Potyczka Polski i Niemiec była dziwnym meczem, jak określił Stephane Antiga, bo choć obie ekipy rozpoczęły w niemal najmocniejszych składach, podstawowi zawodnicy stopniowo opuszczali parkiet. Po raz pierwszy w turnieju szansę otrzymał Wojciech Żaliński.
- Mogę tak to odbierać, że trener pochylił się w moją stronę i pozwolił mi zadebiutować i nawet troszeczkę pograć - przyznał zawodnik. - Nie był to udany debiut, bo przegraliśmy mecz. Nawet jeżeli indywidualnie w jakichś elementach zaprezentowałem się pozytywnie, na pewno w innych jednak pokazałem się z negatywnej strony. Już w sobotę gramy najważniejszy mecz tego sezonu dla tej reprezentacji.
Przyjmujący na parkiecie pojawił się w trzeciej odsłonie, pozostając na boisku już do końca meczu. W sumie zdobył osiem punktów, kończąc 7 z 11 ataków, dołożył także blok punktowy. Był stabilnym punktem w przyjęciu, odbierał zagrywkę rywali 16 razy, notując 69 proc. przyjęcia pozytywnego i 25 proc. perfekcyjnego.
Według Żalińskiego gra rezerwowych w tym spotkaniu nie była dużym zaskoczeniem. - Niemcy też na pewno chcieli oszczędzać swoich graczy, nasz trener również. Był to po prostu mecz, w którym więcej pograli ławkowicze - przyznał środkowy.
Porażka sprawiła, że Biało-Czerwoni w półfinale zagrają z mistrzami Europy. - Każdy by chciał uniknąć Francji, ale żeby wygrać ten turniej, z nimi również trzeba wygrać. Przesuwamy sobie pojedynek z nimi o dzień wcześniej, pokonamy ich i przez to będzie nieco łatwiej w finale - powiedział Żaliński.
- To jest turniej drużyn na najwyższym poziomie, tu decydują detale. Myślę, że tu nie ma drużyny, której nie można pokonać - zakończył.
Dominika Pawlik z Berlina
Michał Kubiak: Francja nie jest lepszym zespołem
{"id":"","title":""}
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)