Siatkarze Łuczniczki Bydgoszcz początku ligowych rozgrywek nie mogą zaliczyć do udanych. Podopieczni Piotra Makowskiego grając bez dwóch podstawowych zawodników - Wojciecha Ferensa i Jakuba Jarosza, przegrali z Indykpolem AZS Olsztyn oraz Cerrad Czarnymi Radom. Po sobotnim pojedynku z podopiecznymi Raula Lozano, przegranego przez ekipę znad Brdy w bardzo słabym stylu, kibice pożegnali zawodników gwizdami.
WP SportoweFakty: Spotkanie z Cerrad Czarnymi Radom przegraliście gładko 0:3. Jak ten mecz wyglądał z pana perspektywy?
Dawid Murek: Ciężko się mówi o meczu, w którym jak pokazują wyniki setów, nawet nie było walki. Wszyscy, którzy byli obecni na hali, widzieli, że ten mecz praktycznie został oddany. Mieliśmy nadzieję w każdej z partii, że to wszystko w końcu ruszy i zacznie jakoś funkcjonować. Niestety przeciwnik za każdym razem kontrolował to, co się dzieje, bo odskakiwał na kilka punktów i ciężko było dogonić. Musimy spojrzeć prawdzie w oczy, obecnie każdy mecz jest trudny, przeciwnik wymagający wiec nie możemy sobie pozwolić na taką grę. Liga w tym sezonie jest taka, a nie inna, więc trzeba te punkty zdobywać. Nam w pierwszych dwóch meczach się nie udało, musimy spróbować w kolejnych. Wiemy jednak, że będzie ciężko, ponieważ wszyscy wiedzą, że nie ma naszych dwóch najlepszych zawodników i to było widać na boisku. Nie możemy się jednak tym tłumaczyć, bo każdy ma swoje problemy. Musimy znaleźć w sobie tą determinację i ambicję, aby zacząć punktować od kolejnego meczu.
Brak Wojtka Ferensa i Jakuba Jarosza był widoczny zwłaszcza w ofensywie.
Zgadza się, dlatego pod nieobecność tych zawodników my musimy się jeszcze bardziej zebrać w sobie, wyjść na boisko i grać jak najlepiej. W zespole są inni zawodnicy, którzy powinni wejść na boisko i kontuzjowanych kolegów zastąpić. Nie będziemy się usprawiedliwiać co mecz, ze nie ma chłopaków na boisku. Oni wrócą do gry dosyć późno, a my musimy wygrywać każdy mecz. Kolejne spotkanie z Effectorem już w środę i musimy w końcu zapunktować.
[b]
Przed sezonem mówiono, że ma pan być jokerem, ale w obecnej sytuacji chyba to się zmieni i pod nieobecność Wojtka Ferensa oraz Jakuba Jarosza, również na panu spoczywać będzie większa odpowiedzialność za zdobywanie punktów.[/b]
Wszystko zależy od trenera i od tego, jak się wszystko poukłada. W meczu z Czarnymi było trochę problemów, roszad na boisku. Bartek Krzysiek musiał usiąść na ławce, szkoleniowiec postanowił, że Łukasz Wiese zagra na ataku, a ja wejdę na przyjęcie. Gdzieś trzeba szukać tych zmian i sobie jakoś radzić. W tym spotkaniu było akurat ciężko. Rywale grali dobrze, a my niestety nie podołaliśmy.
Trudno się chyba odnaleźć w sytuacji, kiedy cały okres przygotowawczy ćwiczy się pod konkretne ustawienie, a nagle wypada jedno z ważnych ogniw zespołu. Tym bardziej, że kontuzja okazała się bardzo poważna.
Dla nas jest to bardzo przykra sprawa. Jesteśmy kolegami z zespołu i wiemy, co to znaczy. Ja osobiście przeszedłem taką kontuzję i wiem, że ciężko jest się podnieść po czymś takim, ale musimy być razem. Nie możemy przejść obok meczu. Trzeba wyciągnąć wnioski, choć to spotkanie było słabe w naszym wykonaniu. Bez względu na wszystko nie ma co szukać usprawiedliwień. Nie zagraliśmy tak, jak powinniśmy się zaprezentować mimo nieobecności czołowych graczy.
Jeśli chodzi o kontuzję, to pan chyba jak mało kto wie co znaczy walka o powrót na boisko. W 2009 roku uraz niemal zakończył pańską karierę. Udało się jednak powrócić nie tylko na boisko, ale też do gry na najwyższym poziomie.
Zgadza się, dlatego po tej całej sytuacji rozmawiałem z Wojtkiem i powiedziałem, jak to wyglądało w moim przypadku. Przechodziłem bardzo długą rehabilitację, myślałem, że to będzie koniec mojej kariery, ale jednak pomoc najbliższych i kibiców, którzy wspierali mnie na każdym kroku, pozwoliły mi wrócić do siatkówki. Może nie do gry na tym najwyższym poziomie, ale to wystarczyło, aby cieszyć się grą. Wojtek jest młody, ma przed sobą jeszcze trochę grania. Sądzę, ze zbierze się w sobie i wróci do gry bardzo szybko.
Jak bardzo wasza postawa była rozczarowująca, świadczą też gwizdy, które pojawiły się po zakończeniu meczu. Tego w Łuczniczce już dawno nie było.
To jest napewno przykre, bo kibic przychodzi na mecz obejrzeć wspaniałe widowisko ze strony swojego zespołu. W starciu z Czarnymi tego nie było, dlatego możemy tylko przeprosić za naszą słabą grę. Takie jest prawo kibica. Jeżeli widzi, że drużyna gra źle, ma prawo się zdenerwować, wyjść z hali i być rozczarowanym na to, że zabrakło tego, na co liczył.
Za kilka dni kolejny mecz, tym razem z Effectorem Kielce. Czego kibice mogą spodziewać się po tym starciu?
Trudno mi powiedzieć, jak będzie ono wyglądało. Najpierw musimy usiąść i przeanalizować spotkanie z Cerrad Czarnymi Radom. Jest dużo materiału do analizy, dlatego trzeba się szybko obudzić, bo czekają nas spotkania najważniejsze, z drużynami w naszym zasięgu. Najpierw Effector, za chwilę wyjazd do Bielska-Białej. Musimy się zebrać w sobie i zacząć punktować.
Rozmawiał Jacek Pawłowski