W każdym secie legionowiankom niewiele brakowało do szczęścia. W pierwszej i drugiej odsłonie rzucały się w pogoń za rywalkami, dzięki której kilkupunktowe straty niwelowały do jednego oczka. W trzeciej partii długo nie oddawały prowadzenia, lecz od stanu 18:18 nie potrafiły wygrać ani jednej akcji.
- Trzeci set był do wygrania. Miałyśmy taką fajną przewagę, gdy schodziłyśmy na przerwę techniczną (16:12 - przyp. red.). No trochę stanęłyśmy w końcówce, zwłaszcza w tym przyjęciu. Mimo tego myślę, że grało nam się dosyć swobodnie. Podeszłyśmy do tego meczu tak, że nie miałyśmy nic do stracenia. Grałyśmy niezupełnie dla wyniku, a żeby mieć jak najwięcej udanych akcji. Myślę, że dzięki temu grało nam się dobrze i mecz wyglądał tak, że podjęłyśmy walkę z wicemistrzem Polski - oceniła Iga Chojnacka, środkowa Legionovii.
We wspominanym trzecim secie obraz gry uległ zmianie, gdy na placu gry pojawiła się Katarzyna Zaroślińska. Na wyższe obroty wskoczyła też Maret Balkestein w polu zagrywki. Czy to jej obecność sparaliżowała zespół z Legionowa?
- W trakcie gry nie skupiałyśmy się aż tak, kto jest po drugiej stronie boiska. Nie czułyśmy żadnej presji z powodu, że pojawia się dziewczyna z pierwszego składu i że od tego momentu będzie ciężej. Choć przed meczem analizowałyśmy czysto taktycznie z kim byśmy grały i dostosowywałyśmy nasze ustawienie do tego - tłumaczyła siatkarka.
W kluczowych momentach siatkarki PGE Atomu Trefla Sopot zatrzymywały akcje przeciwniczek blokiem. Na przestrzeni całego meczu ta sztuka udała się im aż czternastokrotnie. Według naszej rozmówczyni ten element stanowił problem dla jej zespołu.
- Można powiedzieć, że sporo naszych błędów własnych się wkradło. Na pewno to kwestia wysokiego bloku. Dziewczyny starały się go omijać, grać wysoko, zwłaszcza że na co dzień na treningach mamy niski blok - powiedziała Chojnacka.
Jednak gdyby porównać niedzielny pojedynek z tym sprzed trzech miesięcy, zauważalny jest progres w grze Legionovii. W pierwszej rundzie podopieczne Roberta Strzałkowskiego właściwie nie były w stanie nawiązać walki z drużyną z Sopotu.
- Z każdym meczem i z każdym miesiącem naprawdę robimy postęp, co widać w grze. Musimy nadrabiać ten początek sezonu, bo wyszedł nie do końca zgodnie z planem. Jesteśmy młodym zespołem, który szybko łapie doświadczenie. Każdy mecz daje taką dużą dawkę tego doświadczenia, z której korzystamy - przyznała środkowa legionowskiej ekipy.
Mecze Orlen Ligi legionowianki przeplatają ze spotkaniami młodej ligi. Niemal wszystkie zawodniczki z zespołu seniorskiego mogą jeszcze występować w tych rozgrywkach, więc klub korzysta z tej możliwości. Zanim siatkarki z Legionowa przyjechały do Sopotu, rozegrały mecz ćwierćfinałowy z Impelem Wrocław. Jednak samym siatkarkom taki układ nie przeszkadza.
- Mamy tak dobrą atmosferę, że te wszystkie problemy w klubie ze sponsorami w ogóle nie mają na nas wpływu. Sytuacja jest bardzo stabilna. I tak jest nas dosyć sporo, więc się wymieniamy. Klub postanowił zawalczyć o tę czwórkę młodej ligi - tłumaczyła.
Poza ważnymi meczami młodej ligi, Legionovię czekają poważne sprawdziany w zmaganiach na poziomie seniorek. W środę zmierzą się z Wisłą Warszawa w Pucharze Polski, zaś w poniedziałek podejmą w swojej Arenie Polski Cukier Muszyniankę Enea.
- Mecz z Muszyną u nas traktujemy bardzo poważnie. Mam nadzieję, że będzie nam się grało swobodnie. Bardzo poważnie podchodzimy też do Pucharu. Ten tydzień będzie więc dość intensywny - zakończyła Chojnacka.
Zobacz wideo: Krystyna Guzik w formie przed MŚ."Sama byłam w szoku"
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.