Jastrzębski Węgiel niespodziewanym pogromcą Resovii. "Staraliśmy się grać jak maszyna"

Jak dotąd Jastrzębski Węgiel rozegrał 4 tie-breaki. Ostatni jakże ważny, bo wygrany i to na terenie mistrzów Polski. - Po prostu próbowaliśmy grać cały czas to samo, od początku do końca. No i się udało! - mówił po meczu w Rzeszowie, Michał Masny.

- Staje się to już naszym zwyczajem granie pięciu setów. Trochę to już żenada z naszej strony, że jak wychodzimy na mecz to śmiejemy się, że i tak zagramy pięć setów - mówił po zwycięskiej przeprawie w stolicy Podkarpacia, rozgrywający Jastrzębskiego Węgla - Michał Masny.

Mecz w Rzeszowie był czwartym w tegorocznym sezonie zarówno dla gospodarzy jak i przyjezdnych, i w końcowym rozrachunku niespodziewanie nie do śmiechu było mistrzom Polski. Ekipa Jastrzębskiego Węgla po pięciosetowej wymianie wygrała spotkanie 3:2, a zawodnikiem, który dużo wniósł do drużyny gości i pozwolił na wywalczenie cennych dwóch punktów był Maciej Muzaj.

Jedynie druga partia była demonstracją siły faworytów z Rzeszowa, którzy po serii zagrywek Aleksandra Śliwki wygrali seta wysoko do 14 - Zagraliśmy dobre spotkanie. Wiadomo w drugim secie popełniliśmy masę błędów. Resovia bardzo dobrze zagrywała, przez co mieliśmy problemy ze skończeniem ataku. Staraliśmy się grać jak maszyna - nie chcieliśmy nic zmieniać. Po prostu próbowaliśmy grać cały czas to samo, od początku do samego końca. No i się udało! - dodał Masny.

Również szkoleniowiec przyjezdnych nie krył szczęścia jakie sprawiło mu odgwizdanie 15-ego punktu w tie-breaku dla jego zespołu - Mieliśmy bardzo trudny tydzień. W środę graliśmy długie i wyczerpujące dla nas spotkanie. W ciągu dwóch dni mój zespól wykonał świetną robotę. Zapomniał o środowym meczu i skoncentrował się na tym z Resovią - komentował "na gorąco" Mark Lebedew.

- Ktokolwiek nie przyjeżdża do Rzeszowa, ma przed sobą trudne zadanie i to pod każdym względem. To, że tu wygraliśmy to jest niesamowite osiągnięcie dla tego młodego zespołu, który mamy - dodał z dumą australijski szkoleniowiec.

Mimo, że następca Roberto Piazzy, miał już wcześniej okazję odwiedzić stolicę Podkarpacia, między innymi w ramach Ligi Mistrzów z jego wcześniejszą drużyną Berlin Recycling Volleys, nie szczędził dobrych słów dla publiczności zebranej w hali Podpromie - Kibice i publiczność w Rzeszowie jest niesamowita. Jest tu kapitalna atmosfera do gry. Liczę i kibicuję Resovii w Lidze Mistrzów - zakończył swoją wypowiedź, trener gości.

Asseco Resovia Rzeszów do rozgrywek o tytuł najlepszej drużyny Europy wróci już w najbliższy wtorek. Z kolei dla Jastrzębskiego Węgla mecz z krajowymi mistrzami był dopiero początkiem zmagań z czołówką PlusLiga. Po Resovii przyjdzie kolej na Lotos Trefl Gdańsk oraz PGE Skrę Bełchatów. Tam podobnie jak w meczu 4. kolejki, Pomarańczowi nie będą faworytami, ale z pewnością nie złożą broni i powalczą o ligowe punkty, niekoniecznie zdobywane po tie-breakach.

Źródło artykułu: