Ola Piskorska: Kto skorzysta na zmianie systemu rozgrywek PlusLigi? Wcale nie najbogatsze kluby (felieton)

W rozpoczętym właśnie sezonie władze PlusLigi wprowadziły nowy system rozgrywek w celu skrócenia sezonu klubowego. Wbrew wielu opiniom te zmiany wcale nie sprzyjają najmocniejszym klubom.

Ola Piskorska
Ola Piskorska
Piłki do siatkówki / Piłki do siatkówki

Zmiana systemu polega przede wszystkim na znaczącym skróceniu fazy play off. Dotychczas w PlusLidze rozgrywano ją w sposób klasyczny, przejęty przez większość dobrych lig z ligi włoskiej, czyli po zakończeniu rundy zasadniczej najlepsza ósemka grała ćwierćfinały, potem półfinały i finał, zwykle do trzech zwycięstw. W ostatnich latach w Polsce wprowadzano różne modyfikacje, na przykład podział na sześć wyżej rozstawionych i cztery niżej, które musiały między sobą walczyć o dołączenie do ósemki. Lub - jak w ostatnim sezonie - zespoły od piątego do dwunastego miejsca biły się między sobą o wejście do ćwierćfinałów, gdzie czekała już najlepsza czwórka. Jednak zawsze system opierał się na dwóch filarach: rundzie zasadniczej, gdzie każdy gra z każdym u siebie i na wyjeździe oraz rundzie play off.

Ten układ regularnie spotkał się z krytyką ze strony trenerów i zawodników, nie tylko ze względu na sporą liczbę meczów, ale także na brak premii za wysokie miejsce po rundzie zasadniczej. Zwłaszcza w poprzednim sezonie, kiedy ćwierćfinały grano do dwóch zwycięstw. - Na pewno nie może być tak, że czołowe ekipy po sezonie zasadniczym nie mają żadnej nagrody i przewagi nad rywalami. Walka do dwóch wygranych w ćwierćfinale i pierwsze spotkanie na wyjeździe to raczej nie jest nagroda dla mojej Skry, tak samo jest z Resovią. Trzeba po sezonie usiąść i znaleźć rozwiązanie, które pozwoli złapać siatkarzom trochę oddechu - mówił Miguel Falasca "Przeglądowi Sportowemu" w lutym 2015.

- Moim zdaniem przewaga triumfatora rundy zasadniczej nad ósmym zespołem w ćwierćfinale jest zbyt mała. Wypracowaliśmy nad Czarnymi aż 33 punkty przewagi i co z tego teraz mamy? Skoro brakuje terminów, to może w przyszłym sezonie warto zrezygnować z ćwierćfinałów i od razu rozgrywać półfinały. Wówczas ranga rundy zasadniczej bardzo wzrośnie - wtórował mu wtedy Andrzej Kowal.

I w tym sezonie władze polskiej siatkówki postanowiły pójść na rękę im oraz przede wszystkim reprezentacji narodowej, bo mamy rok olimpijski i znacząco skrócić czas trwania rozgrywek klubowych, dokonując rewolucyjnej zmiany. W rundzie play off będzie tylko jeden pojedynek, do trzech zwycięstw w przypadku gry o medale i do dwóch dla reszty zespołów. Drużyny z miejsc pierwszego i drugiego po rundzie zasadniczej będą walczyć o złoty medal, te z trzeciego i czwartego o brązowy, te z piątego i szóstego o piąte miejsce i tak dalej.

Ta rewolucja też wzbudziła wiele kontrowersji. Jej największym krytykiem jest Andrea Anastasi. - To jest system, który preferuje najsilniejsze i najbogatsze zespoły. Ta formuła rozgrywek została stworzona z myślą o klubach, które są w stanie utrzymać wielu dobrych zawodników. Przy takim systemie trudno będzie liczyć na niespodzianki. Może się zdarzyć, że kilka kolejek przed zakończeniem rundy zasadniczej przewaga czołowych drużyn nad resztą stawki będzie tak duża, że pozostaje zespoły nie będą już właściwie miały o co walczyć - narzekał włoski szkoleniowiec w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Andrea Anastasi ma swoje powody, żeby jeszcze przed sezonem szukać winnych ewentualnych złych wyników, ale nie ma do końca racji. Ten system wcale nie preferuje najbogatszych klubów.

Zacznijmy od przypomnienia pewnej oczywistości. Każdy system rozgrywek ligowych preferuje najbogatsze kluby z najszerszymi składami, bo takie są faworytem rozgrywek ligowych w ogóle. Im większy budżet klubu, tym więcej jest w składzie zawodników klasy światowej, którzy mogą indywidualnymi umiejętnościami rozstrzygnąć mecz, na przykład serwując siedem asów z rzędu. Tym więcej zawodników, którzy mogą zastąpić kontuzjowanych. Tym lepsza opieka medyczna i lepszy zespół od przygotowania fizycznego. Tym więcej statystyków, którzy pracują dniami i nocami nad rozgryzieniem niuansów gry rywali. Tym bardziej komfortowe warunki podróżowania, na przykład wysyłanie drużyny samolotem, żeby nie jechała całą noc autokarem po polskich drogach. I nikt nigdzie jeszcze nie wymyślił systemu rozgrywek, który by niwelował różnice finansowe i sprzyjał najbiedniejszym.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×