Ekipa z Włoch przyjeżdżała do Trójmiasta w roli zdecydowanego faworyta. W dotychczasowych pojedynkach grupy F rozprawiała się bowiem z rywalami w trzech krótkich setach. Jednak każda passa kiedyś dobiega końca: modeński gwiazdozbiór po pięciosetowym starciu rozegranym w Gdyni Arena musiał pogodzić się z pierwszą grupową porażką.
- To zdecydowanie nie był nasz dzień. Gra zespołu nie wyglądała tak dobrze jak w końcówce 2015 roku. Brakowało płynności w naszych poczynaniach. Pamiętajmy jednak, że mierzyliśmy się z bardzo silnym rywalem. Spodziewaliśmy się zaciętego boju i te przewidywania sprawdziły się w stu procentach. Lotos Trefl wykonał kawał dobrej roboty w bloku i obronie, a my no cóż... musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki. Jesteśmy niepocieszeni, bo mieliśmy swoje okazje i ostatecznie przegraliśmy tylko dwoma punktami - skomentował pojedynek Bruno Rezende.
Czwartkowe wydarzenia zupełnie nie przypominały listopadowego meczu, w którym gdańszczanie ulegli na wyjeździe 0:3. W rewanżu, pomimo nieobecności na boisku Mateusza Miki i Sebastiana Schwarza wicemistrzowie Polski wznieśli się na wyżyny zatrzymując Earvina N'Gapetha i spółkę.
- Wyjściowy skład rywali był dość nietypowy, ale byliśmy na to przygotowani. Miłosz Hebda wystąpił przeciwko nam już w Modenie więc warianty jego ataków mieliśmy dokładnie rozpisane. Oczywiście takie osobowości jak Mika czy Schwarz wznoszą zespół o poziom wyżej, ale ich zmiennicy stanęli na wysokości zadania. To udowodniło, że Lotos Trefl to nie indywidualności, a wyrównana, silna drużyna - komplementował swoich pogromców 29-latek.
Doświadczony Brazylijczyk w rozmowie z portalem WP SportoweFakty odniósł się również do pracy arbitrów podczas czwartkowego pojedynku. - Naszym zdaniem w końcówce tie-breaka sędziowie popełnili dość poważny błąd: jedna z piłek otarła się o blok gdańszczan. W takich rozgrywkach jak Liga Mistrzów, w dodatku w rozstrzygającym o losach meczu momencie, takie pomyłki nie powinny się pojawiać. Zastosowanie wideoweryfikacji rozwiązałoby sprawę.
Pomimo czwartkowej porażki DHL Modena wciąż lideruje w grupie F mając o dwa "oczka" więcej niż podopieczni Andrei Anastasiego. - Dla nas niezwykle ważne jest zajęcie pierwszego miejsca na koniec zmagań grupowych, by w play-offach być gospodarzem drugiego pojedynku. W przypadku ewentualnego "złotego seta" jest to olbrzymi atut. Aktualnie jesteśmy liderem i do osiągnięcia celu brakuje nam już tylko jednej wygranej - powiedział jeden z najlepszych rozgrywających świata.
Zespół z Modeny został zbudowany by skutecznie walczyć o mistrzostwo Serie A, ale również podbijać europejskie parkiety. Porażka z Lotosem Treflem Gdańsk pokazała naszpikowanej gwiazdami ekipie, iż droga na szczyt nie będzie łatwa.
- Jeszcze przed startem sezonu stawialiśmy przed sobą wysokie cele: chcemy awansować do finałów wszystkich trzech rozgrywek w jakich występujemy. Już poprzedni rok były dla nas bardzo udany. Wówczas sięgnęliśmy po Puchar Włoch i srebrne medale Serie A. W obecnym sezonie planujemy wypaść jeszcze lepiej. Przed nami jednak jeszcze długa droga, na której w każdym meczu musimy dawać z siebie sto procent. Na pewno musimy grać o wiele lepiej niż miało to miejsce w Polsce - zakończył Bruno Rezende.