Poza trzecim setem, przegranym 23:25, AZS Częstochowa nie miał nic do powiedzenia w rywalizacji z kędzierzynianami. W poczynaniach obu ekip wyraźnie dostrzegalna była różnica, jaka dzieli je w tabeli. Przed przerwą świąteczną ZAKSA plasuje się bowiem na 1. miejscu (29 punktów), natomiast AZS na przedostatnim, 13. (6 pkt).
- Wiedzieliśmy, z jakiej klasy rywalem się mierzymy. Zespół z Kędzierzyna-Koźla nie przez przypadek jest liderem, więc musieliśmy zaryzykować bardziej niż zwykle, przede wszystkim zagrywką oraz wybieraniem opcji w bloku. Kilkakrotnie próbowaliśmy zagrań powyżej naszego potencjału, ale ZAKSA ze wszystkim radziła sobie doskonale - powiedział Rafael Redwitz, kapitan częstochowian.
Słowa Brazylijczyka w znacznej mierze potwierdził trener Michał Bąkiewicz. - Kędzierzynianie w poprzednich spotkaniach pokazali, że w obecnym sezonie są bardzo mocni. Potwierdzili to także w meczu przeciwko nam. Mieliśmy świadomość, że do podjęcia walki będą nam niezbędne ryzyko w serwisie i ataku oraz, znacznie częstsza niż zwykle, gra opcjami w bloku, ponieważ po pozytywnym przyjęciu gracze ZAKSY mają bardzo wysoką skuteczność. Nie udało nam się odnieść sukcesu, ale musimy pracować dalej. Po przerwie świątecznej będziemy starali się iść powolutku do przodu - wyjaśnił 34-letni szkoleniowiec ekipy z Częstochowy.
Dwa kolejne ligowe pojedynki AZS rozegra u siebie, kolejno z BBTS-em Bielsko-Biała i AZS Politechniką Warszawską.