Harrison Peacock: Australijczyk z Będzina, który marzy o występie w Rio i lubi pisać

WP SportoweFakty / Olga Król
WP SportoweFakty / Olga Król

Peacock, czyli po polsku "paw". Choć jego nazwisko mogłoby to sugerować, rozgrywający reprezentacji Australii i MKS-u Będzin dumny jak paw nie jest. Chętnie opowiedział nam o sytuacji w będzińskim klubie, igrzyskach i... pisaniu bloga.

WP Sportowe Fakty: Twój rodzinny dom i Będzin, miasto, w którym grasz, dzieli 14977 kilometrów. Jak to się stało, że wylądowałeś tak daleko od Australii?

Harrison PeacockEuropa ma wiele świetnych lig, a Polska nie jest w tym przypadku wyjątkiem. Niestety, by grać na wysokim poziomie, musiałem wyjechać bardzo daleko od domu, ale podróże traktuję jako część ekscytującego siatkarskiego doświadczenia. Polska, to jedno z najlepszych miejsc na rozwój i na granie na najwyższym poziomie, więc łatwo było mi się zdecydować na grę tutaj.

Poza Polską grałeś w Australii, Szwecji i we Włoszech. Które z tym miejsc najbardziej sprzyja rozwojowi siatkarskiej kariery?

- Myślę, że zarówno polska jak i włoska liga, to rozgrywki najwyższej jakości. Trudno jest jednoznacznie stwierdzić, w która z nich bardziej sprzyja rozwojowi kariery, bo tak we Włoszech, jak i w Polsce są świetni trenerzy i drużyny. Szwecja i Australia także odegrały ważną rolę w moim przypadku. Umiejętności nauczyłem się w Australii, a w Szwecji zdobyłem pierwsze doświadczenia w byciu zawodowym siatkarzem. Nie byłoby mnie w miejscu, w którym jestem dzisiaj, gdyby nie czas spędzony w Szwecji i Australii.

Słyszałam, że to Roberto Santilli przekonał cię do dołączenia do zespołu z Będzina. Kiedy podpisywałeś kontrakt z MKS-em wiedziałeś, że Santilli nie będzie Cię tam trenował?

- Kiedy podpisywałem kontrakt nie wiedziałem kto będzie trenerem MKS-u. Tak naprawdę, to w ogóle miałem małe pojęcie o Będzinie. Wiedziałem tylko to, co powiedział mi Roberto.

Co o Będzinie powiedział ci trener kadry?

- Powiedział, że to dobra okazja do pogrania w rozwijającym się klubie we wspaniałej lidze.

Jesteśmy po pierwszej rundzie fazy zasadniczej PlusLigi i póki co ten rozwijający się klub ma na swoim koncie zaledwie jedno zwycięstwo. Biorąc pod uwagę wyniki drużyny, atmosferę w drużynie i twoje ogólne wrażenie, jesteś zadowolony z decyzji o grze w MKS-ie?

- To była bardzo ciężka część sezonu z wielu powodów, ale wydaje mi się, że jeszcze dużo do wygrania przed nami. Mamy nowego trenera, więc dla całej drużyny to nowy początek. Nie mamy nic do stracenia. Musimy po prostu każdy mecz grać tak, jakby był naszym ostatnim i dać z siebie wszystko. Chcemy też skupić się na tym, by nie myśleć o wynikach tylko o tym, jak podchodzimy do każdego spotkania.

Masz za sobą dwie ciężki kontuzje - biodra i kostki. Czy można powiedzieć, że w tym roku ważniejszy niż gra o najwyższe siatkarskie cele jest dla ciebie powrót do formy przed kwalifikacjami olimpijskimi w Tokio?

- Nie powiedziałbym, że to mój cel. Oczywiście chciałem grać w drużynie, która bije się o mistrzostwo, ale w Będzinie jest inaczej. Kiedy podpisałem kontrakt z MKS-em byłem już gotowy do gry po kontuzji biodra, a jeszcze przed problemami z kostką, więc nie myślałem o tym zbytnio. Skupiałem się bardziej na tym, by grać w zespole, w którym będę mógł rywalizować na wysokim poziomie i podjąć rękawice w meczach z lepszymi ekipami.

Nie mogę jednak uciec od tematu turnieju w Tokio, bo jak wiesz Polacy też tam zagrają. Oprócz Biało-Czerwonych będzie tam kilka bardzo dobrych drużyn jak Francja czy Iran. Myślisz, że Australia ma takie same czy może mniejsze szanse na zakwalifikowanie się do Rio niż miała w 2012 roku?

- Myślę, że mamy podobne szanse co w 2012 roku. Z tego turnieju zakwalifikuje się więcej drużyn niż z identycznego turnieju w 2012, ale rzeczywiście zagra w nim też sporo klasowych ekip. W 2012 walczyła z nami tylko jedna europejska drużyna - Serbia. Teraz trzeba będzie rywalizować z Francją i Polską - dwoma świetnymi zespołami. To co nam pomaga, to fakt, że z każdą z tych drużyn wygraliśmy co najmniej raz w przeciągu ostatnich czterech lat, więc jesteśmy świadomi tego na co nas stać. Będziemy musieli po prostu grać dobrze.

Masz już za sobą olimpijskie doświadczenie. Jak to jest uczestniczyć w największej sportowej imprezie na świecie?

- Naprawdę ciężko jest opisać moje wspomnienia z Londynu. To fantastyczne uczucie rywalizować dla swojego kraju, wiedząc o tym, że miliony na ciebie patrzą i robić to równocześnie z tak wieloma wybitnymi sportowcami. To były dla mnie wyjątkowe chwile. Nie przeszliśmy przez ćwierćfinały, ale zagraliśmy dobrze. Zaskoczyliśmy Polskę i Włochy, co bardzo nas cieszyło. Chwile z Londynu to jedne z najcenniejszych wspomnień jakie mam.

Z kolei jednym ze wspomnień, które mi i chyba większości Polaków najbardziej zapadło w pamięć z Londynu jest porażka naszych siatkarzy w meczu z Australią. Jak wyglądał ten mecz z twojej perspektywy?

- Też bardzo dobrze pamiętam ten mecz, również ze względu na to, że wcześniej graliśmy z Włochami. Przegraliśmy w pełnym dramaturgii pięciosetowym meczu mimo, że prowadziliśmy już 2:0. Pamiętam, że szliśmy na mecz z Polakami z nastawieniem, że nie mamy nic do stracenia, a kiedy udało nam się wygrać pierwszego seta wszyscy myśleli tylko o tym, by nie pozwolić, aby kolejny mecz wymknął nam się spod kontroli tak, jak spotkanie z Włochami. To prawdopodobnie jedno z moich ulubionych zwycięstw w karierze, również ze względu na polskich kibiców. Odnosili się do nas z wielkim szacunkiem. Pamiętam jak nas oklaskiwali, kiedy opuszczaliśmy halę. To było wspaniałe uczucie.

Przed kolejnymi igrzyskami zdecydowałeś się na prowadzenie bloga na oficjalnej stronie internetowej Australijskiej Reprezentacji Olimpijskiej. Dlaczego?

- Blog jest sposobem na zaprezentowanie i wyjaśnienie Australijczykom jak wygląda życie olimpijczyka i przede wszystkim jak przygotować się do igrzysk, a w naszym przypadku również jak przygotować się do kwalifikacji olimpijskiej. To świetny sposób na podzielenie się naszymi doświadczeniami z Australijczykami i na rozpowszechnianie siatkówki w społeczeństwie. Lubię dzielić się moimi doświadczeniami z innymi ludźmi, więc pomyślałem, że blog będzie dobrym pomysłem.

Dlaczego to właśnie ty, a nie na przykład jakiś inny gracz reprezentacji Australii zostałeś wybrany do pisania bloga?

- Myślę, że może dlatego, że trochę pisałem w przeszłości, ale również dlatego, że po prostu pisanie bloga mnie interesuje. Czasem pracuję trochę dla reprezentacji narodowej na naszej stronie na Facebooku, więc blog jest tego rozwinięciem.

To może na koniec zdradzisz nam kiedy będziemy mogli przeczytać kolejny wpis na Twoim blogu?

- Nowy post został dodany w tym tygodniu! Planuję pisać raz na miesiąc, więc myślę, że za jakiś miesiąc będziecie mogli przeczytać mój kolejny wpis.

[b]Rozmawiała Nicole Makarewicz
Karol Bielecki: koncentrujmy się na wygranych, a nie na półfinale

{"id":"","title":""}

[/b]

Komentarze (0)