Choć w ramach rozgrywek PlusLigi drużyny Asseco Resovii Rzeszów i PGE Skry Bełchatów będą się mierzyć już w środę, przedsmak tej rywalizacji, kibice mieli okazję obserwować we Wrocławiu. Stawką tym razem nie były punkty, ale awans do finału Pucharze Polski.
Do rzeszowskiego zespołu dołączył w piątek Jochen Schoeps, który zapewniał, że czuje się już lepiej, a w sobotę dojechał Julien Lyneel. Obaj zawodnicy mieli jednak problemy zdrowotne i spotkanie śledzili zza band.
Drugi z półfinałów miał nieco krwawy początek. W jednej z pierwszy akcji ucierpiał Krzysztof Ignaczak i szybką zmianę musiał dać Damian Wojtaszek. Zdarzenie to jednak nie wytrąciło rzeszowian z rytmu, kiedy na zagrywce pojawił się Thomas Jaeschke, podopieczni Andrzeja Kowala zaczęli budowanie przewagi.
Resoviacy celowali serwisem w Facundo Conte, starając się go wyłączyć z akcji ofensywnych, co przyniosło efekty. Mnożyły się błędy po stronie bełchatowian, którzy zupełnie nie mieli pomysłu na zatrzymanie rozpędzonych przeciwników. W rezultacie pierwszą partię pewnie na swoją korzyść rozstrzygnęli mistrzowie kraju.
Nieco inaczej wyglądała druga odsłona, w której obydwa zespoły walczyły punkt za punkt. Bełchatowianie wyraźnie poprawili swoją skuteczność w ataku, czym wyraźnie odstawali w premierowej odsłonie. Trener Miguel Falasca zdecydował się na wprowadzenie na boisko Andrzeja Wronę, co okazało się dobrym posunięciem, bowiem środkowy popisał się kilkoma blokami w kluczowych akcjach tej partii.
Wypracowana przewaga pozwoliła Nicolasowi Uriarte na spokojne prowadzenie gry PGE Skry Bełchatów. Rozgrywający nie unikał kombinacyjnej gry, czym zaskakiwał swoich przeciwników. Siedem punktów przewagi okazało się dla mistrzów Polski nie do odrobienia i po ataku Nicolasa Marechala bełchatowianie doprowadzili do wyrównania (20:25).
Bełchatowianie poszli za ciosem, poprawili się we wszystkich elementach, potrafili także skutecznie zatrzymywać na siatce ataki Bartosza Kurka. Trener Kowal wymienił obu przyjmujących, ale nie spisywali się w tym elemencie wcale lepiej od podstawowych zawodników. Sytuację na chwilę swoją zagrywką poprawił Nikołaj Penczew, ale PGE Skra cały czas utrzymywała swoją skuteczność na wysokim poziomie i wygrała seta do 18, wychodząc tym samym na prowadzenie.
W czwartej odsłonie na boisko powrócił Krzysztof Ignaczak, który na początku meczu rozciął sobie twarz. Rzeszowianie zrozumieli, że dla nich to ostatni moment, aby przedłużyć swoje szanse na finał tegorocznej edycji Pucharu Polski, dlatego ostro zabrali się do pracy. Podopieczni Andrzeja Kowala odpowiadali na mocne ataki swoich przeciwników. Na nieszczęście, po raz kolejny urazu doznał Ignaczak, który z opatrunkiem znów usiadł na ławce dla rezerwowych.
Siatkarze PGE Skry Bełchatów nie mieli jednak zamiaru wypuścić swojej szansy z rąk. Tuż po drugiej przerwie technicznej wyraźnie wzmocnili serwis, co natychmiast przełożyło się na rezultat. Ostatecznie zespół prowadzony przez Miguela Falaskę pokonał mistrzów Polski i awansował do finału Pucharu Polski.
Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 1:3 (25:18, 20:25, 18:25, 24:26)
Resovia: Drzyzga (1), Kurek (21), Paszycki (6), Holmes (6), Jaeschke (7), Achrem (9), Ignaczak (libero) oraz Wojtaszek (libero), Śliwka (3), Penczew (5), Dryja, Witczak.
PGE Skra: Uriarte (2), Wlazły (12), Lisinac (10), Kłos (1), Conte (23), Marechal (15), Piechocki (libero) oraz Milczarek (libero), Rodriguez (1), Gromadowski (2), Janusz, Wrona (6).
MVP: Facundo Conte (Skra).
Zobacz wideo: Przybecki - tak, Dujszebajew - nie, bo...
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.