Maciej Muzaj: Taki zawodnik jak Wlazły, szybko się nie urodzi

Niewielu siatkarzy w wieku 21 lat może reprezentować wyjściowy skład utytułowanej drużyny PlusLigi. Taką możliwość posiada Maciej Muzaj, który w tym sezonie ma okazję zwojować parkiety rodzimych rozgrywek. Czy młody atakujący wykorzysta tę szansę?

WP Sportowe Fakty: Mecze ZAKSY z Jastrzębiem, zawsze niosły za sobą wiele emocji, chociażby ze względu na bliskie położenie obu miast. Ale tak szybkiego spotkania, chyba nikt się nie spodziewał? W końcówkach zabrakło koncentracji?

Maciej Muzaj: Nie spodziewaliśmy się, że mecz zakończy się w trzech setach. Liczyliśmy na to, że uda nam się doprowadzić do tie-breaka. Nie zagraliśmy w tym spotkaniu na swoim poziomie. Natomiast ZAKSA pokazała się z bardzo dobrej strony. Dlatego też wszystko zakończyło się bardzo szybko. Ciężko mi powiedzieć, czego nam brakuje. Na pewno koncentracji... Popełniliśmy także mnóstwo błędów własnych. Było mało przekonania w tym, co robiliśmy. I tyle...

Można powiedzieć, że ma pan komfort, jeśli chodzi o pozycję atakującego. W każdej chwili może pana zmienić Patryk Strzeżek, z którym się dobrze uzupełniacie.

- To jest na pewno dużym atutem dla drużyny. Kiedy jednemu nie idzie, wchodzi drugi i gra dobrze. Tak powinno być. Na pewno ciąży na mnie wielka odpowiedzialność i zdaję sobie z tego sprawę, ale staram się jakoś sobie z tym radzić. Bardzo dobrze, że jest Patryk Strzeżek, który pomaga w meczach, w których mi nie idzie, kiedy ja potrzebuję zmiany. Są także spotkania, kiedy on potrzebuje zmiany i to ja staram się pomóc. Uważam, że świetnie się uzupełniamy. Jest ode mnie bardziej doświadczony i fajnie jest rywalizować z takim zawodnikiem, o miejsce w drużynie.

Przechodząc do Jastrzębskiego Węgla, nie obawiał się pan, że będzie ciążyła na panu presja poprzednika, Michała Łasko?

- Nie. Zespół został zbudowany całkowicie na nowo. Z dawnego składu zostało zaledwie dwóch zawodników. Nie czuję presji, że wcześniej na mojej pozycji w Jastrzębiu grał bardzo dobry atakujący i czy sprostam temu zadaniu, żeby go zastąpić. To jest zupełnie inna drużyna. Budujemy coś od początku i zaczynamy z czystą kartą. Nie patrzymy na to, co było w poprzednich sezonach.

Michał Masny i Jakub Popiwczak pomagali nowym kolegom w aklimatyzacji?

- Wszyscy się wzajemnie aklimatyzowaliśmy i sobie pomagaliśmy, a przy tym się poznawaliśmy. Od początku na pewno otrzymaliśmy pomoc i w klubie w Jastrzębiu i w Żorach, gdzie mieszkamy - aby ogarnąć sprawy organizacyjne. Można powiedzieć, że do tej pory wszyscy się poznajemy. Kilku zawodników znało się już wcześniej, ale przecież jako cała drużyna występujemy od niedawna.

Krzysztof Ignaczak, mówił kiedyś, że w kadrze ze względu na wiek, koledzy zwracają się do niego żartobliwie "dziadku". W waszej ekipie większość graczy przyszło na świat w latach 90', ale do Michała Masnego odnosicie się z szacunkiem, prawda?

- Nie zwracamy się do Michała "dziadku", czasami mówimy "wujku". A tak na poważnie: prawdą jest to, że w drużynie mamy "mieszankę". Nie posiadamy praktycznie zawodników po trzydziestce, bardziej doświadczonych. Natomiast ekipa składa się z młodych siatkarzy, którzy mimo wieku, grali już w niejednym klubie. Można powiedzieć, że młodzi wiekiem, ale z już z jakimś bagażem doświadczeń. Uważam, że mimo wszystko mamy dobry zespół.

Mówił pan kiedyś, że podziwia Mariusza Wlazłego. Będąc młodym atakującym, który ma możliwość występów w największych klubach PlusLigi, łatwiej dążyć do tak wysokiego poziomu?

- Drugi taki zawodnik jak Mariusz Wlazły, prędko się nie urodzi. Trudno znaleźć gracza, który reprezentuje podobny poziom. Mariusz jest niesamowitym atakującym. Na pewno moim marzeniem jest grać na takim poziomie, jak on. Albo po prostu do tego dążyć.

Przed meczem z ZAKSĄ, zajmowaliście miejsce dokładnie w połowie tabeli PlusLigi. To dobry wynik dla Jastrzębskiego Węgla?

- Myślę, że połowa stawki to nie najgorszy wynik. Aczkolwiek te drużyny, które są przed nami, nie mają dużej przewagi punktowej. Zajmujemy dobre miejsce, aby atakować wyższe pozycje. Akurat teraz trafił nam się trudny przeciwnik, ale już od następnego dnia skupiamy się na kolejnym spotkaniu. Zobaczymy, ile punktów uda nam się jeszcze ugrać.

Kolejny przeciwnik, którego podejmujecie, wcale nie będzie łatwiejszy. Gracie przecież z Cuprum Lubin.

- Resetujemy się. Od kolejnego dnia - najpierw krótka rozmowa i następnie skupiamy się na Lubinie, aby jeszcze przed świętami, zdobyć jak najwięcej punktów. Czeka nas na pewno niełatwy przeciwnik. W Lubinie grają świetni zawodnicy, którym przewodzi bardzo dobry trener. Prezentują się w tym sezonie na wysokim poziomie, ale na pewno będziemy liczyć na jakieś punkty.

Wkroczyliśmy w okres świąteczny, więc nie sposób o to zapytać. Czym zaskoczył pana w tym roku Święty Mikołaj?

- Było u mnie nawet kilku Mikołajów. Nie wiem, czy mogę się wszystkimi prezentami chwalić publicznie, ale na pewno jestem zadowolony.

Rozmawiała Anna Kardas

Komentarze (0)