Legionowianki dotrzymywały kroku łodziankom tylko na początku każdego seta. Po pierwszych przerwach technicznych na boisku grała już tylko jedna ekipa - ta z "betkami" na koszulkach.
- Zawiodło właściwie wszystko. Zupełnie co innego trenujemy, a zupełnie co innego pokazałyśmy. Jestem zawiedziona swoją postawą, bo bardzo zniszczyłam się fizycznie i sama siebie zaskoczyłam tym, co zagrałam, nie wiem dlaczego - mówiła po spotkaniu Malwina Smarzek.
Gospodynie notowały kiepską skuteczność w ataku, która wynikała przede wszystkim ze słabego przyjęcia. W żadnej partii pozytywny odbiór zagrywki nie przekroczył 33 procent.
- Zdobywałyśmy punkty głównie po błędach łodzianek. Rzeczywiście dostawałam ciężkie piłki, bo było bardzo słabe przyjęcie, ale to nie może być wytłumaczenie. Jestem atakującą i niezależnie od tego, czy mam "quicki" czy tez wysokie piłki, powinnam to kończyć. A miałam jakieś 20% skuteczności, dawno nie osiągnęłam tak niskiego wyniku, więc jestem załamana - przyznała atakująca SK bank Legionovii.
Nie jest tajemnicą, że w dużej mierze gra zespołu z Legionowa opierać się będzie głównie na Smarzek. Była już mocno eksploatowana w ubiegłym sezonie, ale ma świadomość, jak ważną rolę odgrywa w tej drużynie.
- Jestem na to przygotowana i dlatego jestem podwójnie zawiedziona swoją postawą. Wiem, że trener i dziewczyny na mnie liczą, a ten atak pewnie będzie się opierał na mnie. Oczywiście są też inne zawodniczki, ale skoro to ja jestem atakującą, ode mnie będzie się wymagało najwięcej - powiedziała zawodniczka.
Już w trakcie spotkania bardzo ekspresyjnie na wydarzenia boiskowe reagował trener SK banku Legionovii, Ettore Guidetti. - To jest Włoch i ma bardzo ostry temperament. Pewnie czeka nas dłuższa lub krótsza rozmowa, ale z pewnością bardzo intensywna - powiedziała Smarzek.
Przed legionowiankami teraz kilka meczów z drużynami z niższej półki. Ma to być dla nich okazja na odbudowanie się po nieudanej inauguracji sezonu, a także rozegranie się i złapanie właściwego rytmu.
- Za tydzień mamy mecz z KSZO - przeciwnikiem, z którym powinnyśmy wygrać. Takie mecze są też bardzo trudne, bo towarzyszy im lekka presja, że musimy zdobywać te punkty z rywalem, który jest w naszym zasięgu. Myślę, że Budowlane też były w naszym zasięgu, mogłyśmy z nimi powalczyć. Fakt, było 3:0, ale to wcale nie musiało się tak skończyć. Lecz nie może być tak, że gdy nie udaje nam się jedno, czy drugie przyjęcie, sypie nam się cała gra i przegrywamy seta do 15 - podsumowała zawodniczka.