WP SportoweFakty: Polskie reprezentacje, nie tylko w siatkówce, zazwyczaj nie są w stanie osiągnąć swojego celu bez dostarczania kibicom ogromnego ładunku emocji. Jeśli uważnie śledził pan turniej w Berlinie, to pewnie doskonale się o tym przekonał...
Wilfredo Leon: To prawda, trzy ostatnie mecze Polaków były pełne emocji, można nawet nazwać je horrorami z happy endem. Przynajmniej fani siatkówki nie nudzili się.
Jak pan ocenia postawę Polaków w turnieju w Berlinie?
- Widać było, że siatkarze byli zmęczeni - zapewne z powodu intensywnego sezonu letniego oraz ligowego. Ten turniej był wymagający nie tylko pod względem fizycznym, ale również z uwagi na psychikę zawodników. Jednak po raz kolejny Polska pokazała, że jest drużyną z charakterem - taką, która nigdy się nie poddaje.
Mecz z Niemcami o możliwość gry o igrzyska to najbardziej dramatyczne spotkanie w wykonaniu Biało-Czerwonych w ostatnich latach. Jako że jest pan już Polakiem, jakoś bardziej przeżywał pan tie-breaka?
- Podczas tie-breaka meczu z Niemcami byłem akurat na siłowni, ale udało mi się śledzić to spotkanie. Myślę, że ciężary, które musiałem podnosić, pomogły mi dać upust emocjom (śmiech). W takich trudnych momentach zawsze mam chęć wejść na boisko i pomóc kolegom, ale wciąż nie jest to możliwe, więc pozostaje mi emocjonowanie się przed telewizorem.
W jaki sposób pana zdaniem Polakom udało się odwrócić losy meczu, który zmierzał w bardzo złą stronę? Czy kluczową rolę odegrał niesamowicie waleczny Michał Kubiak, czy może Marcin Możdżonek, który poderwał zespół do walki w 4. secie?
- W przypadku takich pytań zawsze odpowiadam tak samo: zwyciężył zespół. Oczywiście, charakter jest na boisku bardzo ważny, ale myślę, że wszyscy zawodnicy w końcówce spotkania dali z siebie to, co mogli. Było to widoczne w pięknych obronach, trzymaniu taktyki w bloku i mądrych atakach. Poza tym szczęście było tym razem z polską ekipą
Czy w takiej dyspozycji, jaką Polacy pokazali, byli w stanie wygrać ten turniej? Jeśli tak, to czego im zabrakło?
- Bardzo trudno jest odpowiedzieć na to pytanie - oczywiście, była możliwość dostania się do finału, a tam walki o zwycięstwo. Wynik jednak pokazał, że w danym dniu Francja okazała się lepsza, ale zadecydowały o tym detale. Dużo zależy nie tylko od dyspozycji Polaków, ale i zespołów, które stają po drugiej stronie siatki. Jeśli chodzi o decydujące elementy, uważam, że zadecydowały błędy w najważniejszych momentach, zabrakło efektywnego bloku i... szczęścia. W finale Rosjanie pokazali, że Francję da się zatrzymać mocną zagrywką i odpowiednią taktyką w bloku.
Jest pan zaskoczony, że to Rosjanie a nie Francuzi, którymi wszyscy się zachwycali, wygrali berliński turniej?
- Gdy ktokolwiek pytał mnie o wynik turnieju, odpowiadałem, że awansuje Polska. Francja grała w tym roku bardzo dobrze, ale czułem, że nie była nie do zatrzymania. Tym razem udało się ją zatrzymać Rosji. Znam wszystkich zawodników rosyjskiej ekipy, bo gram albo z nimi, albo przeciwko nim w każdym tygodniu sezonu ligowego. Wiedziałem, że stać tę grupę na osiągnięcie bardzo dobrego wyniku, dlatego nie jestem zaskoczony.
3. miejsce w Berlinie to jeszcze nie awans na IO, a turniej interkontynentalny w Tokio może być zdradliwy. Jak pan sądzi, na co nasza drużyna będzie musiała uważać najbardziej?
- Uważam, że najważniejsze będzie dobre przygotowanie fizyczne i taktyczne do każdego meczu. Wiele zespołów będzie tam prezentować zupełnie inne style gry niż te, z którymi Polacy spotykają się na co dzień. Nie można także zlekceważyć nikogo, mimo że z tego turnieju awansuje połowa drużyn. Trzeba walczyć o każdy punkt, żeby spełnić marzenie o udziale i walce o medale w Rio.
Jak wygląda sprawa pana gry dla reprezentacji Polski? Na to, żeby pan zagrał w Rio, szanse są bardzo niewielkie, ale mówi się, że może wystąpi pan w Biało-Czerwonej koszulce na mistrzostwach Europy 2017. Czy w ostatnim czasie udało się zrobić jakiś krok do przodu w sprawach natury formalnej?
- Proces wciąż trwa. Moim zdaniem nie jest tak, że szanse na udział w Rio są bardzo niewielkie. Te szanse istnieją, więc chciałbym, by wszyscy, którzy mogą coś w tej sprawie zdziałać, spróbowali to zrobić. Jeśli nie otrzymam zgody na grę w reprezentacji Polski w 2016 roku, przyjmę tę decyzję z honorem, ale chciałbym wiedzieć, że zostało zrobione wszystko, by udało się załatwić sprawy formalne jeszcze przed igrzyskami. Moim marzeniem jest zagrać w Rio, ale jak będzie - zobaczymy.
Co pan sądzi o klubowym koledze Aleksieju Spiridonowie? W ostatnich dniach ten siatkarz kilkukrotnie był na ustach polskich kibiców, m.in . razem z panem śpiewał piosenkę o Biało-Czerwonych, ale też prowokował. Czy Spiridonow naprawdę nie lubi Polski? Czy ma o coś do nas żal?
- Decyzja wstawienia filmiku ze Spirikiem na moim profilu była spontaniczna i nie spodziewałem się, że reakcja na niego będzie tak wielka. Piosenka o "biało-czerwonych" utkwiła mu w głowie i wciąż ją śpiewał, więc chciałem po prostu pokazać to polskim kibicom. Nie siedzę w głowie Aleksieja, ale z tego, co mi wiadomo, nie czuje on nienawiści czy innych negatywnych emocji do Polski. Lubi prowokować, czasem jego reakcje są dosyć szalone, ale nie ma żadnej wojny między nim a Polską czy polskimi kibicami.
Współpraca: Małgorzata Gronkowska
Stephane Antiga: W tie-breaku byliśmy odważni i mocni psychicznie
{"id":"","title":""}
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)