- Jestem trochę zły. Nie dlatego, że przegraliśmy. Wynik 2:3 nie jest łatwy do osiągnięcia w Rzeszowie. Nie było to łatwe, dla nas to był bardzo skomplikowany mecz. Jestem zły bo straciliśmy chęci do walki, szczególnie po tym trzecim secie. Nie może być takich sytuacji. Moja drużyna musi walczyć z tego typu silnymi zespołami. Straciliśmy koncentrację, Resovia przycisnęła nas trochę bardziej, weszła na wyższy poziom, a my zaprzepaściliśmy szansę poprawienia swojej gry - mówił po meczu z mistrzami Polski, szkoleniowiec Indykpolu AZS Olsztyn.
Z pewnością włoski trener Andrea Gardini potyczkę z Asseco Resovią może uznać za udaną, bowiem z niezwykle trudnego terenu jaką jest podkarpacka twierdza jego drużyna wraca z premią w ligowej tabeli. Co więcej po dwóch wygranych setach wszystko wskazywało na to, że Akademicy dołączą do grona tegorocznych pogromców mistrzów Polski.
Niestety dla przyjezdnych, na przypuszczeniach kolejnej porażki obrońców tytułu się skończyło. Mimo tego, że obie ekipy przed 9. kolejką sąsiadowały ze sobą w ligowej tabeli, w dalszym ciągu ich potencjał jest nieporównywalny, co od trzeciego seta wyraźnie potwierdziła drużyna Andrzeja Kowala. Ostatecznie olsztynianie przegrali mecz 2:3, a jak sam trener Gardini przyznał, to nie jego podopieczni byli głównymi bohaterami boiskowych wydarzeń.
- Byłem bardzo zadowolony z dwóch pierwszych partii, ale nie oszukujmy się. Resovia walczyła sama ze sobą. Mieli mnóstwo wewnętrznych problemów, popełniali masę błędów. Oczywiście my dobrze zagraliśmy ale oni nam mocno w tym pomogli - podsumowywał trener Akademików.
Po potyczce w Rzeszowie siatkarze Indykpolu AZS Olsztyn spadli o jedną lokatę w dół zestawienia PlusLigi i obecnie zajmują 8. miejsce z dorobkiem 16 punktów. W kolejnym starciu zagrają z wicemistrzami kraju - Lotosem Trefl Gdańsk. Bardzo prawdopodobne, że powtórzy się scenariusz z hali Podpromie i zawodnicy z województwa Warmińsko-mazurskiego zagrają na tyle dobrze, na ile pozwoli im rywal. Początek spotkania w niedzielę, 20 grudnia o godzinie 14:45.