Ola Piskorska: Czasem trzeba upaść, żeby się podnieść. Po nieudanych sezonach podjęto dobre decyzje w Kędzierzynie

Mecz 6. kolejki PlusLigi pomiędzy Asseco Resovią a ZAKSĄ Kedzierzyn-Koźle może być pierwszym akordem walki o tytuł mistrza Polski pomiędzy tymi ekipami, choć jeszcze niedawno kędzierzynianie byli w ogromnym dołku. Jak to się stało?

Ola Piskorska
Ola Piskorska

Ostatnie lata nie były zbyt udane dla ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Tylko jeden sezon 2012/13, kiedy zespół prowadził Daniel Castellani, przyniósł sukcesy: wicemistrzostwo Polski, Puchar Polski i awans do turnieju finałowego Ligi Mistrzów. W pozostałych latach ostateczne rezultaty kędzierzyńskiej ekipy były zdecydowanie poniżej oczekiwań i władz klubu i kibiców. Zwłaszcza biorąc pod uwagę niezmiennie bardzo wysoki budżet, plasujący ZAKSĘ w czołówce PlusLigi.

Po Argentyńczyku zespół objął Sebastian Świderski, który wcześniej był jego asystentem. Czasem byli wybitni zawodnicy okazują się od razu równie utalentowanymi trenerami, jak Miquel Falasca czy Stephane Antiga, jednak w przypadku Świderskiego było inaczej.

Na pewno nie pomogło mu to, że miał wśród podopiecznych zawodników o bardzo trudnych i wyrazistych charakterach, których i bardziej doświadczeni szkoleniowcy nie potrafili okiełznać, jak Holender Dick Kooy czy Paweł Zagumny. Ani fakt, że niektórzy kędzierzyńscy zawodnicy są albo delikatni albo źle przygotowani fizycznie, bowiem nieustająco doznają kontuzji. Również afera z transferem Grzegorza Boćka i jego zawieszeniem nie pomogła w prowadzeniu drużyny i w atmosferze w klubie. Ani to, że Świderski debiutował w klubie, w którym i budżet i aspiracje są bardzo wysokie, a co za tym idzie presja jest ogromna. Niektórzy trenerzy sobie z tym radzą, ale dla większości lepszą opcją jest najpierw zdobywać pierwsze szlify w nowym zawodzie w klubie bez przesadnych oczekiwań.

Mimo to w swoim pierwszym samodzielnym sezonie Świderski dotarł do półfinału rozgrywek ligowych i nawet wygrał dwa pierwsze mecze tego pojedynku w Rzeszowie. Ale potem przegrał kolejne trzy, z czego dwa na własnym boisku, czym przypomniał wszystkim kibicom niechlubną walkę o 3 miejsce PlusLigi w 2010. Wtedy kędzierzynianie pod wodzą Krzysztofa Stelmacha prowadzili 2:0 w meczach, 2:0 w setach i 21:15 w trzecim secie, a jednak zdołali przegrać brązowy medal. W sezonie 2013/14 nie udał się także ZAKSIE występ w Lidze Mistrzów. Uczestnik turnieju finałowego poprzedniej edycji tym razem odpadł już po fazie grupowej, gdzie wygrał tylko dwa mecze i generalnie prezentował bardzo słaby poziom.

Co prawda nieoczekiwanie ZAKSA zdobyła w tamtym sezonie Puchar Polski, ale ten nieudany występ w pucharach europejskich, gdzie oglądaliśmy zespół rozbity, niepoukładany i nie słuchający poleceń trenera, to była zapowiedź bardzo złego następnego sezonu ligowego w wykonaniu kędzierzynian.

W sezonie 2014/15 ZAKSA wygrała zaledwie 15 meczów w rundzie zasadniczej i zakończyła ją na siódmym miejscu. Ostatecznie po rundzie play off awansowali oczko wyżej, ale atmosfera w zespole, poziom gry i rezultaty były kolejny raz zdecydowanie poniżej oczekiwań i władz klubu. W tej sytuacji zdecydowano się na bardzo głębokie zmiany. Nie zawsze rewolucje się sprawdzają, ale w Kędzierzynie-Koźlu dokonano jej w tak spokojny i przemyślany sposób, że można stawiać ten klub za przykład.

Najpierw oczywiście zmieniono sztab szkoleniowy, a poszukiwania odpowiedniego trenera były prowadzone wnikliwie i bez pośpiechu. Ostatecznie zdecydowano się zaufać doświadczonemu Włochowi, który od paru sezonów nie był spełniony zawodowo, a to gwarantuje zawsze głód sukcesów i pełne zaangażowanie. Taki trener jest stęskniony za boiskiem i wie, że dostał jedną szansę powrotu na rynek, którą musi wykorzystać. Kiedy już zatrudniono Ferdinando De Giorgiego to dano mu bardzo wysoki jak na polskie warunki budżet i prawie wolną rękę w dokonywaniu transferów.

W efekcie odeszło dziewięciu zawodników, a zakontraktowano w ich miejsce między innymi dwóch mistrzów świata (Dawid Konarski, Rafał Buszek) i dwóch mistrzów Europy (Benjamin Toniutti, Kevin Tillie), a także młodego, bardzo utalentowanego belgijskiego przyjmującego, Sama Deroo.

Rok temu w pierwszych siedmiu kolejkach ZAKSA wygrała tylko z zespołami z Częstochowy i z Będzina, w tym sezonie po pierwszych pięciu kolejkach stracili tylko punkt z Czarnymi i są liderem tabeli. Ich gra wygląda dobrze, transfery można uznać za udane i coraz głośniej mówi się o tym, że kędzierzynianie będą walczyć o medal PlusLigi, może nawet złoty. Mecz w Rzeszowie z aktualnym mistrzem Polski pokaże wszystkim, jak bardzo realne są te perspektywy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×