Krzysztof Ignaczak największym pechowcem Pucharu Polski

Półfinałowe spotkanie Pucharu Polski z PGE Skrą Bełchatów na długo zostanie w pamięci Krzysztofa Ignaczaka. Libero Asseco Resovii Rzeszów już w jednej z pierwszych akcji zderzył się z Thomasem Jaeschke i doznał kontuzji.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Krzysztof Ignaczak WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Krzysztof Ignaczak

Tuż po rozpoczęciu spotkania Krzysztof Ignaczak musiał na kilkadziesiąt minut opuścić boisko. Po jednej z ofiarnych interwencji libero rzeszowian doznał kontuzji. Na skórze powieki pojawiło się rozcięcie, rana krwawiła i mistrz świata 2014 musiał usiąść na ławce rezerwowych.

Przez kilka minut Ignaczak był opatrywany przez ratowników medycznych, a następnie ochładzał uszkodzone miejsce lodem. W czwartej partii wrócił na parkiet, jednak ponownie spotkał go pech. Po jednym z ataków bełchatowian piłka trafiła libero w okolicę rany i Ignaczak ponownie musiał opuścić boisko. Uraz nie wydawał się groźny, ale rzeszowianin na pewno odczuł to uderzenie.

Gracz Asseco Resovii Rzeszów wyczerpał chyba limit pecha na kilka najbliższych miesięcy. Na jego pozycji niemal całe spotkanie występował reprezentant Polski, Damian Wojtaszek. Czy absencja Ignaczaka miała zatem wpływ na porażkę 1:3 ze Skrą?

- Trudno teraz gdybać o losie rywalizacji. Od tego jest Damian Wojtaszek. Przecież po to mamy dwóch dobrych libero, że jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, to drugi z nich wchodzi i poprawia jakość gry. Krzysiek w ostatnich meczach grał bardzo dobrze w przyjęciu i na tym bazowaliśmy. Czy jego uraz miał wpływ? To tylko gdybanie - przyznał po spotkaniu trener Asseco Resovii, Andrzej Kowal.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×