Mariusz Wlazły: Są plusy i minusy każdego pomysłu

PAP / Piotr Polak
PAP / Piotr Polak

Od kilku lat PGE Skra Bełchatów mecze Ligi Mistrzów rozgrywa w łódzkiej Atlas Arenie, ale ostatni mecz grupowy grała u siebie, w znacznie mniejszej Hali Energia.

PGE Skra Bełchatów wykorzystała szansę i pokonała Dukla Liberec , dzięki czemu zajęła drugie miejsce w grupie E, co dało jej awans do fazy play-off Ligi Mistrzów. W lutym zmierzy się z Ziraatem Bankasi Ankara, a następnie (jeśli pokona turecki zespół) z Zenitem Kazań lub Lotosem Trefl Gdańsk.

- Cieszymy się ze zwycięstwa, dla nas było to bardzo ważne. Staraliśmy się skupić na przeciwniku, ale wiedzieliśmy, że mecz może być ciężki, szczególnie po tych ostatnich spotkaniach, które były dla nas dość specyficzne i trudne. Chcieliśmy się podbudować i zagrać dobre zawody. Udało nam się to w 100 proc. - powiedział Mariusz Wlazły.

Włodarze klubu postanowili, że mecz z czeskim klubem zostanie rozegrany w Hali Energia, a nie tak jak poprzednie w Atlas Arenie. Spotkania fazy play-off ponownie jednak odbędą się w łódzkim obiekcie. - Oczywiście są plusy i minusy każdego pomysłu. Cieszymy się, że gramy w Bełchatowie, bo to jest nasza hala, którą znamy bardzo dobrze, w niej trenujemy i rozgrywamy wszystkie ligowe potyczki. W Łodzi jest większa przestrzeń dla kibiców mieści się tam ponad 10 tysięcy kibiców. W naszej hali tylu fanów nie zmieścimy - przyznał kapitan PGE Skry.

Na razie bełchatowianie rozgrywać będą mecze na krajowym podwórku. W piątek w Sosnowcu, a w kolejny weekend w Pucharze Polski we Wrocławiu.

Dujszebajew: moim marzeniem jest praca z reprezentacją Polski

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (0)