Michał Kaczmarczyk: Z punktu widzenia kibica spotkanie SMS-u PZPS Szczyrk z Silesią Volley Mysłowice (3:2 - przyp.red.) było niezwykle ciekawe i angażujące emocjonalnie ze względu na wydarzenia na boisku. Z punktu widzenia trenera także?
Miłosz Majka, drugi trener SMS PZPS Szczyrk: - Jak najbardziej. Były w nim takie momenty, w których już byliśmy niemal pewni wygranej i takie, w których pewna była nasza porażka, a stało się inaczej. Najważniejsze, że wygraliśmy czwartego seta, a następnie tie-break. Takie sytuacje najlepiej pokazują i kształtują charakter zespołu.
Zaprezentowaliście w tym meczu kilka ciekawych ustawień, choćby z rozgrywającą Julią Nowicką na prawym skrzydle i Aleksandrą Lipską na przyjęciu oraz ataku. Dążycie do różnorodności wariantów gry?
- Staramy się maksymalnie wykorzystać potencjał zespołu i obserwujemy zawodniczki pod kątem ich uniwersalności. Wiemy z trenerem Popikiem, że Julia Nowicka grała kiedyś na przyjęciu z atakiem i ma bardzo szybką lewą rękę, natomiast Ola Lipska radzi sobie zarówno w przyjęciu, jak i ataku. Pracujemy z nią nad wariantem, w którym występuje wyłącznie na ataku, na potrzeby zbliżających się kwalifikacji do mistrzostw Europy juniorek, rozgrywanych w Rosji.
Jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci tego zespołu jest Natalia Murek, przede wszystkim ze względu na nazwisko, ale i ostatnie występy. Czy Natalii nie przeszkadza takie skupienie uwagi na niej?
- Natalia wywiązuje się bardzo dobrze z roli kapitana naszego zespołu. Jest typem "walczaka" i wszelka presja jej tylko pomaga. Jak każdy człowiek ma swoje słabości i różne uczucia, ale na boisku potrafi je schować i pokazać to, co potrafi najlepiej. Nasze dziewczyny są już na tyle mądre, że nakładają presję same na siebie i w szkole, i na parkiecie. Jeżeli poradzą sobie z nią, to nie będą miały problemu z presją w karierze.
18 punktów i 7. miejsce w tabeli I ligi. Chyba mało kto się spodziewał takie wyniku SMS-u.
- W poprzednim sezonie ten zespół wygrał jeden mecz, teraz jest zdecydowanie lepiej. Natomiast dziewczyny potrzebowały czasu, teraz konsekwentna praca wykonana w poprzednim sezonie przekłada się na obecny okres i jest kontynuowana. Wszyscy są zaskoczeni naszą dobrą grą, my w szkole trochę też, ponieważ przyszło to tak szybko. Ale moment poprawy przecież musiał w końcu nastąpić. Żal nam kilku spotkań…
Których?
- Choćby meczu u nas z ŁKS-em Łódź, w którym prowadziliśmy 2:0, a ostatecznie doświadczony zespół pokonał nas w tie-breaku, poza tym żal nam przegranego 2:3 meczu z Nike Węgrów. Mieliśmy też swoje szanse w spotkaniach z Karpatami Krosno i Jokerem Świecie, pozostało poczucie, że mogliśmy się z nimi pokusić o chociaż jeden punkt.
Po ostatnim sezonie teraz zaczynacie zbierać dużo pochlebnych opinii za postawę na boisku i progres, jaki zanotowały młode siatkarki.
- Przy tych wszystkich pochwałach należy zachować przede wszystkim dużą dozę pokory. Pamiętajmy, że są to młode dziewczyny i pokazują one dobrą siatkówkę, ale i nie są wolne od słabszych momentów, tak jak miało to miejsce w Mysłowicach. Jesteśmy nastawieni na postęp i to sobie zakładamy: będąc w SMS-ie, musimy patrzeć w przyszłość i przygotowywać dziewczyny pod kątem występów w reprezentacji i ekstraklasie. Co do progresu, jest on spory, ale nie wiem, czy można go obiektywnie zmierzyć. Zwykle jest tak, że część dziewczyn szybko się rozwija, u niektórych trzeba jeszcze czasu i pracy żeby zobaczyć podobne efekty, ale u wszystkich widać bardzo duży potencjał.
Pokusi się pan o indywidualne wyróżnienie którejś z podopiecznych?
- Trudno mi kogokolwiek wyróżniać, poprzestańmy na tym, że poprawa dotyczy całego zespołu. Zawodniczki mają za sobą większy lub mniejszy postęp, natomiast należy doceniać każdą poprawę, jaką obserwujemy u swoich podopiecznych, niezależnie od jej stopnia. Najważniejsza w naszym przypadku jest systematyka i stabilizacja, żeby w każdy meczu zagrać na podobnie wysokim poziomie indywidualnie i zespołowo.
[nextpage]Mówimy o siatkarkach w wieku 17-18 lat, wiadomo, że wychowawcom i trenerom trudno jest upilnować dziewczęta w tak burzliwym wieku. W waszej szkole nie ma z tym problemów?
- Mam porównanie z poziomem gimnazjum w Kędzierzynie, w którym uczę, choćby dzisiaj rano prowadziłem treningi w swoim mieście, a potem pojechałem na mecz do Mysłowic. Faktycznie, to jest trudny wiek, ale myślę, że już sam fakt bycia w tej szkole mobilizuje nasze siatkarki. Dużo trudniej jest utrzymać dziewczyny w gimnazjum, która po zajęciach wracają do domów i mają może inne plany na przyszłość, a nasze dziewczyny są już ukierunkowane na siatkówkę i wiedzą, co chcą w życiu robić.
Do tego mają świadomość, że przez złe zachowanie mogą to wszystko stracić.
- I do tego wiedzą, że mogą stracić bardzo dużo, a zaszły już naprawdę daleko.
One każdego dnia starają się dawać z siebie maksimum i to naprawdę widać.
Zdarza się jeszcze, że wasi rywale liczą w meczu z SMS-em na łatwe punkty i nie przykłada się do gry?
- Po pierwszej rundzie ligi nasi przeciwnicy są w pełni zmobilizowani, być może w pierwszych meczach sezonu przyjeżdżano do nas po łatwe trzy punkty. Moim zdaniem na pewno zlekceważył nas łódzki ŁKS, to było widać w spotkaniu rundy rewanżowej granym w Szczyrku. Pamiętam nawet, jak mówiłem przed meczem do trenera Popika: "Proszę zobaczyć, jak one się słabo rozgrzewają". I faktycznie, wykorzystaliśmy to i zbiliśmy łodzianki w dwóch pierwszych setach, potem one zdenerwowały się i doprowadziły do piątej partii. To był naprawdę świetny mecz, grany na emocjach. Zdarzyło się kilka małych spięć pod siatką, była okazja, by pokazać charakter.
Idziecie w ślady zawodników ze Spały, którzy stali się już znani z tego, że nie dają sobie wejść na głowę?
- Siatkówka to czasem sport dla niegrzecznych chłopców, może też i dla niegrzecznych dziewczynek? Przykładem dla młodych zawodników może być Michał Kubiak, który w takich spornych sytuacjach nigdy nie odpuszcza i pokazuje swoją siłę. Chcemy wyzwalać takiego "demona" w zawodniczkach, oczywiście tylko na boisku. Na nim nie ma żadnych przyjaciół.
To dla pana pierwszy rok pracy w Szczyrku. Został pan zaskoczony czymkolwiek zastanym w placówce?
- Miałem wysokie oczekiwania dotyczące poziomu szkoły, ale i pewne obawy związane z oczekiwaniami wobec mnie jako nowej osoby. SMS jest bardzo dobrze zorganizowany i na ten temat nie ma co nawet dyskutować. Przede wszystkim cieszy mnie to, że jest w nim miejsce dla młodych trenerów, którzy dostają szansę przy doświadczonych szkoleniowcach. Mówi się czasem o zespołach łączących doświadczenie z młodością i tak też jest w przypadku naszej kadry trenerskiej. Jest Grzegorz Wagner, Waldemar Kawka, Wiesław Popik i Andrzej Peć i do tego ja z Ireneuszem Waleczkiem. Uzupełniamy się w swojej pracy i to jest na pewno ciekawy sposób na budowanie siatkarskiej przyszłości.
Na co są położone akcenty w codziennej pracy z tak młodymi zawodniczkami?
- Mamy przede wszystkim czas na to, żeby z każda podopieczną pracować indywidualnie. Mikrocykl został tak zaplanowany, że we wtorki i czwartki pracujemy indywidualnie nad techniką, osobno trenują zawodniczki z każdej pozycji: rozgrywające, przyjmujące i tak dalej. Wykorzystujemy ten okres jak najlepiej, bo kiedy dziewczyny już trafią do klubów, tam czasu na technikę będzie zdecydowanie mniej, bo liczy się przede wszystkim wynik. U nas zbierają one swój bagaż doświadczeń i będą bazowały nad tym, co wypracują sobie w naszej szkole, do końca życia.
[nextpage]Andrzej Niemczyk ostatnio często krytykował przygotowanie techniczne młodych polskich siatkarek. Rozumiem, że w przyszłości to już się nie powtórzy?
- Technika jest kluczowa w każdym sporcie, to ona determinuje wszelkie dalsze aspekty gry. Zaczynamy od techniki indywidualnej, potem skupiając się na postawie zespołu, by realizować taktykę. Z boku widzi się wiele rzeczy, zawodnicy są rozliczani ze swoich działań na boisku, ale tak jak mówi trener Niemczyk, wszystko zaczyna się od techniki i zwracamy na nią szczególną uwagę. Zależny nam na tym, żeby dziewczyny kiedyś przegoniły, a nawet dogoniły świat, zostały mistrzyniami Europy, może nawet świata. Ani przez moment nie wątpimy w te dziewczyny i w kolejne nabory.
Z tego, co wiem, nie narzekacie na warunki do trenowania, ponoć trener Popik przywiózł z wyprawy do USA kilka cennych gadżetów...
Jeśli chodzi o nowinki, to pojawiło się parę nowych rzeczy. Mamy choćby prędkościomierz do kontrolowania prędkości zagrywki i zoptymalizowania jej efektywności oraz czujniki do analizy wyskoku, które wykorzystujemy między innymi do zapobiegania kontuzjom motorycznym. Na hali w Szczyrku zamontowane są trzy kamery z boku tyłu i z przodu boiska. Każdy trening może być nagrywany i jednocześnie odtwarzany, a każdy ruch zawodniczek jest potem szczegółowo analizowany.
A jaka powinna być idealna absolwentka SMS-u? Poza tym, że z maturą.
- Ciekawe pytanie… Przede wszystkim, czy są ideały? Ale faktycznie, ważne jest zdanie egzaminu maturalnego, w końcu sport i życie są przewrotne, a szkoła jest bardzo potrzebna każdemu i kto wie, czy zawodnik czy zawodniczka nie skończy swojej kariery jako trener i nie wykorzysta swojego wykształcenia. Często się mówi, że najlepiej jest mieć gracza kompletnego i mamy nadzieję, że my takich wychowamy. Póki co nie mamy żadnych absolwentek i czekamy do przyszłego roku. Może wtedy będziemy w stanie powiedzieć, kto jest najbliżej ideału. Póki co do niego dążymy.
Nie jest wielką tajemnicą, że zawodnicy ze Spały są od dawna na celowniku największych polskich klubów. Rozumiem, że w przypadku uczennic SMS-u nie ma takiego problemu?
- Dziewczyny z pewnością są obserwowane, w końcu zaczęły się niedawno młodzieżowe mistrzostwa Polski i podczas nich ktoś na pewno patrzy na nasze uczennice i z nimi rozmawia. W końcu kim się nie interesować, jak zawodniczkami Szkoły Mistrzostwa Sportowego? Tego się nie uniknie i to jest wkalkulowane w naszą dyscyplinę. Ale sam nie czuję żadnych nacisków ze strony takiej czy innej. Postaramy się, by dziewczyny wytrwały do końca szkoły, będziemy im doradzać na tyle, na ile możemy. Potem czekają je indywidualne decyzje, co zrobią ze swoją karierą. Wiadomo, że w tym roku jest o nas trochę głośniej, rośnie zainteresowanie i to dobrze: nasze podopieczne muszą poznać swoją wartość, w końcu po to trenują, by trafić kiedyś do najlepszych klubów.
Jakie są wasze aspiracje dotyczące zbliżających się międzynarodowych rozgrywek juniorskich?
- Na pewno będzie nas cieszyć sukces w mistrzostwach Europy i świata w kategorii juniorskiej, będziemy do niego dążyć, bo to są nasze marzenia. Natomiast nikt się nie obrazi, jeśli te same dziewczęta będą osiągały sukcesy przede wszystkim w seniorskiej karierze. W końcu po to jesteśmy. Chcemy dostarczyć jak najwięcej przyszłych reprezentantek Polski.
Jakakolwiek deklaracja dotycząca medalu jest bardzo odważna, bo sukcesów siatkarek w kategoriach młodzieżowych mamy jak na lekarstwo i obecnie mało kto w nie wierzy.
- Każdy ambitny sportowiec i trener nosi w sobie myśl o medalu, a jeśli nie ma, to w takim razie po co trenować, przychodzić każdego dnia do pracy? Tylko ten, kto stawia sobie wysoko poprzeczkę i wierzy w to co robi, później cieszy się z sukcesów.
Rozmawiał Michał Kaczmarczyk
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: świetna obrona w hokeju