- To był bardzo ważny dla nas mecz i zarazem zdecydowanie udany. Za nami kilka ciężkich tygodni, w których przegrywaliśmy. Z gdańszczanami weszliśmy na nasz najwyższy poziom. Ważne, że zagraliśmy bardzo równo i udało nam się utrzymać narzuconą presję od początkowych minut meczu. Jestem szczęśliwy, że takim wynikiem zakończyły się te rozgrywki - komentował po spotkaniu 31-letni zawodnik.
Jastrzębianie w znakomitym stylu rozegrali mecz w gdyńskiej hali nie dając przeciwnikom nawet na chwilę zagrozić ich pozycji. Był to bardzo dobry rewanż za przegraną we własnym obiekcie. - W pierwszej rundzie także bardzo dobrze rozpoczęliśmy spotkanie z Lotosem, wygrywaliśmy już 2:0. Jednak później przeciwnicy się odrodzili i trochę nas podłamali. Dlatego też teraz, mieliśmy na uwadze to, że nie możemy ani na chwilę odpuścić. Lotos to bardzo dobry zespół, więc musieliśmy kontynuować nasze dobre zagrania i finalnie byliśmy w stanie wygrać za trzy punkty.
Za Lotosem Treflem Gdańsk przemawia liczba meczów jaką aktualnie rozgrywają, jednak Kanadyjczyk skupia się wyłącznie na własnym teamie, który reprezentuje. - Zawsze ciężko jest grać tak wzmożoną liczbę meczów. Zdaje sobie także sprawę, jak trudno im jest znosić te wszystkie podróże. Jednak w trakcie meczu nie skupiałem się na przeciwnikach. Obchodziła mnie tylko moja drużyna i jej losy. My także mamy wiele elementów do poprawy, które musimy ustabilizować - stwierdził van Lankvelt.
Przed Jastrzębskim Węglem kolejna trudna przeprawa. Już w środę, 24 lutego w ramach 19. Kolejki PlusLigi podejmą PGE Skrę Bełchatów. - Skra to klasowy przeciwnik. Na naszą korzyść przemawia fakt, że będziemy grać u siebie. Podejdziemy do tego spotkania podobnie jak z Treflem. Odbędziemy kilka mocnych treningów, później chwilę odpoczniemy i podejmiemy to wyzwanie. Zdecydowanie najważniejszy będzie nasz poziom wykonywania zagrywki, a także odbierania ich ciosów.
Ciekawy jest fakt, że w tym sezonie jastrzębianie umieją wygrać z Lotosem Treflem wznosząc się na wyżyny, jednak już dwukrotnie musieli uznać wyższość BBTS-u Bielsko-Biała. Pomarańczowi spotkania z 12 drużyną tabeli przegrali po tie-breakach. - Tak, to bardzo ciekawy i zastanawiający przypadek. Wydaje mi się, że jest to pewna kombinacja zdarzeń. Z pewnością w pierwszym spotkaniu oni bardzo dobrze grali jako drużyna, a my za każdym razem zbyt ospale rozpoczynaliśmy sety. W trakcie trwania meczów rozkręcaliśmy się, ale zawsze czekaliśmy za długo i kończyło się tie-breakiem. Do tej pory nie rozumiem czemu tak te spotkania wyglądały. Zdecydowanie żałujemy, że obydwa wyglądały praktycznie identycznie. Ale to już przeszłość i patrzymy tylko na nachodzące mecze - wytłumaczył przyjmujący.
Mimo wszystko takie potknięcia mogą zemścić się i zaważyć na końcowym rozkładzie plusligowego rankingu. - Z jednej strony tracimy punkty z niżej notowanym przeciwnikiem, by za chwilę wygrać za trzy punkty z faworytem rozgrywek. Z naszego punktu widzenia najważniejsze jest nie myślenie zbyt szybko o wyniku końcowym. Jak pokazuje liga każdy zespół może wspiąć się na najwyższy poziom i sprawić niemałe niespodzianki. Wygrywając dwa mecze z rzędu można przeskoczyć w tabeli o kilka miejsc. To jest nasz cel, dlatego też tak cieszy mnie zwycięstwo nad Treflem - zakończył wypowiedź Toontje van Lankvelt.