało-Czerwonych. Wtedy atakowano Daniela Castellaniego za postawę zgodną z duchem sportu. Dzisiaj ci sami ludzie atakują Niemców za cwaniactwo. Nie nadążam. Można popierać ideę fair-play, albo tolerować cwaniactwo. Nie krytykuję żadnej z dróg. Jednak trzeba być konsekwentnym.

Jesteśmy źli na Niemców? Nie róbmy z siebie świętych, nie udawajmy, że mamy amnezję. Awansujmy do finału i tam - licząc, że Niemcom też się to uda - wygrajmy 3:0. Godzina z prysznicem będzie najlepszą odpowiedzią na kombinacje naszych rywali.

Marek Bobakowski

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×